Ogromne protesty w Niemczech. Nie chcą dopuścić do władzy skrajnej prawicy
![Ogromne protesty w Niemczech. Nie chcą dopuścić do władzy skrajnej prawicy](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/mk/mkfarajcvr4kmemem8i13533xhea81dj.jpg)
Ponad 250 tys. osób protestowało w sobotę po południu w Monachium, stolicy Bawarii przeciwko niemieckiej skrajnie prawicowej partii AfD. Demonstracje nasiliły się na kilka tygodni przed wyborami do niemieckiego parlamentu. Niektórzy politycy chcą zapewnić sobie przychylność, już zadeklarowali, że nie podejmą współpracy z prawicową partią.
W zeszły weekend około 160 000 osób maszerowało w Berlinie, aby zaprotestować przeciwko niedawnym ustępstwom niemieckich konserwatystów wobec skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W sobotę 8 lutego odbyły się kolejne demonstracje, które przyciągnęły jeszcze większy tłum.
W Monachium na ulicach - według policyjnych szacunków - zebrało się około 250 tys. Niemców protestujących przeciwko AfD. Pierwotnie organizatorzy wiecu pod hasłem "Demokracja cię potrzebuje!" liczyli na 75 tys. uczestników. Ostatecznie jednak stwierdzili, że zgromadzonych mogło być jeszcze więcej, niż zakładają to statystyki służb. Agencja AFP podała, że niektórzy mówią o ponad 300 tys. zebranych.
Ogromne protesty w Niemczech. Obywatele mówią "nie" skrajnej prawicy
Organizatorzy przekazali, że marsz w Monachium miał na celu wysłanie "silnego sygnału na rzecz różnorodności, godności ludzkiej, spójności i demokracji". Gromadzeni, aby wyrazić swój sprzeciw wymachiwali transparentami, na których widniały napisy takie jak "Czerwona kartka dla AfD" lub "Demokracja albo Weidel + Musk".
ZOBACZ: Większość Niemców nie chce AfD w rządzie. Nowy sondaż
Demonstracje przeciwko skrajnej prawicy odbyły się w sobotę także w innym niemieckich miastach. Według niemiejskiej agencji prasowej dpa w Bremie na ulice wyszło ok. 25 tys. osób, w Hanowerze ok. 24 tys., a w Rostocku ok. 3 tys.
AfD jako skrajna prawica była przez lata izolowana w Niemieckim rządzie. Jednak 29 stycznia Bundestag niewielką większością głosów poparł wniosek chadecji, który wzywa m. in. do odsyłania na granicach osób ubiegających o azyl w Niemczech. Udało się to dzięki głosom AfD, co wywołało oburzenie części niemieckiej opinii publicznej. Ostatecznie projekt ustawy w sprawie ograniczenia imigracji nie uzyskał większości w niemieckim parlamencie.
Wybory do niemieckiego parlamentu. Kandydat na kanclerza wykluczył współpracę
W Niemczech zbliżają się wybory do Bundestagu (jedna z izb parlamentu Niemiec -red.). Mimo znacznej niechęci większości niemieckiego społeczeństwa, partia AfD zyskuje w sondażach. Plasuje się na drugim miejscu za prowadzącą wciąż chadecją.
Część niemieckich polityków zarzeka się, że nie podejmie współpracy ze skrajną prawicą. Takie stanowisko wyraził m.in. najpoważniejszy kandydat na kanclerza Niemiec Friedrich Merz, lider chadeków. Wyraził on gotowość do rozmów z socjaldemokratami (SPD) i Zielonymi, ale wykluczył współpracę z AfD.
- Po wyborach zobaczymy, jakie są możliwości utworzenia większości w niemieckim Bundestagu - zapowiedział Merz.
ZOBACZ: Sławomir Nitras krytykuje Elona Muska. "Trzeba odpowiadać poważnie i twardo"
Jednocześnie kandydat na kanclerza podkreślił, że CDU opowiada się za decyzjami politycznymi na rzecz Zachodu, Unii Europejskiej, euro i NATO. - AfD zasadniczo kwestionuje to wszystko i chce znaleźć swoje zbawienie i pokój, padając na kolana przed Putinem - ocenił lider chadecji.
- To nie nasza polityka. I tylko z tych powodów nie będzie żadnej formy współpracy, a nawet udziału rządu lub tolerancji w jakiejkolwiek formie. Zdradzilibyśmy nasz kraj. Zdradziłbym duszę CDU, gdybym kiwnął choćby małym palcem, by prowadzić taką politykę w Niemczech - dodał Merz.
Wybory do Bundestagu odbędą się 23 lutego.
Czytaj więcej