Wybory w USA. Groźby w e-mailach z Rosji. Kremlowscy dyplomaci wydali oświadczenie

Świat
Wybory w USA. Groźby w e-mailach z Rosji. Kremlowscy dyplomaci wydali oświadczenie
PAP/EPA/ERIK S. LESSER
Nie wszędzie w USA głosowanie przebiega spokojnie

"Kolejnym atakiem sondującym" nazwał sekretarz stanu Arizona spływające groźby o podłożeniu materiałów wybuchowych w niektórych lokalach wyborczych w USA. FBI wskazuje, że takie e-maile wysyłane są z rosyjskich domen. Kremlowscy dyplomaci odpierają zarzuty, twierdząc, że mowa o "złośliwych oszczerstwach" używanych w amerykańskiej walce politycznej.

Oczy świata zwrócone na USA
Wybory prezydenckie

Sekretarz stanu Georgia Brad Raffensperger, który odpowiada za przebieg wyborów prezydenckich w tym regionie USA, informował, że w hrabstwie Fulton koło Atlanty przez pewien czas nie funkcjonowały dwa lokale wyborcze.

 

Jak uściślał, z Rosji spłynęły tam doniesienia o podłożeniu materiałów wybuchowych i - choć nie brzmiały wiarygodnie - wymagały sprawdzenia. Również w innych miejscach w Georgii doszło do takich sytuacji, w sumie odnotowano ich pięć.

 

ZOBACZ: Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried: Najważniejsze wybory od czasów Abrahama Lincolna

 

Dodatkowo dwie osoby zostały aresztowane w stanie Michigan za "groźby związane z wyborami". Z kolei FBI przekazało, że groźby pochodzące z rosyjskich domen e-mailowych odnotowano w kilku stanach, lecz ich również nie uznano za wiarygodne.

Wybory w USA. Rosjanie ingerują w głosowanie? Jest oświadczenie ambasady

Na te doniesienia zareagowała rosyjska ambasada w USA. Jego zdaniem oskarżanie Kremla o ingerowanie w amerykańskie wybory "to nic innego jak złośliwe oszczerstwo" - podała agencja RIA Nowosti, cytowana przez Reutera.

 

Jak dodano w oświadczeniu dyplomatów, wszystkie takie "insynuacje" zostały "wymyślone, by użyć je w wewnętrznej walce politycznej" w Stanach Zjednoczonych.

 

ZOBACZ: Jak spędza dzień wyborów Kamala Harris? Chodzi o rodzinną tradycję

 

Informację o groźbach w czterech miejscach w Arizonie potwierdził też tamtejszy sekretarz stanu Adrian Fontes. - Nie mamy powodów, by przypuszczać, że nasi wyborcy albo nasze lokale wyborcze są jakimkolwiek niebezpieczeństwie – stwierdził demokrata.

 

Jego zdaniem był to "kolejny atak sondujący". - Nie będę wchodził w szczegóły, ale mamy powody, by przypuszczać, że to pochodzi od jednego z naszych zagranicznych wrogów, konkretnie z Rosji – dodał.

Wiktor Kazanecki / Polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie