Scholz zadzwonił do Putina. Teraz stawia gorzką diagnozę
- Moja rozmowa z Putinem pokazała, że nic się zmieniło w jego podejściu do wojny przeciwko Ukrainie - oświadczył w niedzielę Olaf Scholz. Jednocześnie niemiecki kanclerz odpowiedział wszystkim, którzy skrytykowali go za telefon do rosyjskiego dyktatora. - Byłoby źle gdyby amerykański lider rozmawiał z Putinem, a żaden europejski nie - wyjaśnił.
Rozmowa kanclerza Niemiec Olafa Scholza z Władimirem Putinem, do której doszło w piątek, została przyjęta przez demokratyczny świat z wielką rezerwą. Obaj przywódcy ostatni raz mieli kontakt w grudniu 2022 r., zaś od tamtego czasu Putin był konsekwentnie izolowany i rozmawiał tylko z garstką swoich sojuszników. Stąd też zaskoczenie, a nawet i krytyka, jaka spadła na Scholza, który postanowił wytłumaczyć motywy swojej decyzji. O najnowszej wypowiedzi polityka poinformował Reuters.
Wojna w Ukrainie. Scholz: Nic się zmieniło w podejściu Putina
- Moja rozmowa z Putinem pokazała, że nic się zmieniło w jego podejściu do wojny przeciwko Ukrainie - oświadczył w niedzielę Olaf Scholz, odpowiadając na pytania dziennikarzy tuż przed wylotem na szczyt G20 w Brazylii.
Zdaniem niemieckiego kanclerza nie byłoby dobrym rozwiązaniem, gdyby okazało się, że Putin rozmawiać będzie z prezydentem USA, nie mając jednocześnie żadnych kontaktów z europejskim liderem, który mógłby przedstawić mu punkt widzenia tej części świata.
ZOBACZ: Polska poderwała myśliwce. Wiceminister o szczegółach operacji
Jak wiadomo, wcześniej Donald Trump jasno dawał do zrozumienia, że nie zamierza całkowicie izolować się od Putina, co potwierdził rozmawiając z nim jeszcze przed swoim oficjalnym zaprzysiężeniem.
Scholz stwierdził ponadto, że warto było porozmawiać z Putinem, aby rozwiać jego złudzenia, że Zachód ma zamiar rezygnować ze wsparcia Ukrainy. Polityk miał nawet przekazać dyktatorowi, że pomoc dla Ukrainy będzie płynęła tak długo, jak tylko będzie to potrzebne. Zdaniem kanclerza brak zmiany w stanowisku Putina nie jest "dobrą wiadomością" i dla Ukrainy, i dla pozostałych suwerennych krajów.
Wojna w Ukrainie. Awantura o telefon Scholza do Putina
W niedzielę temat rozmowy kanclerza Olafa Scholza z Władimirem Putinem poruszony został w "Śniadaniu Rymanowskiego" w Polsat News. Sprawa wywołała wielkie emocje, a także grad oskarżeń pod adresem rządzących, związanych z faktem, że po połączeniu Scholz skontaktował się z premierem Tuskiem, a ten nie zdecydował się stanowczo skrytykować swojego niemieckiego odpowiednika.
Paweł Jabłoński z PiS ocenił przy tym, że decyzja o wykonaniu telefonu do Moskwy była "potężnym błędem" Scholza, który wyłamał się ze wspólnej strategii izolowania Putina. Dopytywał też Cezarego Tomczyka z PO o to, jakie stanowisko przyjmuje rząd w związku z zaistniałą sytuacją i dlaczego premier Tusk pisał o "satysfakcji".
ZOBACZ: Chce być mediatorem między Ukrainą a Rosją. "Ludzie byli zszokowani"
Wiceprzewodniczący PO wskazał jednak na całą treść wpisu, zaznaczając, że szef polskiego rządu był zadowolony nie z samej rozmowy, ale z faktu, że podczas niej Scholz przedstawił twarde stanowisko i jasno potępił inwazję na Ukrainę. Przypomniał także, że Europa musi przedstawiać dyktatorowi własną agendę, a nie polegać tylko na USA.
Krytycznie o telefonie Scholza do Moskwy wypowiedział się również przedstawiciel Polski 2050 Mirosław Suchoń, stawiający niemieckiego kanclerza w jednym szeregu z premierem Węgier Viktorem Orbanem, który jego zdaniem "zapoczątkował niechlubną tradycję". Z kolei Stanisław Tyszka z Konfederacji wyraził przekonanie, że Donald Tusk "jest człowiekiem całkowicie ignorowanym przez polityków zachodnioeuropejskich".
Czytaj więcej