Kancelaria premiera na zakupach. Pół miliona za maszynę do sprzątania
500 tysięcy złotych ma kosztować maszyna sprzątająca, którą zamówiła w kancelaria premiera - donoszą media. Ten wydatek wywołuje kontrowersje zwłaszcza wśród polityków opozycji. Twierdzą oni, że KPRM mogłaby zadowolić się mniej kosztownym sprzętem. Zdaniem urzędników sprzęt "pozwoli na bardziej efektywne i kompleksowe utrzymanie porządku".
O zakupie poczynionym przez KPRM poinformowała "Rzeczpospolita", przypominając, że w ostatnim czasie Centrum Obsługi Administracji Rządowej najęło w przetargu ekskluzywne limuzyny marki Audi oraz auta elektryczne. Teraz z kolei kontrowersje wzbudziła maszyna sprzątająca. Urządzenie ma kosztować podatników pół miliona złotych.
KPRM wyda pół miliona złotych na nową maszynę sprzątającą
Kancelaria zdecydowała się na maszynę niemieckiej firmy Hako, której zadeklarowana w dokumentach przetargowych wartość wynosi 499 750 zł brutto. W szczegółach dotyczących zamówienia czytamy, że KPRM zamawia pług dwulemieszowy do odśnieżania, posypywarkę do soli i szczotkę walcową do zamiatania, czyli mulitfunkcyjny produkt do utrzymania czystości w przestrzeni publicznej.
ZOBACZ: Karol Nawrocki z oficjalnym poparciem PiS. "Nic mnie nie złamie"
Wśród klientów korzystających z tego typu urządzenia znajdują się najczęściej jednostki samorządowe oraz duże firmy. Sama cena, jak tłumaczą przedstawiciele Hako Polska, to pochodna rozmiaru zbiornika, który wpływa też na inne parametry, takie jak wielkość sprzętu i jego moc.
Maszyna sprzątająca dla kancelarii premiera. "Zapewni bezpieczeństwo"
KPRM przekonuje, że dotychczasowe maszyny są już wyeksploatowane, w związku z czym konieczny jest zakup nowej. Aktualnie wiele prac porządkowych wykonywanych jest ręcznie. "Pozwoli na bardziej efektywne i kompleksowe utrzymanie porządku, a także zapewnienie bezpieczeństwa" - twierdzi Centrum Informacyjne Rządu, cytowane przez "Rz".
ZOBACZ: "Cała Europa przygląda się z oczekiwaniem". Premier o bezprecedensowym projekcie
Argumentacja ta nie przekonuje jednak byłego szefa KPRM w czasach Zjednoczonej Prawicy Michała Dworczyka. - Maszyna za pół miliona złotych to jak metafora rządów PO: kosztowna, oderwana od rzeczywistości i przeznaczona do ukrywania tego, co niewygodne - uważa polityk.
Co innego twierdzi natomiast anonimowy urzędnik instytucji centralnych, z którym rozmawiali dziennikarze gazety. Jego zdaniem gdyby teren KPRM sprzątała firma zewnętrzna, zamiatarka musiałaby być kontrolowana przed każdym wjazdem z uwagi na znajdujące się w pobliżu ważne budynki, gdzie przetwarzane są informacje niejawne.