Mieszkańcy oskarżają władze o powódź w Walencji. "Nie było żadnych ostrzeżeń"

Świat Aleksandra Boryń / ab/pbi / polsatnews.pl
Mieszkańcy oskarżają władze o powódź w Walencji. "Nie było żadnych ostrzeżeń"
Polsat News

Hiszpański rząd skierował dodatkowych 500 żołnierzy, aby pomogli w usuwaniu skutków powodzi w Walencji. Wciąż trwają poszukiwania wielu osób z nadzieją, że odnajdą się żywe. Tymczasem mieszkańcy regionu w rozmowie z reporterem Polsat News krytykują lokalne władze. Ich zdaniem sms-y z alertem otrzymali w momencie, gdy woda sięgała im do szyi.

W ciągu chwili stracili wszystko. Mieszkańcy Walencji przeżywają taki sam dramat, który niedawno dotknął południowo-zachodnią część Polski we wrześniu. Woda zalała całe regiony niszcząc wszystko, co spotkała na drodze. Mieszkańcy nie mieli żadnej świadomości, że zbliża się do nich zagrożenie. Do sobotniego poranka potwierdzono śmierć co najmniej 205 osób, choć nieoficjalne doniesienia mówią o nawet 0 300 ofiarach śmiertelnych. 

Powódź w Walencji. Rząd wysłał dodatkowe wojsko na pomoc

Na miejscu pracują liczne służby i wolontariusze, którzy poszukują zaginionych. Początkowo władze Hiszpanii wysłały do Walencji ponad 1000 żołnierzy z hiszpańskiej jednostki reagowania kryzysowego, aby wsparli oni działania lokalnych służb ratunkowych. Z kolei w piątek minister obrony Margarita Robles powiedziała, że wysłano kolejnych 500 wojskowych, a jeśli zajdzie taka potrzeba zostaną dosłane kolejne jednostki.

 

ZOBACZ: Tragiczna powódź w Hiszpanii. Nie żyje 28-letni piłkarz

 

- Ich zadania to pomoc w szukaniu ludzi, którzy mogą znajdować się w piwnicach lub na niższych piętrach, a niestety jest ich wielu. To także pomoc w wypompowywaniu wody, aby umożliwić transport, dzięki czemu żywność i woda mogą dotrzeć do poszkodowanych - mówiła polityk.

 

W Paiporcie, która jest jedną z gmin Walencji, problemem są nie tylko zniszczenia, ale także fakt, że służby nie mogą dotrzeć z pomocą. Auta, które znajdowały się na ulicach zostały porwane wraz z rwącą wodą, tworząc potężne zatory w małych uliczkach. W niektórych miejscach powstały wały na kilka metrów wysokości i długości. Do wielu regionów można dotrzeć jedynie pieszo. 

 

Mieszkańcy Walencji nie dostali ostrzeżeń. Woda zalała całe miasto

Rosnąca liczba ofiar śmiertelnych i brak pomocy w niektórych rejonach miasta wywołują gniew wśród Hiszpanów. Mieszkańcy oskarżają władze o brak przygotowania i zbyt późne ostrzeżenie ludności o niebezpieczeństwach związanych z burzą. Niektórzy mieszkańcy twierdzą, że otrzymali wiadomość SMS z ostrzeżeniem dopiero o godz. 20nwe wtorek. Wówczas ulewny deszcz padał wtedy już od kilku godzin. Inni twierdzą, że alert dostali w momencie, gdy woda sięgała im już do szyi.

 

- Nie powiedzieli ani słowa - przekazał w rozmowie z dziennikarzem Polsat News jeden z mieszkańców regionu. 

 

Przedmioty porwane przez wodę utworzyły zatory w mieściePolsat News
Przedmioty porwane przez wodę utworzyły zatory w mieście

 

To jednak nie wszystko. Również władze lokalne oskarżają rząd o to, że nie otrzymały stosownego komunikatu. Co prawda, tuż przed powodzią pojawiła się informacja mówiąca o ulewach, jednak była ona nieprecyzyjna, ponieważ nie napisano o jakie rejony konkretnie chodzi. Z kolei centrala zrzuca winę na samorządy twierdzą, że to burmistrzowie powinni ostrzec mieszkańców. 

 

ZOBACZ: Tragiczna powódź w Hiszpanii. Podano bilans ofiar

 

W wielu regionach deszcz w ogóle się nie pojawił, ale zostały one zalane wodą z wyższych partii kraju. Około 75 tys. gospodarstw domowych nie ma prądu. Na potrzeby akcji ratunkowej straż pożarna uruchamia agregaty, do których dostarcza benzynę z porzuconych aut.

 

Mieszkańcy mówią wprost, że sprzątanie zajmie miesiące, a może i lata zanim miasto powróci do wyjściowego stanu sprzed powodzi.  

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie