Rewolucja nad Morskim Okiem. Ekspert oburzony: To podważanie naukowych faktów

Polska
Rewolucja nad Morskim Okiem. Ekspert oburzony: To podważanie naukowych faktów
Pawel Murzyn/East News
Zmiana tras konnych nad Morskie Oko. Mają być krótsze i łagodniejsze

Nauka w Polsce nie ma znaczenia - twierdzi weterynarz i specjalista od koni dr Marek Tischner. To odpowiedź na nowe zasady dotyczące transportu konnego nad Morskim Okiem. Zgodnie z zapowiedzią trasa konnych przejazdów zostanie skrócona z siedmiu do trzech kilometrów. Tischner twierdzi, że badania prowadzone przez lata nie wykazały negatywnego wpływu pracy koni na tej trasie na ich dobrostan.

"Przez 15 lat badaliśmy wpływ pracy koni na tej trasie na zdrowie koni. Wyniki jednoznacznie wskazywały, że nie ma negatywnego wpływu na ich dobrostan. Mimo to jednym ruchem osób bez wiedzy o koniach podważono nasze ustalenia. Decyzja o skróceniu trasy budzi pytania o rolę nauki w procesach decyzyjnych. Okazuje się, że nauka w Polsce nie ma znaczenia - liczy się polityka i siła wpływu" - powiedział dr Tischner. 

 

ZOBACZ: Bryczka nad Morskie Oko z kasą fiskalną. "Trzeba koni pilnować, a kasę trzymać w ręku"

 

Specjalista podkreślił, że decyzja o skróceniu trasy nie wynika z troski o zwierzęta, a raczej z nacisków społecznych i politycznych: "Gdyby uznano, że skracamy trasę dla spokoju społecznego, to byłoby uczciwe, ale podważanie naukowych faktów to zły kierunek. Realizowane są cele polityczne, bez refleksji nad przyszłością" - dodał. 
 
Według Tischnera, konsekwencje decyzji mogą doprowadzić do likwidacji hodowli tych koni. "W ciągu trzech lat tych koni może już nie być. To nie tylko 300 koni pociągowych, ale także utrzymanie dla 60 rodzin, rolników i producentów sprzętu zaprzęgowego" - zaalarmował. 

Rewolucja nad Morskim Okiem. Co zastąpi konie na trasie?

Ekspert zaznaczył, że proponował współpracę z Uniwersytetem w Wiedniu, by uzyskać międzynarodową opinię o dobrostanie koni, ale nie było zainteresowania ze strony decydentów.  

 
W piątek ogłoszono, że transport konny do Morskiego Oka zostanie od przyszłego roku ograniczony do wysokości Wodogrzmotów Mickiewicza. Dalszy odcinek trasy mają obsługiwać elektryczne busy - ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała w Zakopanem, że resort finansuje zakup kolejnych 16 takich pojazdów. Wcześniej zakupiono cztery "elektryki".  
 
Konie będą wozić turystów na krótszym, łagodniejszym fragmencie drogi, a wozacy mają być zaangażowani do obsługi busów, by nie stracili możliwości zarobkowania. Pierwsze cztery elektryczne busy wyjadą na tą trasę już w długi weekend majowy. 

 

ZOBACZ: Turyści bili się o sanie. 5-letni Arek nad Morskie Oko dojechał sam. Na wózku inwalidzkim
 
Obrońcy zwierząt nadal jednak domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z trasy do Morskiego Oka. Twierdzą, że zwierzęta cierpią, ciągnąc wozy pod górę, a trasa jest zbyt wyczerpująca, by praca koni mogła odbywać się w humanitarnych warunkach

Nowe zasady na drodze do Morskiego Oka. "Na trasie nigdy nie padł żaden koń" 

Tezom tym przeczą jednak coroczne szczegółowe badania weterynaryjno-hipologiczne, w tym ortopedyczne, koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. W ubiegłym roku 303 z 307 koni zostało dopuszczonych do pracy na trasie, a dwa lata temu tylko dwa konie nie przeszły badań i zostały wycofane. Zasady pracy koni na górskim odcinku ściśle określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego.


Dr Tischner zwrócił uwagę, że na trasie nigdy nie padł żaden koń z powodu przeciążenia wozów, a incydentalnie zdarzały się potknięcia i przewrócenia koni, które następnie wstawały. Jak dodał, na tej trasie padły natomiast trzy konie, ale nie było to spowodowane wysiłkiem tylko nagłym zachorowaniem - pęknięciem aorty i kolką żołądkową oraz spłoszeniem przez nisko lecący śmigłowiec TOPR.

 

ZOBACZ: Proces o Morskie Oko na liście UNESCO. Trafiły na nią kolejne unikatowe dokumenty


Twierdzeń obrońców zwierząt nie potwierdziły również śledztwa różnych prokuratur. Z końcem ub.r. Prokuratura Rejonowa w Opatowie umorzyła dochodzenie w sprawie konia, który potknął się i upadł na drodze do Morskiego Oka. Zdaniem obrońców praw zwierząt doszło do znęcania nad zwierzęciem, ale wykluczyła to opinia biegłego lekarza weterynarii.

kk / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie