Kaczyński na miesięcznicy smoleńskiej. "Państwo jest bezradne wobec agentury"
- Mamy tu do czynienia z permanentnym łamaniem prawa także przez obecną władzę. Te poprzednie trzymały jednak tę grupę awanturników i agentów z daleka od nas, niestety teraz tak nie jest - mówił podczas miesięcznicy smoleńskiej na Placu Piłsudskiego Jarosław Kaczyński.
We wtorek po godz. 9:00 Jarosław Kaczyński w otoczeniu polityków Prawa i Sprawiedliwości stawił się, jak co miesiąc, na Placu Piłsudskiego, nieopodal pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Na miejscu obecni byli również demonstranci, którzy próbowali przekrzyczeć prezesa PiS podczas wygłaszanego przez niego przemówienia.
- Ten zamach został dokonany, co do tego nie ma żadnej wątpliwości, na zlecenie Putina. I ci, którzy tutaj stoją, to jest agentura Putina, bezczelna, bo niestety nasze państwo jest ciągle wobec tej agentury bezradne - przekonywał Kaczyński, dodając, że "przyjdzie czas, że to się skończy".
Jarosław Kaczyński na miesięcznicy smoleńskiej. W tle okrzyki z demonstracji
Prezes PiS przekonywał, że według prawa nie można zakłócać demonstracji, a manifestacje, które służą jedynie temu, by to czynić, są "niedopuszczalne".
- Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas sprawiedliwości. Że ci, którzy naprawdę tu w Polsce odpowiadają za doprowadzenie do tej katastrofy, choćby poprzez rozdzielenie wizyt, zostaną odpowiednio ocenieni przez sąd i jeżeli sąd uzna ich winę, to zostaną ukarani - mówił Kaczyński.
Jak dodał, chciałby, by "grupa awanturników i agentów", mianem której określił uczestników protestu na Placu Piłsudskiego, znalazła się więzieniach. - I to, mam nadzieję, że na bardzo długie lata - powiedział.
ZOBACZ: PiS z minimalną przewagą. Najnowszy sondaż
Kaczyński stwierdził, że polski rząd łamie prawo, a obecnie "trwa walka o odzyskanie przez naród polski praw". - Przyjdzie dzień zwycięstwa, mamy już kampanię prezydencką - mówił.
- To jest wielka nasza nadzieja na zmianę, na koniec tych bardzo złych czasów, tego bardzo złego roku. Miejmy nadzieję, że to jest tego rodzaju rok ostatni. Pierwszy i ostatni po 89 roku - podsumował prezes PiS.
Manifestacja na miesięcznicy smoleńskiej
Podczas przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, za prezesem PiS rozłożone zostały transparenty jego zwolenników. "Za kłamstwo smoleńskie przyjdzie kara dla ludzi Tuska! Nie pozwolimy zapomnieć!" - napisano na jednym z nich.
Na miejscu nie brakowało również Zbigniewa Komosy, który stawił się ze swoim wieńcem. - Przede wszystkim pan prezes kłamie, a nie atakuje, bo wszystko to, co wam mówi, jest wierutnym kłamstwem. Odgraża się, że jak dojdzie do władzy, będzie nas skarżył, sądził i wsadzał do więzień - komentował słowa Jarosława Kaczyńskiego aktywista.
ZOBACZ: "Nie jesteśmy idiotami". Kłótnia o aktywność Jarosława Kaczyńskiego
Jak przekonywał, za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, sądy uznały, że składanie wieńca z przytwierdzoną doń tabliczką pod pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej nie jest łamaniem prawa, a dopuszcza się niego sam prezes PiS, zabierając ozdobę spod monumentu lub ją niszcząc.
Jarosław Kaczyński pozbawiony immunitetu
W ubiegły piątek Sejm zadecydował o uchyleniu immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu. To konsekwencja wniosków złożonych w związku z wydarzeniami podczas miesięcznic smoleńskich.
Posłowie poparli wniosek oskarżyciela prywatnego Zbigniewa Komosy, który zarzuca szefowi PiS, że ten go uderzył. Za uchyleniem immunitetu było 241 parlamentarzystów, 206 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
ZOBACZ: Donald Tusk ma radę dla Jarosława Kaczyńskiego. "Nie poddawaj się"
Sprawa ma związek z oskarżeniem Kaczyńskiego przez Komosę o pobicie podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej, do czego miało dojść 10 października 2024 r. Podczas przepychanek przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na stołecznym pl. Piłsudskiego - według Komosy - Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz. W związku z tym aktywista złożył w sądzie akt oskarżenia przeciw prezesowi Prawa i Sprawiedliwości.
Czytaj więcej