Poszedł na rezonans magnetyczny. Zmarł od wstrząsu anafilaktycznego

Polska
Poszedł na rezonans magnetyczny. Zmarł od wstrząsu anafilaktycznego
"Interwencja"
Pan Dominik zmarł w trakcie rutynowego badania

49-letni pan Dominik nie przeżył badania rezonansem magnetycznym w prywatnej klinice we Wrocławiu. Po podaniu kontrastu doznał wstrząsu anafilaktycznego. Jego rodzina wskazuje na zaniedbania. Kontrast podano, mimo że mężczyzna miał ku temu wyraźne przeciwwskazania: astmę i alergię. O to jednak - jak mówi rodzina - nikt nie pytał. Materiał "Interwencji".

Rodzina pana Dominika z Nowej Rudy na Dolnym Śląsku jest zrozpaczona. Jeden dzień zmienił jej życie na zawsze.

 

- Minuta po minucie będę widzieć, jak mój syn umierał bez pomocy ludzi, którzy nie powinni się tam znaleźć. Dusił się, umierał, a one nie wiedziały, co mu jest. Ja wszędzie go widzę: jadę samochodem, to w chmurach go szukam, jakiś ptak śpiewa i myślę, że to on, to jest tragedia - rozpacza pani Ewa.

 

- Tato był tak wzorowym człowiekiem, takim ojcem, że nic mu nie można było zrzucić - podkreśla pani Patrycja.

Nowa Ruda. Zmarł podczas rezonansu magnetycznego

Pan Dominik 24 stycznia 2023 roku postanowił pójść na rezonans do prywatnej kliniki we Wrocławiu. Na badanie namawiała go rodzina, gdyż mężczyzna uskarżał się na częste bóle brzucha.

 

- Tata miał problemy gastryczne, ale to były takie problemy spowodowane stresem - mówi pani Patrycja.

 

- Od dziecka miał alergię, był astmatykiem, leczył się, jak wielu ludzi - uzupełnia pani Ewa.

 

ZOBACZ: Chory został bez renty. Rodzina złozyła pozew przeciwko ZUS

 

Rezonans miał przebiegać sprawnie i zakończyć się w ciągu kilkunastu minut. Badanie poprzedziła krótka ankieta, którą pan Dominik wypełnił i podpisał. Około godziny jedenastej mężczyzna wszedł na salę.

 

- Pielęgniarka przekazała mojemu synowi, że może być ewentualnie pokrzywka albo wymioty, ale zapomniała powiedzieć, że może nastąpić zgon, jeśli ma się alergię - mówi pani Ewa.

 

Mijały kolejne minuty, a pan Dominik nie wychodził z badania. Jak się później okazało, po podaniu kontrastu mężczyzna dostał wstrząsu anafilaktycznego. Dopiero po godzinie wezwano na miejsce kartkę pogotowia i rozpoczęła się dramatyczna walka o życie.

 

ZOBACZ: Sąsiadują z cementownią. Mieszkańcy boją się o własne zdrowie i życie

 

- Nie mogli się wbić w żyłę, nie mogli prawidłowo podać adrenaliny, podali domięśniowo i to jeszcze za małą dawkę - wylicza pani Patrycja.

 

- Pielęgniarka nie potrafi rozpoznać, ratować, nie potrafi nic. W dobie takiej technologii medycznej klepie umierającego po plecach, a po takim długim czasie dają adrenalinę z dawką 0,3, jak dla dziecka - dodaje pani Ewa.

Prokuratura wszczęła postępowanie 

Kiedy pan Dominik trafił do szpitala, na ratunek było już za późno. Mężczyzna zmarł.

 

- Pojechał na rutynowe badanie, które nie powinno być szkodliwe, a z tego badania już nie wrócił. Prokuraturę zawiadomił lekarz w szpitalu - opowiada pani Patrycja.

 

ZOBACZ: Oddał dom i działkę w zamian za opiekę. Nie ma nic

 

Sprawą zajęła się prokuratura oraz rzecznik praw pacjenta, który dostrzegł szereg błędów, jakie popełniono w klinice.

 

- Pacjent nie został należycie poinformowany o tym, co może się wydarzyć, ankieta była taką ankietą blankietową. Później był reanimowany i tu też mamy szereg zastrzeżeń co do akcji ratunkowej - informuje Urszula Rygowska-Nastulak z biura Rzecznika Praw Pacjenta.

 

- Na górze ankiety było pytanie o to, na co pacjent choruje. Pani zapytała go, z czym on przyjechał, z jakimi dolegliwościami, a nie jakie ma choroby na co dzień – mówi pani Patrycja.

 

ZOBACZ: Piętnaście lat poszukiwań. Matka Iwony Wieczorek przerywa milczenie

 

- W ankiecie, która został mu podana, która miała zweryfikować ryzyko, nie zapytano, czy ma astmę. Zapytano za to, czy jest w ciąży, czy ma metalowe przedmioty w ciele. Placówka powinna opracować ankietę w taki sposób, który pozwala zweryfikować ryzyko, które pozwala bezpiecznie wykonać badanie. To badanie można było wykonać bez kontrastu. Personel nie był przygotowany, w sali nie było odpowiedniego wyposażenia, brak tzw. tacy antywstrząsowej powoduje opóźnienie całego procesu - zaznacza adwokat Ilona Kwiecień z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Klinika nie poczuwa się do odpowiedzialności

Dziennikarze "Interwencji" próbowali porozmawiać z osobą zarządzającą kliniką. Nie otrzymali jednak od niej jednak żadnej odpowiedzi ani drogą telefoniczną, ani na mailową.

 

- Udając się do podmiotu leczniczego: przychodni czy szpitala, pacjent powierza swoje życie i zdrowie lekarzom mając nadzieję, że zostanie wyleczony. Ustawa o zdrowiu wskazuje, że świadczenie zdrowotne powinno zostać udzielone z należytą starannością. W tym przypadku to bardzo zawiodło - zaznacza Urszula Rygowska-Nastulak z biura Rzecznika Praw Pacjenta.

 

ZOBACZ: Senior przeszedł na czerwonym świetle. Trafił skuty na komisariat

 

- Ani podmiot medyczny, ani ubezpieczyciel nie czują się odpowiedzialni za to zdarzenie - mówi adwokat Ilona Kwiecień.

 

- Mają wszystko gdzieś, czują się bezkarni i jak na razie to im faktycznie się udaje, bo nic z tym nikt nie zrobił - dodaje pani Patrycja, córka zmarłego.

Dwa lata bez odpowiedzi. Rodzina czeka na sprawiedliwość

Rodzina pana Dominika wciąż czeka na zakończenie sprawy. Minęły jednak dwa lata postepowania w prokuraturze i wciąż nie widać końca.

 

- Niestety w sprawach o tzw. błąd medyczny czas oczekiwania na opinie to jest od sześciu miesięcy do dwóch lat. W przedmiotowej sprawie wpłynęła opinia biegłych, prokurator podjął decyzję o zasięgniecie opinii uzupełniającej i ta opinia jest w trakcie realizacji - tłumaczy Karolina Stocka-Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

 

ZOBACZ: Stracili pieniądze we wpłatomacie. Ostrzegają przed niebezpieczeństwem

 

- Smutne jest to, że przez te dwa lata podmiot medyczny zdążył zmienić formę prawną na taką, która usprawnia mu unikniecie odpowiedzialności finansowej, a nie zdążył lub nie zmienił ankiety - zauważa adwokat Ilona Kwiecień.

 

- To nie jest chomik, tylko mój syn, który był dobrym człowiekiem i należał mu się ratunek. Nie pozwolę zamieść tego pod dywan. On powinien cieszyć się życiem - podsumowuje pani Ewa.

 

Materiał wideo "Interwencji" dostępny jest TUTAJ.

red. / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie