Kosiniak-Kamysz o radykalnych krokach wobec pijanego żołnierza. "Nie ma pobłażania"

aktualizacja: Polska Paweł Sekmistrz / polsatnews.pl/PAP
Kosiniak-Kamysz o radykalnych krokach wobec pijanego żołnierza. "Nie ma pobłażania"
PAP/Adam Warżawa
Władysław Kosiniak-Kamysz zabrał głos w sprawie pijanego żołnierza

"Nie ma pobłażania dla takiego bandyckiego zachowania" - napisał Władysław Kosiniak-Kamysz o incydencie z pijanym żołnierzem, który strzelał do samochodu w Mielniku. Szef MON zapowiedział, że mężczyzna zostanie niezwłocznie wydalony ze służby. Prokuratura wystosowała komunikat, w którym poinformowała, w jaki sposób tłumaczył się zatrzymany.

"Żołnierz strzelający do samochodu w miejscowości Mielnik poniesie odpowiedzialność karną oraz zostanie natychmiast wydalony ze służby" - zapowiedział Władysław Kosiniak-Kamysz we wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych.

 

Zachowanie mężczyzny, który ostrzelał samochód, w którym znajdowała się 13-letnia dziewczynka, minister obrony narodowej określił mianem "bandyckiego".

 

Incydent z udziałem pijanego żołnierza. Wojskowy usłyszał zarzuty

Wcześniej Polsat News potwierdził, że w czwartek po południu 25-letni żołnierz, który od grudnia ubiegłego roku służył na granicy polsko-białoruskiej, usłyszał cztery zarzuty.

 

Chodzi o usiłowanie zabójstwa, kierowanie gróźb karalnych, przekroczenie uprawnień oraz wprawienie się w stan nietrzeźwości podczas służby (przestępstwo z części wojskowej Kodeksu karnego).

 

ZOBACZ: Pijany żołnierz strzelał na Podlasiu. Są zarzuty dla 24-latka

 

Mężczyzna tylko częściowo przyznał się do winy, mówiąc, że wypił pół litra wódki i nie chciał zabić. Prokuratura zamierza wnioskować do sądu o jego aresztowanie, wniosek zostanie rozpatrzony w piątek. Śledztwo prowadzi dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, formalnie podlegający Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.

Wojskowy się tłumaczy. Wypił, bo chciał zredukować stres?

Jak wynika z opisu czynu zarzucanego podejrzanemu, który prokuratura zamieściła w wydanym w czwartek późnym popołudniem komunikacie, na drodze koło placówki SG w Mielniku (w jej pobliżu stacjonują żołnierze z tamtejszego zgrupowania) żołnierz zatrzymał osobowego volkswagena golfa "bez uzasadnionej przyczyny, oddając przy tym strzały w powietrze z broni służbowej" (karabinek Grot) przy użyciu amunicji ostrej, a następnie mierzył z tej broni w kierunku osób jadących tym samochodem i groził im śmiercią; potem oddał strzał w kierunku odjeżdżającego auta.

 

Zarzuty podejrzany 25-latek usłyszał dopiero wtedy, gdy wytrzeźwiał. W prokuraturze złożył krótkie wyjaśnienia. Z informacji PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa wynika, że miał zasłaniać się niepamięcią z powodu wypitego alkoholu, ale też zapewniać, że nie chciał nikogo zabić.

 

Prokuratura podała w komunikacie opublikowanym późnym popołudniem, że częściowo przyznał się on do zarzucanych mu czynów, twierdząc jednocześnie, że nie pamięta wszystkich okoliczności zajścia. "Wskazał, iż będąc pod wpływem alkoholu, który spożył w celu zredukowania stresu związanego ze służbą, oddaliwszy się wraz z bronią w kierunku pobliskiej drogi, zatrzymał poruszający się nią pojazd. Przyznał, że oddawał strzały w powietrze, ale nie pamięta by strzelał w kierunku pojazdu. Wskazał, że prawdopodobnie chciał wyłącznie przestraszyć pokrzywdzonych" - poinformowała prokuratura.

Mielnik. Wojskowy ostrzelał samochód cywilny, w aucie było dziecko

Do zdarzenia doszło w środę. Jak ustaliło nieoficjalnie Polsat News, oddając strzały w powietrze żołnierz doprowadził do zatrzymania Volkswagena Golfa, którym jechał ojciec z 13-letnia córką. Pojazd zatrzymał się, a nastolatka uciekła, zaś jej ojciec ruszył z impetem w drogę. Żołnierz zaczął wówczas celować w samochód, przestrzeliwując siedzenie. To cud, że nikomu nic się nie stało.

 

Po tym zdarzeniu wojskowy został zatrzymany przez innych żołnierzy w pobliskim lesie, gdzie próbował się ukryć.

 

Mężczyzna miał zabrać z jednostki kilka magazynków z nabojami do karabinu GROT. Po drodze wykorzystał prawie cały arsenał.

 

ZOBACZ: Tragedia w armii. 20-letni terytorials nie żyje

 

Reporter Polsat News Przemysław Sławiński dowiedział się w prokuraturze, że mężczyzna zdołał wystrzelać co najmniej 65 nabojów.

 

Żołnierz służył w wojsku od kwietnia 2024 r. W ramach operacji "Bezpieczne Podlasie" przebywał na co dzień w okolicach Mielnika. Obozowisko opuścił wczoraj krótko po godzinie 15, mając w organizmie ok. 2 promili alkoholu.

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie