Słup dymu sięgał czterech kilometrów. Zalecono ewakuację mieszkańców

We wtorek doszło do erupcji jednego z najaktywniejszych wulkanów na Filipinach, w wyniku której chmura popiołu wzbiła się na wysokość aż czterech kilometrów. Skutki eksplozji wzbudziły obawy o zdrowie okolicznych mieszkańców.
Wybuch wulkanu Mount Kanlaon na centralnej wyspie Negros, jednego z 24 najbardziej aktywnych wulkanów na Filipinach, wzbudził obawy dotyczące zdrowia z powodu opadu popiołu, który może pokryć pobliskie wioski. Do tej pory nie ma doniesień o ofiarach śmiertelnych.
ZOBACZ: Tragedia podczas interwencji niemieckiej policji. Nie żyje 32-letni Polak
Sekretarz ds. społecznych i rozwoju Filipin Rex Gatchalian zapewnił opinię publiczną, że władze są gotowe pomóc rodzinom dotkniętym klęską. Departament Opieki Społecznej i Rozwoju od poprzedniej erupcji tego samego wulkanu zgromadził 250 tys. paczek z jedzeniem, które mają służyć jako pomoc w razie kryzysowej sytuacji.
- Spodziewamy się, że liczba ewakuowanych może wzrosnąć, ale jesteśmy gotowi. Nasze pobliskie magazyny z jedzeniem są pełne - zapewnia Gatchalian.
Władze ogłaszają trzeci stopień zagrożenia wulkanu
Poprzednia erupcja wulkanu miała miejsce 9 grudnia ubiegłego roku. Wtedy pył wzrósł na wysokość prawie trzech kilometrów nad poziomem morza, co zmusiło tysiące mieszkańców okolicznych miejscowości do ewakuacji do schronisk. Jak poinformował Gatchalian - wulkan obecnie znajduje się w stanie zagrożenia trzeciego stopnia.
ZOBACZ: Czterolatek sparaliżował działania służb. Bawił się smartwatchem
Filipiny znajdują się w gronie krajów najbardziej narażonych na klęski żywiołowe. Rocznie w kraj uderza średnio 20 tajfunów. Według National Geographic na tym obszarze dochodzi do 90 proc. trzęsień ziemi i znajduje się tam 75 proc. wulkanów na świecie.
Czytaj więcej