Chciały poprawić urodę. Zabiegi skończyły się fatalnie

Polska
Chciały poprawić urodę. Zabiegi skończyły się fatalnie
Interwencja
Chciały poprawić swoją urodę. Skończyły na stołach operacyjnych

Dramat kobiet, które chciały nieco poprawić urodę, a skończyły na stołach operacyjnych. Obie trafiły do tego samego gabinetu kosmetologii estetycznej w Poznaniu. Były przekonane, że zajmuje się nimi lekarka. Nic bardziej mylnego. Materiał "Interwencji".

Pani Agnieszka i pani Monika mieszkają w Poznaniu. Nie znały się. Dopiero we wrześniu ubiegłego roku połączył je dramat. Okazało się, że robiły zabiegi w tym samym gabinecie kosmetologii estetycznej.

Myślały, że mają do czynienia z lekarzem. Na ścianie wisiały dyplomy

- Pani Dominika zaprasza mnie do gabinetu, siadam i wtedy przedstawia się, że jest lekarzem, fizjoterapeutą, pielęgniarką, ratownikiem medycznym i że ona jest zabiegowcem z bardzo długim stażem. Za nią wisiały dyplomy, które wskazywały na to, że jest lekarzem. Bo miała certyfikaty z przedrostkiem "lek." – opowiada "Interwencji" Agnieszka Lulka-Pawlak.

 

- Bardzo często padały takie określenia, że ma wykształcenie medyczne. I na początku raz, jak się poznałyśmy z panią Dominiką, padło że jest lekarzem. Na samym początku nic nie wzbudzało moich podejrzeń. Chciałam wzmocnić skórę pod oczami, która zazwyczaj, u każdego człowieka jest cienka. No i wówczas pani Dominika zaproponowała mi stymulator. Preparat był na bazie kwasu polimlekowego – relacjonuje Monika Olejniczak.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Wskazał policji złodziei auta za pół miliona. Służby są bezsilne

 

- Mówię, że mam głęboką dolinę łez. Odpowiedziała, że poda jeden stymulator za pierwszym razem na wizycie i już nie będę musiała przychodzić do niej. Bo to będzie kwas polimlekowy, który będzie stymulował nawet rok albo dwa i mi się będzie ładnie ten kolagen tworzył. I wtedy mi się, też jakby, ta dolina łez wypełni – dodaje Agnieszka Lulka-Pawlak.

 

- Wszyscy lekarze, którzy się zajmują medycyną estetyczną, zdają sobie z tego sprawę i wiedzą doskonale, że takiego materiału (na bazie kwasu polimlekowego - red.) nie wolno podawać zarówno w okolice oka, jak i w okolice ust, w obrębie nosa i w obrębie czoła – tłumaczy dr Magdalena Korwin, która później operowała bohaterki reportażu.

Chciały poprawić urodę. Szybko zaczęły się problemy

Zarówno pani Agnieszka, jak i Monika były przekonane, że zabieg będzie wykonany przez profesjonalistkę. Niestety problemy obu kobiet zaczęły się bardzo szybko, po podaniu tego samego preparatu.

 

- Na samym początku wystąpiły u mnie ogromne obrzęki powiek dolnych. To cały czas się pogarszało, ponieważ pod oczami pojawiły się grudki, one powiększały się, szczególnie pod prawym okiem – relacjonuje Monika Olejniczak.

 

ZOBACZ: "Interwencja". W kilka miesięcy miał kupić 27 aut. Nie ma pojęcia, o co chodzi

 

- Obrzęk nie ustępował. A jeszcze większy miałam stan zapalny. Oczy szczypały, piekły. Zaczęły powstawać grudki pod oczami – wspomina Agnieszka Lulka-Pawlak.

 

- Jest to preparat, który powoduje stymulację kolagenu. Ale w sytuacji, kiedy jest to bardzo mimiczna tkanka, bardzo mimiczny obszar, to te cząsteczki, tego kwasu zaczynają się pod wpływem ruchów naszych tkanek, skóry, mięśni, zaczynają się skupiać i tworzyć grudki – wyjaśnia dr Magdalena Korwin.

 

Zrozpaczona Agnieszka Lulka-Pawlak jeszcze raz skonsultowała się z przeprowadzającą zabieg. - Powiedziała, że nie wie, dlaczego się tworzą takie obrzęki i ziarniniaki, że się pierwszy raz z takim czymś spotyka. I powiedziała, że leczenie sterydem jest dobrym rozwiązaniem. Na ten steryd chodziłam 5 albo 6 razy. Po miesiącach miałam siniaki pod oczami. Wyglądałam jak po libacji alkoholowej – mówi.

Dramat oszukanych kobiet. Konieczne były operacje. "Doszło do ubytków"

- To jest preparat, którego ta osoba, bez recepty, nie była w stanie zakupić. W związku z tym nie wiemy, skąd je posiadała. Nie będąc lekarzem, nie miała prawa podawać w ogóle takiego rodzaju leków, w jakąkolwiek tkankę w obrębie czy to twarzy, czy to ciała – podkreśla dr Magdalena Korwin.

 

- Grudki pod okiem cały czas były. Natomiast lekarz, u którego się później konsultowałam, stwierdził, że po podawaniu sterydów pod oko, doszło do ubytku w górnej części policzków oraz oczodole – opowiada Monika Olejniczak.

 

- Do takiego stopnia to doszło, że dzwoniłam po męża w czasie dnia, bo dostawałam ataków paniki. Ja stałam przed lustrem i nie wiedziałam, czy dzisiaj jeszcze będę miała oko. Czy nie stracę wzroku - zaznacza Agnieszka Lulka-Pawlak.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Zapłacili za działkę, ale nie mogą zbudować domu

 

Ze zdrowiem kobiet było coraz gorzej. Konieczne były operacje. Koszty, które poniosła każda z nich to kilkanaście tysięcy złotych.

 

- Gdy trafiły do mnie, miały duże zmiany w okolicy całych powiek dolnych. Miały widoczne i wyczuwalne masywne grudki i zwłóknienia w obrębie powieki dolnej. Dodatkowo wiotkość tkanek. Mój zabieg operacyjny polegał na tym, żeby po pierwsze usunąć wszystkie grudki, czyli wszystkie te złogi nieprawidłowo podanego i zbrylonego preparatu – opisuje dr Magdalena Korwin.

 

- To, że pani Dominika nie jest lekarzem okazało się chyba wtedy, jak prawnik zajął się tą sprawą. I dopiero wtedy zostałam uświadomiona - mówi Agnieszka Lulka-Pawlak.

 

- Sprawa jest na tyle poważna, że wymaga jednak zaangażowania prokuratury ze względu na to, co się wydarzyło u pań, ale też przede wszystkim ze względu na to, że zabiegowiec cały czas pracuje – dodaje Joanna Wajsnis, adwokat bohaterek reportażu.

Konfrontacja z pseudolekarką

Ekipa "Interwencji" postanowiła to sprawdzić, dokonując dziennikarskiej prowokacji:

 

Reporter: Dzień dobry pani doktor.

 

Pseudolekarka: Dzień dobry.

 

Reporter: Mam potworne takie sińce pod oczami, a słyszałam, że pani to robi perfekcyjnie, więc chciałabym… może się uda jeszcze mnie poprawić.

 

Pseudolekarka: Co pani miała do tej pory robione?

 

Reporterka: Nie miałam nic robione. Wiem tylko, że to się podobno da i wtedy te sińce jakoś się niweluje.

 

Pseudolekarka: Nie, nie niweluje się. Tylko ja stymuluję. Zakładam nitki, daję stymulatory, które zawierają aminokwasy bądź kwas polimlekowy i one produkują białko, zagęszczają, rozjaśniają.

 

- Wszyscy wiedzą, że jakichkolwiek preparatów z kwasu polimlekowego wokół oka, po prostu, się nie podaje - podkreśla dr Magdalena Korwin.

 

- Obawa pań dotyczyła ich zdrowia, ale również zdrowia innych osób. Stąd niestety zostało złożone zawiadomienie do prokuratury. To postępowanie jest prowadzone, dotyczy uszczerbku na zdrowiu i udzielania świadczeń medycznych – dodaje Joanna Wajsnis, adwokat bohaterek reportażu.

"Nigdy nie mówiłam, że jestem lekarzem"

Po rozmowie telefonicznej, dziennikarze "Interwencji" odwiedzili gabinet kosmetologii estetycznej z kamerą:

 

Reporter: Dzień dobry. Ja dzwoniłam przed chwilą. Jestem z Telewizji Polsat, z programu Interwencja. Przygotowuję reportaż i chciałabym panią poprosić o oficjalną wypowiedź w sprawie tych dwóch pani pacjentek. Ale przede wszystkim cały czas jest błędna w obiegu informacja, że pani jest lekarzem. Nie jest pani lekarzem.

 

Pseudolekarka: Nie ma takiej obiekcji. Jestem ratownikiem medycznym i nigdy nie mówiłam, że jestem lekarzem.

 

Reporterka: A dyplomy, które na ścianach pani miała "lek." i potem pani nazwisko, to o czym to świadczyło?

 

Pseudolekarka: O niczym nie świadczyło.

 

Reporter: A ma pani prawo, nie będąc lekarzem, używać i wieszać na ścianie takie dyplomy?

 

Pseudolekarka: Nie mam.

 

Reporter: To dlaczego wisiały?

 

Pseudolekarka: Nie wisiały.

 

Reporter: Nie wisiały? Ale ja je pokażę.

 

Pseudolekarka: Dobrze, cudownie.

 

- W mojej ocenie, jeżeli przychodzę do osoby, która legitymuje się certyfikatami z odbytych szkoleń i na tych certyfikatach jest przedimek "lek."  no to dla mnie jest to informacja, że ta osoba ma uprawnienia lekarskie – mówi adwokat Joanna Wajsnis.

 

Reporter: Sprawa jest na razie w prokuraturze. Była pani już przesłuchiwana?

 

Pseudolekarka: Jeszcze nie.

 

Reporter: Jeszcze nie. Zachęcam, chce pani cokolwiek powiedzieć na ten temat tego preparatu? A szczególnie sterydów, które pani wstrzykiwała tym dwóm paniom?

 

Pseudolekarka: Nie, nie będę się w tej kwestii wypowiadać.

 

Reporterka: Uważa pani, że wszystko pani zrobiła zgodnie ze sztuką... no chyba że ratownika medycznego?

 

Pseudolekarka: Wypowiem się w sądzie.

dk/wka / Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie