Wielki protest w Waszyngtonie. Przeciwnicy Trumpa wyszli na ulice
Na dwa dni przed inauguracją Donalda Trumpa na prezydenta USA ulicami Waszyngtonu przeszedł marsz sprzeciwu wobec przyszłego przywódcy, w którym wzięły udział tysiące Amerykanów. Demonstranci skandowali hasła dotyczące m.in. legalnej aborcji i obrony imigrantów.
"To imigranci utworzyli ten kraj", "To imigranci uczynili Amerykę wielką" - to tylko niektóre z haseł, które pojawiły się na transparentach manifestantów, którzy w sobotę postanowili wyrazić swój sprzeciw wobec zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczących m.in. wielkiej akcji deportacyjnej wymierzonej w nielegalnych migrantów.
Marsz, który zgromadził tysiące przeciwników przyszłego przywódcy Stanów Zjednoczonych, został zorganizowany, by zademonstrować społeczny opór i niezadowolenie części Amerykanów z nadchodzącej wielkimi krokami prezydentury.
Tysiące Amerykanów protestują przeciwko Donaldowi Trumpowi
Najwięcej haseł wznoszonych przez protestujących dotyczy tematyki dostępu do legalnej aborcji. - Co prawda Trump powiedział, że nie podpisze ogólnokrajowego zakazu aborcji, ale ludzie mu nie wierzą - relacjonowała obecna na proteście reporterka Polsat News, Magda Sakowska.
WIDEO: Wielki protest w Waszyngtonie. Na ulicach tysiące przeciwników Trumpa
Zapowiedzi prezydenta-elekta dotyczące zwiększenia wydobycia ropy i gazu i odrzucenie przedstawienia się na zieloną energię doprowadziły do pojawienia się podczas manifestacji aktywistów działających na rzecz obrony klimatu. Wśród wznoszonych transparentów przebijają się też flagi Palestyny.
ZOBACZ: Zaprzysiężenie Donalda Trumpa. Nastąpiła nagła zmiana planów
Część protestujących ma świadomość, że ich sobotnia manifestacja nie jest w stanie powstrzymać ustanowienia Donalda Trumpa 47. prezydentem USA. - Jak mówią, są dzisiaj w Waszyngtonie, aby poczuć swoją siłę, pokazać ludziom, że nie są bezczynni, mogą wyrazić swój sprzeciw i jeśli będą zjednoczeni, to będą działać na rzecz postulatów, które są dla nich ważne, a którym zagraża - według nich - Trump - opowiadała reporterka Polsat News.
Plany na pierwsze dni prezydentury Trumpa
W piątek wieczorem Donald Trump potwierdził, że w związku z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, uroczystość inauguracyjna zostanie przeniesiona sprzed budynku Kapitolu do jego wnętrza. W oświadczeniu zamieszczonym na swojej platformie społecznościowej Truth Social prezydent-elekt stwierdził, że "nie chce, aby ktokolwiek ucierpiał lub odniósł jakiekolwiek obrażenia" w obliczu mroźnych temperatur.
Republikanin zapowiedział, że chwilę po wejściu do Gabinetu Owalnego zamierza pochylić się nad kwestią ułaskawień dla wielu z protestujących, którzy wzięli udział w wydarzeniach z 6 stycznia 2021 r., podczas których rozgoryczeni wynikiem wyborów zwolennicy Trumpa wkroczyli do Kapitolu, nie chcąc dopuścić do zatwierdzenia Joe Bidena jako kolejnego prezydenta USA.
ZOBACZ: Trump zamierza ruszyć z wielką akcją dzień po inauguracji. Chodzi o migrantów
Wkrótce później przyszły przywódca Stanów Zjednoczonych ma zamiar rozpocząć szeroko zakrojoną akcję aresztowań nielegalnych imigrantów. Pierwszym miastem, w którym dojdzie do działań, ma być Chicago; następnie deportacje mają dotknąć również innych rejonów kraju.
- Chwilę po mojej inauguracji rozpoczniemy największą akcję deportacji w historii Ameryki - zapowiadał już w styczniu ubiegłego roku Trump.
Czytaj więcej