Zginął z rąk innego policjanta. Zaskakujące ustalenia o przebiegu interwencji

Polska
Zginął z rąk innego policjanta. Zaskakujące ustalenia o przebiegu interwencji
Polsat News
W "Państwie w Państwie" przedstawiono nowe ustalenia dot. tragedii przy ul. Inżynierskiej w Warszawie

"To swój", "policja" - takie krzyki miał usłyszeć policjant, który mierzył z broni do nieumundurowanego funkcjonariusza w trakcie interwencji na ul. Inżynierskiej w Warszawie. Mimo to padł śmiertelny strzał. "Państwo w Państwie" - dzięki materiałom z kamery nasobnej jednego z policjantów - odtworzyło sekwencję tragicznych wydarzeń. Do ustaleń odniosła się rzeczniczka KGP insp. Katarzyna Nowak.

Podczas interwencji na warszawskiej Pradze w listopadzie 2024 roku zginął policjant Mateusz Biernacki. Został postrzelony przez innego funkcjonariusza. Służby zostały wezwane na ul. Inżynierską do agresywnego mężczyzny wymachującego maczetą, który od miesięcy terroryzował najbliższą okolicę.

 

Program "Państwo w Państwie" odtworzył kolejność zdarzeń tamtej tragicznej interwencji. Było to możliwe dzięki kamerze nasobnej, którą miał na sobie jeden z policjantów. Po obejrzeniu nagrania ani wdowa po zastrzelonym policjancie, ani mundurowi nie byli w stanie uzasadnić decyzji funkcjonariusza Bartosza Z. o oddaniu strzału.

Tragedia na ul. Inżynierskiej w Warszawie. Ustalenia "Państwa w Państwie"

Jak wynika z ustaleń "Państwa w Państwie", niebezpiecznego mężczyznę obezwładnił w oficynie budynku pierwszy patrol policji, który był umundurowany. Jednym z funkcjonariuszy był Bartosz Z. Agresor - mimo, że leżał już na ziemi - nie słuchał poleceń służb i stawiał opór.

 

Chwilę później z drugiej strony wbiegł kolejny patrol, w którym był nieumundurowany policjant Mateusz Biernacki. Funkcjonariusz natychmiast ruszył do pomocy kolegom. Wówczas Bartosz Z. odskoczył od obezwładnionego i zbliżył się do bramy - tak jakby chciał ją otworzyć i uciec. Nie udało mu się to i wtedy wyciągnął broń.

 

W tej chwili umundurowany policjant krzyknął do niego: "To swój!" (co znaczy, że nieumundurowany jest z policji - red.). Potem jeszcze sam Biernacki powiedział: "Policja!". Mimo to funkcjonariusz przeładował broń i strzelił. 

 

ZOBACZ: Żałoba wśród policjantów na Pomorzu. "Beata, przecież to nie ten czas"

 

Jak przekazał autor materiału Leszek Dawidowicz, taki przebieg zdarzeń wynika z materiału zgromadzonego w sprawie do tej pory. Dodał, że sytuacja była bardzo dynamiczna i nie było dużo czasu na reakcję. 

 

Rafał Jankowski z NSZZ Policji, który był obecny przy odtwarzaniu zdarzeń powiedział, że nie wierzy w taki przebieg zdarzeń. - To brzmi mało wiarygodnie, nie wierzę, aby policjant strzelił do innego policjanta, wiedząc od innych funkcjonariuszy, że to jest także policjant - wyjaśnił.

Policja: Są trzy osoby, które wiedzą, jak przebiegała sytuacja

Mimo dziennikarskiego śledztwa i zebranych dowodów zdaniem insp. Katarzyna Nowak z Komendy Głównej Policji "są trzy osoby, które tam były i wiedzą, co było powiedziane, jak przebiegała sytuacja". 

 

- Szanuję państwa inscenizację, materiał dowodowy oraz źródła - podkreśliła w trakcie programu "Państwo w Państwie" insp. Nowak. 

 

ZOBACZ: Brutalny rozbój w willi pod Warszawą. Policja ujęła cztery osoby

 

- Ogromne ważne jest, po pierwsze z szacunku dla zmarłego i rodziny ustalić wszystkie fakty, a po drugie dla formacji, bo my też chcemy wiedzieć, co tam się stało, co zawiodło - przyznała. 

 

Na stwierdzenie prowadzącego "Państwo w Państwie" Przemysława Talkowskiego, że od zdarzenia mija czwarty miesiąc i wciąż trzeba czekać, insp. Nowak odpowiedziała, że "to jest śledztwo prokuratury i prokurator decyduje o tym, na jakim etapie, jakie informacje przekaże opinii publicznej". 

 

Według nieoficjalnych ustaleń sprawca śmiertelnego postrzelenia w przeszłości miał być wielokrotnie przenoszony z komendy na komendę oraz zdarzało mu się bawić bronią podczas interwencji. 

polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie