Andrzej Mleczko rozstaje się z "Polityką". Redakcja odpowiada na zarzuty o cenzurę
Andrzej Mleczko po 45 latach współpracy poinformował, że odchodzi z tygodnika "Polityka". Popularny rysownik zasugerował, że jego prace były cenzurowane. W reakcji redakcja gazety zamieściła obszerne oświadczenie, w którym przedstawiła sytuację z innej perspektywy. Jak czytamy, dowcipy Mleczki miały coraz mniej śmieszyć młode pokolenie odbiorców.
Andrzej Mleczko od prawie pół wieku publikował w "Polityce" swoje autorskie rysunki satyryczne. W poniedziałek poinformował jednak nagle, że kończy współpracę z tygodnikiem, tłumacząc, czym umotywowana była jego decyzja.
Rysownik jasno dał do zrozumienia, że jego sztuka miała być cenzurowana, na co nie mógł dłużej się zgadzać. "Wszystkich zainteresowanych zapraszam do oglądania moich najnowszych rysunków na moich social mediach" - zachęcał na Facebooku.
Andrzej Mleczko odchodzi z "Polityki". Twierdzi, że był cenzurowany
Odejście Mleczki odbiło się szerokim echem w środowisku oraz wśród jego miłośników, do czego odniosła się redakcja "Polityki", wydając oficjalny komunikat.
"Wczorajsze oświadczenie Andrzeja Mleczki odczytaliśmy jak dowcip, ale taki z Radia Erewań. Pan Andrzej nie 'postanowił 25 listopada zakończyć współpracę z Polityką', tylko kilka dni wcześniej otrzymał przekazaną przez redaktora naczelnego informację, że wraz ze zmianami w gazecie w grudniu likwidujemy jego stałą rubrykę, proponując luźniejszą formę współpracy w ramach nowej - otwartej też na innych rysowników - Galerii 'Polityki'" - czytamy.
ZOBACZ: Poważne kłopoty biura podróży. Ogłoszono niewypłacalność
Jak dodano, z Mleczką miała być przeprowadzona rozmowa, w której tłumaczono rysownikowi, że "Polityka" chce gościć na swoich łamach także artystów młodszego pokolenia. "Żeby nasza galeria była przestrzenią także dla ich twórczości" - uzasadnił tygodnik.
"Polityka" odpowiada na zarzuty. "Czasy się zmieniły"
Redakcja odniosła się też do zarzuty, jakoby miała cenzurować prace Mleczki, stanowczo temu zaprzeczając. Stwierdziła, że rysownik za często "odgrzewał" stare dowcipy, nieprzypadające do gustu młodszym odbiorcom.
ZOBACZ: Awantura na antenie. Polityk uderzył w ministra, posłanka KO stanowczo zaprotestowała
"Nigdy nie 'cenzurowaliśmy' rysunków (panie Andrzeju, czekamy na galerię tych ingerencji cenzorskich, które pan insynuuje!), tylko rzadziej dostawaliśmy aktualne dowcipy, ze smutkiem i z konieczności powtarzając najlepsze z tych starych. A dowcip odgrzewany z czasem śmieszy słabiej. W dodatku pojawiły się nowe generacje czytelników, których - strach powiedzieć - często nie śmieszy w ogóle. Jak to mówią satyrycy: czasy się zmieniły" - spuentowano.