To miała być archeologiczna sensacja. "Pośpieszono się"

Polska
To miała być archeologiczna sensacja. "Pośpieszono się"
Pixabay x Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej / Facebook
Sztylet znaleziony nad Bałtykiem

Sztylet, który niedawno odnaleziono nad Bałtykiem, miał być sensacyjnym znaleziskiem sprzed tysięcy lat. - Pośpieszono się z publikacją tej informacji - uważa archeolog dr. Radosław Biel, wskazując, że taka wersja jest "dość nieprawdopodobna". Do błędu przyznaje się również muzeum, które apeluje o zaprzestanie hejtu.

Przed tygodniem media w całym kraju obiegł news o bogato zdobionym sztylecie znalezionym w gliniastej bryle oderwanej od klifu na wybrzeżu Bałtyku. O znalezisku poinformowało Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej, które podało, że sztylet może mieć ok. trzech tys. lat, co - szczególnie przez nietypowe zdobienia - oznaczałoby, że jest to unikatowy artefakt.

 

Bardzo szybko w Muzeum Narodowym w Szczecinie przeprowadzono analizę fluorescencji rentgenowskiej (XRF), która miała potwierdzić wstępne przypuszczenia.

 

Medialny szum wokół odkrycia wywołał poruszenie w środowisku archeologicznym - zwłaszcza wśród specjalistów zajmujących się epoką brązu i wczesną epoką żelaza. Część środowiska podważa ustalenia muzeum - ustalenia te opublikowano na internetowych łamach czasopisma popularnonaukowego "Archeologia Żywa".

 

Pod analizą podpisali się: prof. dr hab. Justyna Baron, dr Karol Dzięgielewski, dr Marcin Maciejewski, dr Kamil Nowak, dr Dawid Sych, dr Katarzyna Ślusarska, mgr Paweł Dziechciarz, mgr Marcin Kasprowicz oraz mgr Albin Sokół.

Sztylet znad Bałtyku miał być unikatem. "Sceptyczne głosy pojawiły się od razu"

O komentarz PAP poprosiła dr. Radosława Biela - redaktora naczelnego "Archeologii Żywej", który pracuje także w Katedrze Antropologii na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. - Sama pomyłka w datowaniu nie jest problemem, to się zdarza. Pośpieszono się jednak z publikowaniem tej informacji, która nie do końca była sprawdzona. A media podawały tę informację dalej - powiedział dr Radosław Biel.

 

Jak dodał "sceptyczne głosy naukowców specjalizujących się w epoce brązu i wczesnej epoce żelaza pojawiły się od razu". Wskazywali oni, że - opierając się na badaniach metodą porównawczą - nie ma podobnych przedmiotów, datowanych na okres podawany przez muzeum, czyli ok. 3–2,8 tys. lat temu.

 

ZOBACZ: Przełomowe odkrycie w Wielkiej Brytanii. Ślady dinozaurów sprzed 166 mln lat

 

Zebrane przez nas głosy ekspertów, którzy dokonali wstępnej oceny znaleziska (na podstawie głównie formy i zdobień, a w dalszym stopniu także składu stopu przedstawionego w wynikach analizy XRF) są zbieżne i znacznie odbiegają od pierwszych komunikatów muzealnych. Zespół ten - powołany ad hoc z osób znanych nam z wcześniejszej współpracy - skłania się ku datowaniu przedmiotu na XVIII–XIX wiek n.e., z możliwym pochodzeniem z Bliskiego Wschodu - przekazał Radosław Biel.

"To dość nieprawdopodobne". Ekspert o sztylecie znalezionym nad Bałtykiem

Jak mówił, nawet jeśli ten sztylet faktycznie jest wykonany z mosiądzu, to w najlepszym przypadku - "co i tak jest dosyć nieprawdopodobne" - byłby z I w. p.n.e. - Dlatego eksperci o wiele bardziej skłaniają się ku temu, że jest to przedmiot stylizowany na antyczność i ma około 200-300 lat - podał archeolog. Zwrócił również uwagę, że podobnie datowany sztylet, niedawno oferowany na aukcji w Wielkiej Brytanii, wykazuje istotne podobieństwa stylistyczne.

 

Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej
Sztylet znaleziony nad Bałtykiem

Biel przypomniał też, że jeśli chodzi o przedmioty metalowe, ich datowanie jest szczególnie trudne, gdyż nie można w ich przypadku stosować popularnych metod bezwzględnego datowania, takich jak metoda radiowęglowa. - W tym przypadku można tylko przeprowadzić analizy składu chemicznego oraz badania metalograficzne, które pozwalają określić technologię wykonania czy region pochodzenia, ale nie dostarczają precyzyjnych informacji o czasie powstania - wskazał Radosław Biel.

 

ZOBACZ: Przełomowe odkrycie w Niemczech. "To jednak Europejczycy"

 

Jak mówił, znalezienie przedmiotu unikatowego należy do rzadkości. - Ze względu na bogatą historię rzemiosła niemal zawsze można znaleźć analogiczne obiekty w literaturze fachowej. Trudność może wynikać z tego, że młodsze przedmioty nie zawsze są uznawane za zabytki i rzadziej trafiają do publikacji naukowych, co mogło utrudnić identyfikację znaleziska przez muzeum - ocenił.

 

- Godna pochwały jest postawa odkrywców, którzy zgłosili przedmiot do muzeum! Ta sytuacja pokazuje jednak, jak istotne jest dokładne sprawdzenie informacji naukowej, zanim wypuścimy ją w świat. Dzięki temu unikniemy zamieszania i utrzymamy zaufanie do nauki - podsumował dr Biel.

Muzeum przyznaje się do błędu. "To dla nas lekcja pokory"

Dyrektor Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej Grzegorz Kurka napisał w poniedziałek w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych, że w komentarzach do znaleziska - obok głosów ciekawości i życzliwości - pojawiły się także opinie pochopne i krzywdzące. "Zamiast rzeczowej analizy i merytorycznej dyskusji, w wielu miejscach dominowały ironiczne komentarze, sugestie fałszerstwa, próby dezinformacji i emocjonalne oceny, formułowane bez znajomości faktów" - podkreślił dyrektor.

 

 

 

 

W rozmowie z PAP Grzegorz Kurka - podobnie jak w oświadczeniu - zaapelował o wyciszenie emocji wokół tematu sztyletu i zatrzymanie hejtu, który dotknął nie tylko Muzeum, ale przede wszystkim osoby, które znalazły sztylet. Kurka poprosił o wstrzemięźliwość w komentarzach umieszczanych na fanpage'u Muzeum.

 

ZOBACZ: Tajemnicze odkrycie na indyjskiej plaży. Ekolodzy szukają winnego

 

Dyrektor podkreślił po raz kolejny, że zaplanowane są interdyscyplinarne badania znaleziska, które pozwolą ustalić jego wiek i pochodzenie. Przypomniał, że sztylet znajduje się w dyspozycji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Kurka zaznaczył, że nie będzie teraz odnosił się do komentarzy, opinii naukowców publikowanych w mediach, bo "wszystko, co miał do przekazania, jest w oświadczeniu". 

 

"Dla nas to lekcja na przyszłość - wiemy, że nie należy formułować żadnych tez 'na gorąco'. A tym, którzy uważają, że tylko oni mają wyłączność na prawdę, warto przypomnieć: po drugiej stronie jest człowiek - który czuje, myśli i może po prostu nie wytrzymać niesprawiedliwej krytyki. Dla nas wszystkich to lekcja pokory. Dziękujemy z całego serca za wszystkie głosy wsparcia, słowa otuchy i życzliwości - są one dla nas niezwykle ważne" - podkreślił dyrektor w oświadczeniu.

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie