Piętnaście lat poszukiwań. Matka Iwony Wieczorek przerywa milczenie

Polska
Piętnaście lat poszukiwań. Matka Iwony Wieczorek przerywa milczenie
"Interwencja"
Iwona Główczyńska, matka Iwony Wieczorek

Piętnaście lat temu o sprawie Iwony Wieczorek mówiła cała Polska. Na początku wydawało się, że wszystko wyjaśni się w ciągu kilku dni. Dziś Iwona wciąż jest jak duch, który w środku miasta rozpływa się jak we mgle. Po latach milczenia jej matka postanowiła ponownie zabrać w tej sprawie głos. Materiał "Interwencji".

- To był chyba najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy tego nie zapomnę – powiedziała Iwona Główczyńska.

 

Przerażona matka, której zaginęło dziecko, od razu zgłosiła się po pomoc do policji, ale zderzyła się ze ścianą… Dziś uważa, że gdyby funkcjonariusze od razu solidnie wzięli się do pracy, to sprawa zostałaby szybko wyjaśniona.

 

- I ja się tego spodziewałam. Dziś na pytanie, co tam się wydarzyło, nikt mi nie odpowie - podkreśliła.

"Klasyczny schemat"

- Jako policja poszliśmy według takiego klasycznego schematu. Oczekiwaliśmy chyba wszyscy, że za moment ona się pojawi - przyznał Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego KGP i dodał: - Uważam, że sprawca jest zawsze w pierwszym tomie akt. Na dwustu pierwszych stronach. Myślę, że tak jest też w tej sprawie.

 

Sopot, 17 lipca 2010 roku. 19-letnia Iwona idzie z przyjaciółmi na dyskotekę. Około trzeciej nad ranem między młodymi ludźmi dochodzi do sprzeczki. W jej wyniku Iwona postanawia natychmiast wrócić do domu. Rusza pieszo w kierunku Gdańska. Krótko po tym ginie po niej wszelki ślad.

 

- Towarzystwo pokłóciło się o jakąś błahostkę, której nikt praktycznie jakoś nie przyswoił, nie pamięta - powiedział oficer operacyjny policji.

- Była dość duża zmowa milczenia wśród tych młodych ludzi, myśmy się starali to rozbić. Czy nam się to udało do końca? Myślę, że nie. Być może coś w nich tkwi jeszcze z tamtego wieczoru, z tamtych wydarzeń. Oni mają alibi - zaznaczył Marek Dyjasz.

Zaginięcie Iwony Wieczorek. W sprawę włączył się jasnowidz

Po zaginięciu Iwony Wieczorek w sprawę włączył się jasnowidz Krzysztof Jackowski. Razem z Pawłem P. udał się na teren pobliskich ogródków działkowych. Iwona i jej przyjaciele bawili się tam przed wyjściem do dyskoteki. Jako jedyni byliśmy świadkami tego, co stało się później.

 

- Wyszliśmy stąd około północy. O 2.57 wychodzimy z knajpy, bo sobie sprawdziliśmy na monitoringu. Szukaliśmy jej na własną rękę na początku. Sprawdzaliśmy, czy ktoś za nami nie wychodził, a przy okazji wiedzieliśmy dokładnie, o której my wychodzimy - mówił Paweł P.

 

- Pytałem go, czy dzwonił do niej, a on mówił, że telefon mu wysiadł. Ja mówię, że to dziwne, bo i jej wysiadł i tobie. I tak mnie tknęło coś, żeby mi pokazał telefon – opowiadał Krzysztof Jackowski, jasnowidz.

 

W trakcie wyszło na jaw, że Paweł P. ma dwa telefony. 

 

- Kolega nam teraz głośno powie, dlaczego wyjął dwa telefony i dlaczego - skoro ci się rozładował telefon - to niby nie dzwoniłeś, chociaż miałeś drugi? - pytał Jackowski.

 

- Bo drugi był w domu. Na imprezy nie chodzę z dwoma telefonami. Tylko z jednym – wyjaśnił Paweł P. i dodał: - Słuchajcie: ustalmy jedną rzecz. Jeżeli macie jej szukać wokół mojej osoby, to mam to w p*** i jutro jadę do Hiszpanii i mam wyj*** w to wszystko.

Zarzuty dotyczące kasowania plików

Później Pawłowi P. przedstawiono zarzut dotyczący kasowania plików z komputera w domu matki Iwony Wieczorek pod jej nieobecność. - W tej kwestii może się tylko wypowiedzieć prokuratura, a nie ja. Jestem pewna, że to policji wyjaśnił – mówi Iwona Główczyńska.

 

Po raz ostatni Iwonę zarejestrowała kamera miejskiego monitoringu. Na nagraniu jest wczesny ranek. Za dziewczyną podąża tajemniczy mężczyzna. Policji do dziś nie udało się go odnaleźć. Nie wiadomo, co widział, ani co wie na temat zniknięcia Iwony.

 

- Od samego początku mam jakieś takie mieszane odczucia odnośnie tego pana z ręcznikiem. Moja intuicja mówi mi, że to nie jest ta osoba. Mogła wsiąść do samochodu. Wsiąść, nawet nie myśląc o tym, że stanie jej się coś złego. I ktoś ją pozbawił życia. Ukrył zwłoki tak, że nie potrafimy ich odnaleźć – tłumaczy Iwona Główczyńska.

Umorzenie śledztwa 

W 2012 roku śledztwo w sprawie zaginięcia Iwony zostało umorzone. Dziesięć lat później na nowo podjęło je tzw. Archiwum X. Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Mimo to w sprawie nadal nie udało ustalić kompletnie nic.

 

Matka Iwony Wieczorek od kilku lat unikała publicznych wypowiedzi. Nam udzieliła obszernego wywiadu.

 

Kiedy pani obserwowała te czynności, przekopywanie plaży, to co pani czuła?

 

- Z jednej strony zadowolenie, że coś się dzieje, a z drugiej strony taki trochę niesmak, że dalej muszę czekać.

 

Ale miała pani takie poczucie, że te działania mają sens? Ciało ukryte na plaży?

 

- Ja nie jestem specjalistą w tej sprawie. Zostawmy takie rzeczy profesjonalistom.

Poszukiwania białego samochodu

Później policjanci z komendy stołecznej dołączyli do sprawy i pojawiła się kolejna publikacja:  kadr z monitoringu i poszukiwania jakiegoś białego auta. Jak to możliwe, że szukają tego auta dopiero kilkanaście lat po zaginięciu Iwony?

 

Tutaj wychodzą po prostu zaniedbania, które wynikły z pracy policji w Gdańsku, a teraz musi nadrabiać Archiwum X.

 

Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że sprawą Iwony będzie zajmował się inny prokurator.

 

- Może akurat jemu uda się dotrzeć do prawdy.

 

To jest pierwszy wywiad z panią od kilku lat, prawda?

 

- Tak. Byłam zmęczona tym wszystkim. A poza tym, byłam bardzo hejtowana.

 

Kiedy widzi pani kolejną publikację: "przełom w sprawie Iwony Wieczorek" – reaguje pani jakąś ekscytacją, emocją, czy macha pani ręką od razu?

 

- Nie może być przełomu w sprawie, skoro ja o tym nie wiem.

"Ja mu bardzo współczuję". Matka Iwony Wieczorek z apelem

Jeżeli Iwona padła ofiarą zbrodni, to ten, kto to zrobił, nadal jest między nami…

 

- Ja mu bardzo współczuję - powiedziała matka Iwony Wieczorek. 

 

Jak to?

 

Dlatego, że przez tyle lat musi bardzo uważać na siebie…

 

Będzie mu pani w stanie wybaczyć?

 

- Ja już mu wybaczyłam. Ja nie wybaczyłam tego dla niego. Ja wybaczyłam mu dla siebie. Dlatego, żebym ja mogła normalnie żyć.

 

Chce mu pani coś przekazać, powiedzieć? 

 

- Tak. Dla swojego spokoju niech wskaże miejsce, gdzie jest Iwonka. Żebym ja mogła ją odprowadzić na miejsce. Tam gdzie ona powinna być. A nie tam, gdzie w tej chwili jest. Bo możemy zakładać, że jest w różnych miejscach, na które sobie po prostu nie zasługuje. Myślę, że będę znała prawdę. Przez cały czas idę pod górę. Oczywiście - spadam. Wstaję i wspinam się dalej, ale tak naprawdę to ja to robię dla Iwonki. Bo ona by tego chciała. Ja to robię dla niej.

 

Pełen wywiad z Iwoną Główczyńską można zobaczyć TUTAJ.

ap/ sgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie