Wrze na ulicach Gruzji. Kolejne kraje chcą bezstronnego śledztwa

Świat
Wrze na ulicach Gruzji. Kolejne kraje chcą bezstronnego śledztwa
PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Dziesiątki tysięcy Gruzinów wyszło na ulice miast, aby wyrazić sprzeciw wobec działań partii rządzącej

Nie milkną echa wyborów parlamentarnych w Gruzji. Do krajów nawołujących do przeprowadzenia rzetelnego śledztwa ws. naruszeń wyborczych dołączyły Stany Zjednoczone. Wszystko to, w czasie, gdy na ulice Tbilisi wyszły dziesiątki tysięcy Gruzinów, domagających się powtórzenia głosowania. Rządząca partia wsparta została z kolei przez premiera Węgier, który udał się do Gruzji z gratulacjami.

Departament Stanu USA poinformował w poniedziałek, że Stany Zjednoczone przyłączyły się do apeli obserwatorów wyborów o wszczęcie pełnego dochodzenia w sprawie wszystkich doniesień o naruszeniach związanych z wyborami w Gruzji.


Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller powiedział dziennikarzom, że Waszyngton nie posiada ostatecznej oceny wyników wyborów, ale nie wykluczył dalszych konsekwencji, jeśli kierunek gruzińskiego rządu nie ulegnie zmianie.

Gruzja: Wybory parlamentarne. Świat apeluje o rzetelne śledztwo

Głos Departamentu Stanu USA to już kolejny głos zza oceanu, wyrażający poważne zaniepokojenie wynikiem wyborów w Gruzji. Wcześniej sekretarz stanu Antony Blinken potępił m.in. "kupowanie głosów i zastraszanie wyborców", co jego zdaniem miało przełożenie na "nierówne szanse" walczących o władzę stron.


Słowa potępienia płyną również z Europy, m.in. z Francji, Niemiec, Holandii i Polski. Ministrowie spraw zagranicznych 13 krajów Unii Europejskiej skrytykowali w poniedziałek "naruszenie norm międzynarodowych" podczas kwestionowanych wyborów parlamentarnych w Gruzji, określając je jako "niezgodne ze standardami oczekiwanymi od kandydata" do UE.

 

ZOBACZ: KO umacnia się na prowadzeniu. Jest nowy sondaż


We wspólnym stanowisku negatywnie oceniono ponadto premiera Węgier Viktora Orbana, który udał się dziś z wizytą do Tbilisi, aby wesprzeć tamtejszy prorosyjski rząd.


- Międzynarodowi obserwatorzy zgłosili naruszenia podczas kampanii wyborczej, a także w dniu wyborów - stwierdzili w oświadczeniu ministrowie spraw zagranicznych państw UE.


Jednocześnie zażądali bezstronnego rozpatrzenia skarg i usunięcia stwierdzonych naruszeń. Ostrzegli także, że ważnym jest, aby zarówno protesty, jak i reakcja rządu miały charakter pokojowy.

Gruzini wyszli na ulice. W Tbilisi tłumy

W poniedziałek dziesiątki tysięcy Gruzinów wyszły na ulice, aby opowiedzieć się po stronie opozycji, która oskarżyła rządzącą partię o "kradzież" wyborów. Wcześniej prezydent kraju Salome Zurabiszwili wezwała państwa Zachodu do wsparcia demonstracji wymierzonych w rządzącą partię Gruzińskie Marzenie i zapowiedziała, że nie uznaje wyników głosowania.


Demonstranci, którzy zgromadzili się w największych miastach Gruzji, w tym stolicy kraju Tbilisi, przynieśli ze sobą flagi państwowe i unijne, którymi wymachiwali tuż pod oknami gruzińskiego parlamentu, odśpiewując hymn.


- Wasze głosy zostały skradzione, ale nie pozwolimy nikomu ukraść naszej przyszłości. Przyrzekam, że będę z wami dopóki nie dotrzemy na koniec drogi ku Europie, do której należymy - mówiła do tłumu Zurabiszwili.

 

ZOBACZ: Nowa szansa na pokój. Zełenski ujawnia potencjalne miejsce rozmów


Jeden z liderów opozycji zapewnił tymczasem, że partie opozycyjne nie będą tworzyć nowego "nielegalnego" parlamentu i wyraził wspólne żądanie zorganizowania nowych wyborów z udziałem "międzynarodowej administracji wyborczej".

Obserwatorzy wskazują na fałszerstwa w Gruzji. Wybory nie były uczciwe

Grupa pozostających w Gruzji obserwatorów wyborów powiedziała na poniedziałkowej konferencji, że odkryła dowody na oszustwo na wielką skalę, które miało przechylić szalę zwycięstwa na stronę Gruzińskiego Marzenia.


Wezwali oni wówczas do szybkiego przeprowadzenia śledztwa i zażądali unieważnienia co najmniej 15 proc. wszystkich oddanych głosów, powołując się na udokumentowane dowody sfałszowania wyborów w kilkudziesięciu lokalach wyborczych.

 

W Gruzji jako obserwator wyborów był także polski poseł, Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości, który o swojej misji opowiadał w poniedziałkowym "Gościu Wydarzeń" u Bogdana Rymanowskiego.

 

- Jesteśmy po dużej manifestacji, na którą zwoływały i ugrupowania opozycyjne, i prezydent Gruzji. To samo w sobie jest ciekawe, że prezydent kraju wzywa do manifestacji, które mają de facto odwrócić ogłoszony wynik wyborów, bo nie sądzę, żeby miały odwrócić wynik wyborów taki, jaki on był w zamierzeniu Gruzinów - wskazywał.

 

ZOBACZ: Zwrot ws. wojny w Ukrainie? Putin "będzie musiał zmienić strategię"

 

Jak dodawał, to, co widział, sprawia, że nie może uznać, iż wybory spełniały jakiekolwiek standardy. Sam był świadkiem, gdy ludzie ostrzegali się przed tym, że w lokalach są obserwatorzy, próbowali głosować kilkukrotnie lub też byli instruowani jak głosować przez członków komisji wyborczych.

 

- Można podejrzewać, że jakiś rosyjski ślad w tym jest. A już na pewno, że Rosja zyskuje na tym, że Gruzja oddali się od Zachodu i jeżeli integrację z Zachodem uda się wstrzymać - podkreślał, pytany o tropy wiodące do Moskwy.

 

Poseł ocenił też, że nie wiadomo na razie, co może wydarzyć się w Gruzji w najbliższych dniach, ale przyznał, że jeśli protesty się rozleją, opozycja nie wyklucza, że demonstracje nie będą przebiegać pokojowo.

Adrianna Rymaszewska / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie