Lokale otwarte. Na Białorusi trwają "wybory" prezydenckie

aktualizacja: Świat
Lokale otwarte. Na Białorusi trwają "wybory" prezydenckie
president.gov.by
Alaksandr Łukaszenka

Białorusini od godziny ósmej czasu lokalnego mogą głosować w "wyborach" prezydenckich. Alaksandr Łukaszenka zamierza sięgnąć po swoją siódmą kadencję. Białoruska opozycja elekcję nazywa "bez-wyborami", ponieważ nie ma ani realnych przeciwników, ani szans na demokratyczny proces.

Alaksandr Łukaszenka rządzi na Białorusi od 31 lat. W "wyborach" kandydatów jest pięciu, ale trzech to liderzy proreżimowych partii. Startuje też Hanna Kanapacka, była członkini zlikwidowanej, opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.

 

Lokale wyborcze otwarte są od godz. 8:00 do 20:00 czasu lokalnego, ale jedynie w kraju. Białoruskie władze nie przewidziały otwarcia zagranicznych punktów do głosowania.

 

Liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska oświadczyła, że wyniku niedzielnych wyborów nie uznają ani jej rodacy, ani społeczność międzynarodowa. Podobnie Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wzywa kraje Wspólnoty, by nadal nie uznawać Łukaszenki za prezydenta.

 

Alaksandr Łukaszenka stwierdził, że rezolucja PE jest "pełzaniem gadziny" przed Waszyngtonem.

Radosław Sikorski o białoruskich wyborach. "Nie do zniesienia"

Do organizowanych na Białorusi wyborów odniósł się Radosław Sikorski. "Oczekiwanie kto zostanie ogłoszony zwycięzcą jest nie do zniesienia" - ironizował w mediach społecznościowych szef polskiego MSZ.

 

ZOBACZ: "Polska stawiana za wzór". Sikorski o pierwszej rozmowie z nowym Sekretarzem Stanu USA

 

"Przy okazji, proszę media o nienazywanie Aleksandra Łukaszenki ostatnim dyktatorem Europy bo to nie fair. W złodziejstwie, represjach i agresji międzynarodowej Władimir Putin go dogonił i przegonił" - dodał Sikorski.

 

W niedzielę w Warszawie odbywa się marsz Białorusinów pod hasłem "Nie mój wybór". W zgromadzeniu udział bierze Swiatłana Cichanouska.

"Wybory" prezydenckie na Białorusi. Zachód nie uznaje Łukaszenki

Podczas poprzednich wyborów w 2020 roku, mimo aresztowania głównych przeciwników Łukaszenki - Siarhieja Cichanouskiego i Wiktara Babaryki, doszło do masowych protestów przeciwko władzy. Ostatecznie dopuszczono do wyborów Swiatłany Cichanouskiej, która według niezależnych podliczeń elekcję wygrała. Tymczasem władze ogłosiły, że wygrał Łukaszenka z wynikiem 81 proc.

 

ZOBACZ: Białoruś idzie głosować. "Kolejne sfingowane wybory"

 

Masowe protesty, ich brutalne tłumienie, represje polityczne i szeroka emigracja Białorusinów z kraju sprawiły, że kraje zachodnie nie uznają Łukaszenki za prawowitą głowę państwa. Rządy zachodnie utrzymują relacje z białoruską opozycją, choć jej realny wpływ na sytuację na Białorusi jest niewielki.

jk / polsatnews.pl/PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie