Zapytali Ukraińców o ustępstwa wobec Rosji. Wyraźna zmiana w sondażu
Wśród Ukraińców wzrósł odsetek osób gotowych na ustępstwa terytorialne wobec Rosji - wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego w tamtym kraju. Znawca tematyki wschodniej Andrzej Łomanowski stwierdził na antenie Polsat News, że niechęć do mobilizacji, jaka występuje zwłaszcza u młodych osób, przekłada się na spadek poparcia dla Wołodymyra Zełenskiego.
Naukowcy z Międzynarodowego Instytutu Socjologii w Kijowie (KIIS) od maja 2022 roku prowadzą regularne badania dotyczące gotowości ludności ukraińskiej do ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji, co miałoby szybciej zakończyć wojnę. Jak wynika z najnowszego sondażu tej instytucji, doszło do nagłej zmiany w poglądach u części społeczeństwa.
ZOBACZ: Rosjanie w potrzasku. Ukraińska ofensywa osłabia kontrolę nad Krymem
W okresie między majem a październikiem ubiegłego roku odsetek respondentów, którzy wykazywali akceptację wobec opcji przekazania części ziem Kremlowi, utrzymywał się na stałym poziomie - w granicach 32 procent. Jednak w badaniu wykonanym w dniach 2-17 grudnia odnotowano gotowość do terytorialnych ustępstw wyraziło 38 procent ankietowanych.
KIIS wskazuje, że zmniejszył się również odsetek Ukraińców, którzy w zdecydowany sposób sprzeciwiają się możliwości oddania ziem Rosji. Gdy na początku października było to 58 procent respondentów, w najnowszym badaniu mowa już o 51 procentach.
Mobilizacja w Ukrainie. "Społeczeństwo postawiło opór"
Instytut przypomniał też sondaże przeprowadzone od maja 2022 roku do analogicznego miesiąca w roku kolejnym. Wówczas na ustępstwa terytorialne gotowych było około 8-10 procent ankietowanych, a radykalnie sprzeciwiało się im 82-87 procent.
Goszczący w piątkowym "Punkcie widzenia Jankowskiego" znawca tematyki wschodniej i wieloletni korespondent polskich mediów w Kijowie i Moskwie Andrzej Łomanowski przyznał, iż Ukraina mierzy się z podobnym problemem, z którym zmaga się obecnie Rosja: niechęcią społeczeństwa do mobilizacji wojskowej.
- Wystarczy spojrzeć na ten legion ukraiński, którego nie udało się u nas sformować. To miało być kilka tysięcy Ukraińców, a było 150 czy 200. Ci, którzy wyjechali za granicę, nie chcą walczyć. To samo jest na terenie Ukrainy (...). W momencie rozpoczęcia mobilizacji na Ukrainie społeczeństwo zaczęło stawiać opór - tłumaczył.
Ukraińcy tracą chęć do walki? "Wyraźny wskaźnik zmęczenia"
Łomanowski powoływał się na liczne przypadki ucieczek Ukraińców za granicę i dezercji. Jak stwierdził, wielu z mających być wcielonymi do armii broniącego się kraju "woli utopić się w rzece na granicy z Rumunią", byle tylko wydostać się z kraju.
- Jednocześnie to stare wojsko, które jest na linii frontu ma duże pretensje do Zełenskiego, że to wszystko jest "za późno i za mało", a te nowe wojsko, które udało się uzbierać, po prostu nie chce iść na front. Jest to wyraźny wskaźnik zmęczenia, zniechęcenia, niechęci do walki - tłumaczył w rozmowie z Grzegorzem Jankowskim.
ZOBACZ: Łukaszenka eliminuje opozycję. Tym razem sięga po nową metodę
Ekspert powiedział ponadto, że dowódcy starszych ukraińskich oddziałów skarżą się, że nowi, młodzi rekruci raczej uciekną z okopów niż będą w nich walczyć. W jego ocenie realna niechęć części Ukraińców do Zełenskiego nie jest jednak widoczna w badaniach socjologicznych.
- Oni są narodem bardzo zdyscyplinowanym i jeśli wybrali sobie dowódcę, to będą za nim bardzo długo szli. Oni mają taką kozacką mentalność, że jak raz wybraliśmy hetmana, to idziemy za nim. A jak przegra, to go powiesimy, powiem tak w brutalnym skrócie - przekonywał.
Oczy świata zwrócone na Donalda Trumpa. Co z rozmowami z Putinem?
Zmiana nastrojów wśród badanych w sondażu KIIS Ukraińców może być związana też z wygraną Donalda Trumpa. Prezydent elekt USA od dłuższego czasu zapowiadał, że gdy powróci do Białego Domu, zakończy wojnę w jeden dzień, za pomocą jednego telefonu. Republikanin przekonywał, że konflikt musi się zakończyć jak najszybciej.
Na temat opcjonalnych rozmów Putina z Trumpem w sprawie zawieszenia walk i rozpoczęcia negocjacji pokojowych wypowiedział się m.in. były ambasador USA w Rosji Michael McFaul. Wyraził przekonanie, że prezydent elekt może zmusić dyktatora z Kremla do negocjacji wyłącznie w przypadku, gdy rosyjska armia nie będzie miała możliwości kontynuowania działań ofensywnych.
- Putin będzie prowadził poważne negocjacje dopiero wtedy, gdy rosyjskie siły zbrojne nie będą już mogły zajmować większego terytorium Ukrainy, lub, jeszcze lepiej, choć to mniej prawdopodobne, gdy rosyjscy żołnierze zaczną tracić pozycje - podkreślił.
Jednocześnie, zdaniem McFaula, wyzwaniem będzie także przekonanie prezydenta Ukrainy do zakończenia działań militarnych. Zełenski będzie musiał pójść na "gorzkie ustępstwa, pozwalając gigantycznej części swojego kraju pozostać pod rosyjską okupacją".
Czytaj więcej