Wojsko zgubiło miny, porucznik usłyszał zarzuty. Teraz przerywa milczenie

Polska Dawid Skrzypiński / sgo / polsatnews.pl
Wojsko zgubiło miny, porucznik usłyszał zarzuty. Teraz przerywa milczenie
Dawid Wolski/East News
Porucznik przerywa milczenie w sprawie zgubienia min (zdjęcie ilustracyjne)

- Honor żołnierza nie pozwala mi dalej pracować w tej instytucji - mówi porucznik Michał Krawczyk ze składu amunicji w Hajnówce, który zabezpieczał transport min do miejscowości Mostów. Zdaniem żołnierza wysyłka przebiegła zgodnie z procedurami. Po zlokalizowaniu min przy magazynie IKEA, to on wysłał ekipę na miejsce. Por. Krawczyk usłyszał zarzuty prokuratorskie i postanowił odejść ze służby.

Dziewiątego stycznia Onet i Wirtualna Polska opisały sprawę zgubienia ponad 200 min przez Wojsko Polskie. Ładunek był transportowany pociągiem ze składu amunicji w Hajnówce na Podlasiu do składu w Mostach pod Szczecinem. Okazało się, że skrzynie z minami przez kolejnych 10 dni krążyły po Polsce w wagonach, które zostały przekazane PKP do celów cywilnych. Ostatecznie zostały znalezione w magazynie IKEA w miejscowości Orla. 

Wojsko zgubiło miny. Porucznik zdradza szczegóły transportu 

Porucznik Michał Krawczyk w rozmowie z Onetem przyznał, że zabezpieczał transport min z Hajnówki do Mostów, który wyruszył 3 lipca 2024 roku. Do składu w Mostkowie pociąg dotarł 4 lipca około 23:30. Mimo wcześniejszych zapewnień w jednostce nie było magazynierów, a jedynie wartownicy oraz kierowca autobusu, który miał odwieźć strażników do jednostki w Łomży. Wagony zostały sprawdzone - plomby nie były zerwane. Rozładunek rozpoczął się kolejnego dnia. Krawczyk wrócił na miejsce wraz ze swoimi żołnierzami. Przywiózł stosowną dokumentację, a także z rampy przyglądał się rozładunkowi.  

 

ZOBACZ: Wojsko zgubiło miny przeciwpancerne. Senator Lewicy uderza w szefa MON

 

- Pamiętam, że pytałem oficera o rozładunek, a on powiedział, że wszystko się uda zgodnie z planem. Wskazał wtedy ręką na maszty, na których były zamocowane kamery, mówiąc, że specjalnie na ten rozładunek jest przygotowany system monitoringu. Mówię o tym dlatego, że na tym monitoringu dokładnie było widać, kto co rozładowuje i jaki towar opuścił wagony, a jaki nie - stwierdził.  

 

Wojskowy otrzymał telefon z informacją, że rozładunek zakończył się 5 lipca około godz. 18, a wagony zostaną przekazane PKP następnego dnia. O zgubieniu min dowiedział się 16 lipca. Wówczas w obecności magazyniera i kierownika środków bojowych zadzwonił do kierownika składu amunicji w Mostach. - Powiedziałem, że nie ma takiej możliwości, żeby cokolwiek od nas nie wyszło, bo cała droga ładunku z magazynu aż do zaplombowanego wagonu jest u nas monitorowana. Pojazdy, które woziły miny z magazynu na rampę, były dodatkowo bez plandek. Jesteśmy więc w stanie udowodnić, że od nas wyszło wszystko, co do jednej miny - mówił Onetowi. 

Miny znalazły się przy magazynie IKEA. "Koło wagonów kręcili się ciekawscy" 

Tego samego dnia otrzymał kolejny telefon z wiadomością, że wagon z minami odnalazł się przy magazynie IKEA w miejscowości Orla około 30 km od Hajnówki. Na miejsce został wysłany transport - kierowca przeszkolony do transportu niebezpiecznych ładunków oraz czterech magazynierów. Wojskowy przyznaje jednak, że "wpisał do rozkazu podstawę inną niż faktyczna". Odnotowano, że żołnierze jadą po drzewo, a nie po miny. Krawczyk tłumaczy, że zależało mu na tym, aby o sprawie dowiedziało się jak najmniej postronnych osób. 

 

ZOBACZ: Zmiany w armii po zgubieniu min. Jest nowy szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych

 

- Gdybyśmy wpisali rzeczywisty powód, wielu niepowołanych ludzi dowiedziałoby się o niebezpiecznym ładunku. Nie chcieliśmy, aby postronne osoby kręciły się przy tych wagonach. Proszę pamiętać, że one stały w IKEA w ogólnie dostępnym miejscu - podkreślił.  Gdy wojskowi dojechali na miejsce "koło tych wagonów już kręcili się ciekawscy". Ładunek załadowano na ciężarówkę, a transport bezpiecznie wrócił do Hajnówki. 

Wojsko zgubiły miny. Porucznik zdradził powody odejścia 

Porucznik Michał Krawczyk został wezwany do prokuratury w charakterze podejrzanego. Początkowo czynności miały odbywać się w Szczecinie, jednak ostatecznie przesłuchanie odbyło się w Białymstoku. Wojskowy twierdzi, że postawiono mu zarzuty zanim został przesłuchany. Pierwszy dotyczy krótkotrwałej utraty środków bojowych, a drugi podania nieprawdy w rozkazie. 

 

ZOBACZ: "Nieprawdziwe informacje". Wojsko reaguje na doniesienia po śmierci żołnierza

 

- Powodem mojego odejścia było to, jak zostałem potraktowany przez przełożonych w Inspektoracie Wsparcia i prokuraturę wojskową w Szczecinie. Honor żołnierza nie pozwala mi dalej pracować w tej instytucji - przekazał żołnierz. 
 
Jego zdaniem za ładunki wyjeżdżające ze składów amunicji odpowiadają "osoby funkcyjne odpowiedzialne za rozładowanie min i sprawdzenie wagonów przed wyjazdem ze składu w Mostach oraz na ich przełożonych". Wojskowy podkreśla, że zarówno on jak i jego podoficer wielokrotnie sprawdzali takie transporty. 

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie