Podejrzewał zawał serca. 14 godzin czekał na SOR-ze

Polska
Podejrzewał zawał serca. 14 godzin czekał na SOR-ze
Interwencja
Andrzej Goński przez 14 godzin czekał na lekarza na SOR-ze w Wejherowie

Andrzej Goński przez 14 godzin czekał na lekarza na SOR-ze w Wejherowie. Choć miał podejrzenie stanu przedzawałowego, a wcześniej już jeden przeszedł, to nie doczekał pomocy. Zdesperowany udał się od innej placówki, gdzie stwierdzono zawał, a po koronografii wstawiono mu dwa stenty. Materiał "Interwencji".

66-letni Andrzej Goński z Wejherowa jest po zawale serca. Ma wstawiony stent. Na początku stycznia wróciły stare dolegliwości. Mężczyzna dostał skierowanie na oddział kardiologiczny w szpitalu, bo miał podejrzenie stanu przedzawałowego.

 

- Wieczorem, tak przed 22:00, doznałem takiego silnego bólu, że do żony mówię: jedziemy do szpitala na SOR do Wejherowa, bo ja mam chyba zawał serca. Uznałem, że będziemy szybciej niż karetka, bo do szpitala mamy dwa kilometry - pięć minut i jesteśmy na miejscu – wspomina pan Andrzej.

Wejherowo. Przyjechał z zwałem. Na pomoc czekał kilkanaście godzin 

Pan Andrzej aż 14 godzin czekał na kardiologa na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w wejherowskim szpitalu specjalistycznym. Do szpitala przyjechał w piątek po godzinie 22, a wyszedł w sobotę w południe. Konsultacji się nie doczekał.

 

- Zarejestrowano mnie i skierowano na tak zwany triaż. Na tym triażu, mówiłem, że już kiedyś przechodziłem zawał serca, że mam skierowanie - opowiada.

 

- Pacjent otrzymał tak zwaną opaskę żółtą, to jest opaska, która pokazuje, że stan zdrowia pacjenta nie wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej. Taki kolor to jest mniej więcej czas oczekiwania około dwóch godzin, natomiast pacjent został natychmiast striażowany i oczekiwał na przyjęcie przez lekarza. Mogę tylko dodać, co jest ważne, że w tym czasie na terenie SOR-u przybywało ponad 80 pacjentów, którzy między innymi wymagali tej pilnej pomocy – tłumaczy Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji Szpitali Pomorskich.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Trafili z mieszkań do "kołchozu". Ponieważ kolej buduje tunel

 

Dziennikarze "Interwencji" poprosili o komentarz Urszulę Rygowską-Nastulak z Biura Rzecznika Praw Pacjenta.

 

Reporter: Jeśli on przyjechał z zawałem albo stanem przedzawałowym, to jest oczywiste, że tej pomocy będzie wymagał jak najszybciej.

 

- Dokładnie tak. I dlatego są te kolory: czerwony - natychmiast, pomarańczowy - 10 minut, żółty - godzinę. I później w zależności od sytuacji, kiedy na przykład potrzebne jest zrobienie jakichś badań, kiedy jest pacjent i może poczekać, to jest 120 lub 240 minut.

 

- A nie 14 godzin…

 

- Dokładnie.

"Pacjent samowolnie opuścił szpital"

Specjalistyczny Szpital w Wejherowie należy do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Szpitale Pomorskie. W rozmowie z "Interwencją" dyrektor spółki ds. komunikacji poinformowała, że prowadzone jest wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.

 

- To nie jest tak, że czekał 14 godzin, ten pacjent miał konsultację lekarską, miał wykonane różnego rodzaju badania – mówi Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji Szpitali Pomorskich.

 

- Twierdzi, że nie miał konsultacji lekarskiej.

 

- Miał wykonaną konsultację lekarską.

 

- A kto go konsultował, lekarz?

 

ZOBACZ: "Interwencja". Tragedia podczas wakacji w Turcji. Dzieci Polki proszą o pomoc

 

- Lekarz konsultował. Pacjent samowolnie po około godzinie 12:00, tak przepuszczamy, bo nie mamy pełnej informacji ze względu na to, że był wywoływany kilkukrotnie, opuścił szpitalny oddział ratunkowy samodzielnie.

 

- Gdy zapytałem podczas pobytu przed wypisaniem na własną prośbę, dlaczego ten kardiolog nie przychodzi, to otrzymałem odpowiedź, że moje zdjęcie rentgenowskie jest nieopisane, a dopóki nie będzie opisane zdjęcie rentgenowskie, to kardiolog nie przyjdzie. Pytałem, dlaczego nie jest zdjęcie rentgenowskie opisane. "Ponieważ nie ma radiologa". Jeżeli rzeczywiście była taka sytuacja, że nie ma radiologa, nie może przyjść kardiolog, to niestety, to oni powinni mnie zawieźć do najbliższego SOR-u - ocenia Andrzej Goński.

 

- Podkreślam, że miał skierowanie na oddział kardiologiczny. Nie przyszedł z ulicy, bo się źle poczuł. Mogę poczekać pół godziny, godzinę, dwie, trzy, no niech cztery, bo tam jakiś zabieg czy cokolwiek się dzieje na oddziale, ale tyle godzin to już bez przesady - dodaje Janina Gońska, żona pana Andrzeja.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Wskazał policji złodziei auta za pół miliona. Służby są bezsilne

 

- Nie zawsze jest tak, że od razu przyjmuje lekarz danej specjalizacji. Natomiast on był cały czas pod opieką lekarską, pod opieką pielęgniarską, ratowników medycznych. Powinien czuć się tam naprawdę bezpiecznie. Na SOR-ze nie ma nigdy specjalizacji ze wszystkich oddziałów. Natomiast jest tak zwany lekarz dyżurny, który przyjmuje też pacjentów kardiologicznych - mówi Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji Szpitali Pomorskich.

 

Reporterka: Sprecyzuję moje pytanie - czy był lekarz kardiolog na dyżurze na SOR-ze? Czy pana Andrzeja konsultował kardiolog tego dnia?

 

Małgorzata Pisarewicz: Nie zdążył ze względu na to, że pan samowolnie opuścił szpitalny oddział ratunkowy.

Pacjent pojechał do innego szpitala. "Okazało się, że stan jest bardzo poważny"

Po kilkunastu godzinach bezskutecznego oczekiwania na kardiologa, pan Andrzej pojechał do innego szpitala. Tam po badaniach kardiologicznych okazało się, że jego stan jest bardzo poważny.

 

- Powiedziano mi przy wypisie na własną prośbę, żebym wiedział, że mam uszkodzone serce. Ja ponownie zapytałem: to kiedy w końcu kardiolog przyjdzie? "Nie wiemy" - mówi pan Andrzej.

 

Mężczyzna udał się do innego szpitala, gdzie wcześniej był operowany.

 

- Następnego dnia mi koronografię zrobili, wywiad ze mną przeprowadzili i stwierdzili, że stan mój jest poważny. Okazuje się, że miałem zwężenie na 90 procent, 75 procent i 50 procent zwężenia na żyle, dlatego lekarz opisał, że to był zawał serca, ostry stan. Wstawiono mi dwa stenty, no i potem doszedłem jakoś tak do siebie – dodaje.

 

ZOBACZ: "Interwencja". W kilka miesięcy miał kupić 27 aut. Nie ma pojęcia, o co chodzi

 

- W naszej ocenie najbardziej niepokojącym jest fakt tego długiego oczekiwania przez pacjenta na zajęcie się nim, na kontakt z lekarzem. Mamy sporo zgłoszeń dotyczących niewłaściwej opieki na SOR-ach, a przede wszystkim tego czasu oczekiwania. Na przestrzeni ostatnich lat 2022-2024 takich zgłoszeń średnio mieliśmy 3000 rocznie, ale to stanowi i tak 3,5 proc wszystkich zgłoszeń, które są zgłaszane do Rzecznika Praw Pacjenta - informuje Urszula Rygowska-Nastulak z Biura Rzecznika Praw Pacjenta.

 

- To był dzień, gdzie zderzyłem się z prawdziwą rzeczywistością SOR-u… Nie jest taką rzeczywistością sprzedawaną nam w mediach, że proszę bardzo: priorytety są, kolory, można sobie zobaczyć przez internet, jak długo się będzie czekało na przyjęcie: 10, 20 czy 30 minut… Jest to wszystko nieprawda, rzeczywistość jest okrutna - podsumowuje Andrzej Goński.

Artur Pokorski / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie