Pielęgniarki dyscyplinarnie zwolnione z pracy. Same nie wiedzą za co

Trzy pielęgniarki zostały zwolnione dyscyplinarnie ze szpitala w Żurominie na Mazowszu, mimo że były w okresie ochronnym. Jakby tego było mało, same nie wiedzą, co było oficjalnym powodem zwolnienia. Kobiety wskazują między innymi na rozmowę z oddziałową o grafikach, która została uznana przez ich przełożoną za napaść. Materiał "Interwencji".
- Zostałam zwolniona... No właśnie, nie wiem za co. Nie wiem - mówi zwolniona dyscyplinarnie Urszula Niedziałkowska.
- Sędzia zapytała wyraźnie: proszę powiedzieć nam, jaki powód pan podał zwalniając te trzy panie w trybie natychmiastowym? Dyrektor odpowiedział: nie wiem - dodaje Zofia Stanowicka.
Koleżanki z pracy przyszły ze skargą
Z końcem listopada 2022 roku trzy pielęgniarki z blisko 40-letnim stażem pracy, zostały dyscyplinarnie zwolnione ze szpitala w Żurominie na Mazowszu. Kilka miesięcy wcześniej panie zostały ukarane naganą z wpisaniem do akt.
- Pracowałyśmy w zakładzie opiekuńczo-leczniczym w budynku oddzielnym, czyli poza budynkiem głównym szpitala. Tam są pacjenci po udarach, po wypadkach, z Alzheimerem, naprawdę - to są trudne przypadki. W 2022 roku to się rozpoczęło, kiedy został rozbudowany u nas oddział Zakładu Opieki Leczniczej z 40-łóżkowego na 60. Zaczęto wtedy przyjmować panie pielęgniarki na umowę-zlecenie, to zaczęto dawać nam mniej dyżurów nocnych i świątecznych. Byłyśmy na etatach i wszystkie dyżury świąteczne i nocne były dla nas dodatkową płacą - tłumaczy Zofia Stanowicka, dodając, że w ten sposób panie pracowały na wyższą emeryturę.
ZOBACZ: Odwołali jej operację tuż przed terminem. Kobieta zapowiada pozew
- Tylko w taki sposób możemy sobie podnieść płace - dodaje Agnieszka Kąkol.
- Inicjatywa, to co się działo złego w ZOL-u, przyszła do nas od koleżanek zwolnionych pielęgniarek. To te panie przyszły ze skargą, z prośbami, złożyły oficjalne pisma opisujące negatywne zachowanie wobec koleżanek pań pielęgniarek. Była mowa nawet o mobbingu. Dyrektor został postawiony pod ścianą. Doszło nawet tak jakby częściowo do szantażu, takiej wielkiej presji, że zwolnią się wszystkie panie pielęgniarki, jeżeli te trzy panie nadal będą pracowały, gdyż z nimi się nie da pracować. Jak ma reagować dyrektor, jeżeli na spotkanie przychodzą panie mające lat 60 czy więcej, dorosłe kobiety, może matki, może babcie i płaczą, że są nieszanowane i poniżane przez koleżanki - mówi Paweł Aranowski, pełnomocnik szpitala.
Pielęgniarki oskarżone o napad
- To były naprawdę absurdy - odpowiada zwolniona dyscyplinarnie pielęgniarka Urszula Niedziałkowska dodając, że zarzuty o mobbing odrzucił sąd.
- My prosiłyśmy bardzo o spotkanie konfrontacyjne. Chciałyśmy, żeby te panie też stanęły z nami oko w oko i powiedziały tak naprawdę, co my takiego im zrobiłyśmy. O co tutaj w tym wszystkim chodzi? - dopowiada Zofia Stanowicka.
ZOBACZ: Wyszła do sklepu i zniknęła. Tajemnica zaginięcia Karoliny Wróbel
W lipcu 2022 roku sprawa dodatkowych dyżurów zaostrzyła się. Był sezon urlopowy, kiedy pielęgniarki poszły do oddziałowej w sprawie grafików. Ta rozmowa okazała się kluczowa w całej sprawie, bo panie zostały oskarżone wręcz o napad. Mówią, że dowiedziały się o tym dopiero po kilku miesiącach.
- Pani twierdziła, że my zamknęłyśmy ją w gabinecie na klucz, co jest kłamstwem, bo nigdy w życiu nikt jej nie zamykał, że jakaś pielęgniarka chciała wejść z drugiego odcinka, że było zagrożenie życia pacjenta, że pacjent po prostu wymagał leków od pani oddziałowej. Tam nikt nie był, to był taki scenariusz, że ja po prostu nie dowierzałam, co ta kobieta mówi, przecież to była nieprawda - komentuje Urszula Niedziałkowska.
Dostały naganę. Sąd uchylił karę
Na początku września 2022 roku panie zostały oddelegowane na trzy miesiące do pracy na innych oddziałach. Kiedy po spotkaniu z dyrekcją stały zdenerwowane pod szpitalem i dwie z nich paliły papierosy, spotkał je dyrektor – za palenie i rzekome naciski na przełożoną wszystkie trzy dostały naganę. Sprawę prawomocnie wygrały później w sądzie.
ZOBACZ: Oszust w koloratce. Uciekł z milionami
- Powodem uchylenia tych kar było to, iż panie zostały ukarane dzień po terminie, a więc jakby ten niuans formalny sprawił, że kary wobec pań zostały uchylone, a nie dlatego, że zachowanie pań nie było naganne – mówi Paweł Aranowski, pełnomocnik szpitala.
- Sąd Okręgowy uznał, że nałożenie kary porządkowej nastąpiło z przekroczeniem dwutygodniowego terminu, od kiedy pracodawca dowiedział się o zaistnieniu tych wydarzeń. Po drugie: sąd podniósł także, że nie doszło do prawidłowego wysłuchania pracowników przez pracodawcę przed nałożeniem kary porządkowej. Cała rozmowa rozpoczyna się od informacji o nałożeniu kary porządkowej nagany, odczytaniu tej informacji, a dopiero później, w trakcie tej rozmowy następuje zapytanie, co panie na to i jak chcą się do tego ustosunkować. Tutaj ta chronologia została odwrócona – wyjaśnia Iwona Wiśniewska-Bartoszewska z Sądu Okręgowego w Płocku.
Pielęgniarki walczą o sprawiedliwość
W grudniu pielęgniarki miały wrócić do ZOL-u. Dyrektor nie zgodził się i zwolnił je dyscyplinarnie, chociaż były w okresie ochronnym. Poszły do sądu po zadośćuczynienie i obronę dobrego imienia. Na razie wygrały w pierwszej instancji.
- Nie mamy na dzisiaj uzasadnienia wyroku. Będzie uzasadnienie, będziemy wiedzieli, jakie są motywy rozstrzygnięcia. Panie domagały się przywrócenia do pracy, ale po przesłuchaniu bodajże kilku świadków, pełnomocnik ich słuchając, co świadkowie mówią o zachowaniu tych pań, zmienił zdanie, tak jakby przeczuwając, że sąd nie przywróci tych pań do pracy po tych zachowaniach, tylko najwyżej pójdzie na taki kompromis i zasądzi odszkodowanie – komentuje Paweł Aranowski, pełnomocnik szpitala.
ZOBACZ: Walczy o pieniądze ze zbiórki na córkę. Stowarzyszenie odmówiło
- I tutaj też ustawodawca wprowadza pewien rygor terminowy, bo nie można tego uczynić po upływie miesiąca, od kiedy pracodawca dowiedział się o tych okolicznościach, które stanowiłyby podstawę rozwiązania w tak zwanym dyscyplinarnym trybie umowy o pracę z pracownikiem – mówi Iwona Wiśniewska-Bartoszewska z Sądu Okręgowego w Płocku.
- Nie wyobrażałam sobie, że pracując 38 lat w jednym zakładzie pracy, mogę dostać po prostu po głowie na koniec – komentuje Agnieszka Kąkol, jedna ze zwolnionych dyscyplinarnie pielęgniarek.
- Jest to małe środowisko i tak naprawdę wystawiono mnie na ośmieszenie, na kpinę – dodaje kolejna pielęgniarka Urszula Niedziałkowska.
Czytaj więcej