Też tak jeździsz? Tak polskie drogi radzą sobie z "efektem kangura"
Chociaż określenie "efekt kangura" może brzmieć enigmatycznie, dotyczy zjawiska powszechnie spotykanego na drogach. Oznacza nagłe zwolnienie przed fotoradarem, aby następnie ponownie przyspieszyć. Ten sprytny sposób na uniknięcie mandatu może być niebezpieczny. Aby mu przeciwdziałać, wprowadzono między innymi odcinkowe pomiary prędkości.
Nazwa "efektu kangura" pochodzi od swoistych "skoków" prędkości - kierowcy hamują przed radarem, by potem znów przyspieszyć. To zachowanie jest bardzo niebezpieczne. Przepisowa jazda tylko przez krótki moment, aby uniknąć kary, nie jest odpowiedzialnym korzystaniem z samochodu. Sam manewr nagłego zwalniania pojazdu również stwarza zagrożenie.
"Efekt kangura". Zjawisko jest zauważalne
O tym, że mamy do czynienia bardziej z regułą niż incydentem, świadczą statystyki. Opublikowała je w 2019 roku popularna aplikacja drogowa Yanosik. Wynika z nich, że im bliżej fotoradaru, tym wolniej jeżdżą kierowcy. W odległości 50 metrów od urządzenia auta poruszają się z prędkością o 20 km/h mniejszą od dozwolonej.
ZOBACZ: Zła wiadomość dla kierowców. Kolejne opłaty zaczynają obowiązywać
Następnie tempo wzrasta, a około 250 metrów po dokonaniu pomiaru prędkości jazda staje się ponownie płynna. Co ciekawe, gdy radary "łapią" pojazdy przekraczające 70 km/h, kierowcy powszechnie zwalniają nawet do 40 km/h.
Pomiary odcinkowe. Sposób na "kangurów"?
Istnieją jednak sposoby, by ci, którzy tylko na chwilę chcą jechać przepisowo, nie pozostali bezkarni. Służą temu odcinkowe pomiary prędkości (OPP), które działają na wyznaczonym fragmencie trasy. Na wjeździe i wyjeździe z takiego odcinka samochód jest rejestrowany przez kamery. System, znając czas pokonania odcinka, wylicza średnią prędkość pojazdu. Jeśli jest ona wyższa niż dozwolona, system rejestruje samochód na fotografii, a mandat wystawia Inspekcja Transportu Drogowego.
O tym, że wjeżdżamy w strefę OPP, informuje stosowne oznaczenie na drodze. Charakterystyczny niebieski znak D-51a oznacza rozpoczęcie pomiaru. Może się na nim znajdować także symbol określający dozwoloną prędkość. Strefa kończy się znakiem D-51b, przekreślonym ukośnym czerwonym pasem.
ZOBACZ: Czy kierowca może ruszyć, zanim pieszy opuści przejście? Wyjaśniamy
Takie miejsca znajdują się w każdym województwie (najwięcej jest ich na Mazowszu) i można je spotkać zarówno na drogach lokalnych, jak i autostradach. Mapę punktów publikuje Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Lista stale się wydłuża - w samym październiku CANARD informował o otwarciu trzech nowych odcinkowych pomiarów: w województwach kujawsko-pomorskim, podkarpackim i pomorskim.
Ponad 50 tysięcy wykroczeń. Ten odcinkowy pomiar prędkości bije rekordy
Za rekordowy OPP uznaje się ten na autostradzie A4, na odcinku Kostomłoty-Kąty Wrocławskie. Jak podaje portal motoryzacja.interia.pl, w pierwszej połowie 2024 roku kamery na 8,1-kilometrowym odcinku odnotowały 51 213 wykroczeń, co daje średnio 281 naruszeń przepisów dziennie.
Należy pamiętać, że pomiary odcinkowe prowadzone są przez całą dobę i nawet przy złych warunkach atmosferycznych zamontowane na trasach urządzenia bez problemu wychwytują piratów drogowych.
Czytaj więcej