Pułapka przy sprzedaży auta. Tracą ogromne kwoty

Polska
Pułapka przy sprzedaży auta. Tracą ogromne kwoty
"Interwencja"
Ludzie zostają bez pieniędzy po sprzedaży auta. Ostrzegają przed pośrednikiem

Niebywała zuchwałość pośrednika w handlu samochodami. Michał Z. sprzedaje auta w imieniu klientów, ale nie przelewa im pieniędzy albo płaci jedynie niewielkie kwoty i to w wielu przelewach. Potrafi nawet sfałszować polecenie przelewu, by wyglądało, że wszystko idzie zgodnie z planem. Materiał "Interwencji".

Pan Mateusz z Tczewa w województwie pomorskim miał do sprzedania samochód. Postanowił skorzystać z usług pośrednika - Michała Z., który miał znaleźć kupca i auto sprzedać. Był to początek problemów.

 

 - To było Audi A4 B9 z 2018 roku. Wtedy warte 100 000 zł, na tyle opiewała kwota umowy. Pan Michał szukał kupców, zainteresowana była jakaś pani ze Szwecji, potem szukał po Polsce. I po jakimś czasie powiedział, że znalazł jakiego kupca w Holandii. Zaprosił mnie do siebie, spisaliśmy umowę kupna-sprzedaży tego auta, ale podpisała się na niej pani Agnieszka, jego żona. Pieniądze ze sprzedaży miały przyjść przelewem, napisaliśmy na umowie datę. To było chyba 14 dni - opowiada Mateusz Kreft.

 

ZOBACZ: "Interwencja". W kilka miesięcy miał kupić 27 aut. Nie ma pojęcia, o co chodzi

 

Ale pieniądze na koncie pana Mateusza nigdy się nie pojawiły. Pojawiły się za to wymówki ze strony pośrednika.

 

- Zaczął wymyślać jakieś dziwne historie, że przelewy nie dochodziły, później, że ma problemy finansowe, że te pieniążki się znajdą. Zaczął mi wysłać 1000 zł, potem znowu. Przez pół roku dostałem 36 tys. zł, w przelewach po 500, 1000 i 2000 tys. zł. Łącznie kwota 70 tysięcy się nazbierała, którą musi mi oddać. Komornik znalazł trzy konta, które były puste - wylicza.

"Interwencja". Oszustwo przy sprzedaży auta. Wielu poszkodowanych

Z usług tego samego pośrednika skorzystał też pan Kamil z okolic Gdańska. Pośrednik miał sprzedać jego dwa samochody. Jeden pan Kamil odzyskał z pomocą policji, drugi został sprzedany, a pieniądze za auto zniknęły.

 

- Skontaktował się proponując pomoc w sprzedaży. Miał przejąć całą kontrolę nad procesem sprzedaży. To był golf dwójka w wersji rzadkiej dość, z 1991 roku. Miał zostać sprzedany za 24 tys. zł. Miałem też hondę, która miała być sprzedana za 140 tys. zł. Pieniądze nigdy się nie pojawiły - mówi Kamil Szczekot.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Regularnie odprowadzał składki. Po wypadku został bez niczego

 

Marcin Sobecki od tego samego pośrednika kupił auto za 47 tysięcy zł. Po miesiącu samochód przestał jeździć. Naprawa kosztowała 37 tys. zł. Koszty naprawy zobowiązał się pokryć pośrednik. Ale tego nie zrobił.

Pułapka przy sprzedaży auta. Tracą ogromne kwoty

- Pan Michał wykazał chęć naprawy, a jak już przyszło do zapłaty, to się wymigiwał. Twierdził, że przelew zrobiła firma szwedzka, od której to auto zostało kupione. Dowiadywałem się w warsztacie, mijały tygodnie, a przelewu nie było. Pan Michał wysyłał potwierdzenia, że ta firma przelew zrobiła. Jak się w później okazało, strona szwedzka nic o tym nie widziała i dokumenty bankowe były sfałszowane. Warsztat auto naprawił i musiałem pokryć wszystkie koszty - tłumaczy Marcin Sobecki.

 

Działalność firmy pośrednika została w lutym tego roku wykreślona z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Pod adresami podanymi w ewidencji znajdują się jedynie awiza do odebrania korespondencji. Ostatecznie ekipie "Interwencji" udało się skontaktować z mężczyzną. Na rozmowę przed kamerą się nie zgodził, przesłał jednak oświadczenie.

 

Materiał wideo z "Interwencji" dostępny tutaj.

 

"Potwierdzam oficjalnie, że z kilkoma klientami nie udało mi się wywiązać z umowy, podkreślam jednak, że nigdy nie działałem z chęcią oszukania moich klientów. Każda z osób poszkodowanych ma już spłaconą część pieniędzy albo ustalony harmonogram spłaty, spłacam resztę aż spłacę wszystko oraz zadośćuczynię każdemu z osobna, cała sytuacja wyszła z wielu przyczyn, ale nie czas i miejsce, żeby się tłumaczyć. Korzystając z okazji chcę jeszcze raz oficjalnie i na łamach telewizji przeprosić wszystkich i dopóki żyję i pracuję to spłacę wszystko."

 

- Tych jego obietnic było bardzo dużo, przez pół roku usłyszałem historie tak niemożliwe: szpitale, dzieci, problemy z bankami, tych problemów było multum. Za każdy razem jak dzwoniłem upomnieć się o swoje pieniądze, słyszałem nową historię - komentuje Mateusz Kreft.

Michał Blus / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie