Raport z prac zespołu ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej

aktualizacja: Polska

- Zespół negatywnie ocenia działanie podkomisji smoleńskiej we wszystkich badanych aspektach - oświadczył wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Zapowiedział wnioski do prokuratury. Wiceszef MON Cezary Tomczyk ujawnił informację SKW, według której Antoni Macierewicz spotkał się z obywatelem Rosji i otrzymał od niego nośnik USB.

Podkomisja powołana przez Antoniego Macierewicza w 2016 roku zajmowała się badaniem katastrofy lotniczej w Smoleńsku. Została rozwiązana w grudniu ubiegłego roku. 

 

Po godz. 9:30 rozpoczęła się prezentacja raportu. Konferencji przewodniczy szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i jego zastępca Cezary Tomczyk. Na sali zasiadają też eksperci, członkowie grupy, która sporządziła raport. 

Podkomisja Macierewicza pod lupą. Raport liczy steki stron

- Podkreślam, że zespół pod przewodnictwem pułkownika (Leszka - red.) Błacha nie badał przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Badał legalność, gospodarność, celowość i rzetelność działania podkomisji, której w ostatnich latach przewodniczył Antoni Macierewicz - mówił minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. 

 

Raport ma 790 stron. - Zespół negatywnie ocenia działanie podkomisji smoleńskiej we wszystkich badanych aspektach - zakomunikował wicepremier. Dodał, że we wszystkich wymienionych wcześniej kryteriach "wskazano naruszenia".

 

- Katastrofa z dnia 10 kwietna 2010 roku była jednym z najtragiczniejszych wydarzeń, jakie doświadczyło całą Polskę - ocenił. 

 

Szef MON powiedział, że "kłamstwo, zło, nienawiść, które podzieliły Polaków, nie wzięły się znikąd". - Ktoś za to odpowiada - politycznie. A jeżeli przekroczył swoimi działaniami poza ramy prawa, również prawnie  - mówił. 

Raport dot. podkomisji smoleńskiej. Szef MON: Będą wnioski do prokuratury

Kosiniak-Kamysz oświadczył, że raport stanowi podstawę do wyciągnięcia konsekwencji i działań organów ścigania. Zapowiedział, że resort sfomułuje i skieruje wnioski do prokuratury na jego podstawie. W dalszej części prezentacji poinformowano, że MON ma przygotowanych 41 zgłoszeń.

 

- Prawdziwym celem działania podkomisji (...) było potwierdzenie tylko jednej hipotezy o wybuchu i odrzucanie wszystkich innych argumentów, ekspertyz, które tej hipotezy nie potwierdzały. Czyli ten cel był ściśle określony od początku - nie wyjaśnienie katastrofy, tylko potwierdzenie swojej hipotezy - mówił minister.

 

Dodał, że raport dowodzi tego, iż celem strategicznym podkomisji było z jednej strony potwierdzenie wybuchu, a z drugiej - "dalsze budowanie podziału społecznego i niszczenie wspólnoty narodowej - siania kłamstwa i nieprawdy".

 

ZOBACZ: Antoni Macierewicz na rozpoczęciu roku. Jego słowa wywołały oburzenie

 

- To Antoni Macierewicz od początku do końca jest za to odpowiedzialny - ocenił. 

 

Szef MON poinformował też, że wnioski do prokuratury "są przygotowywane na wszystkich tych, którzy ponoszą odpowiedzialność - zarówno w wykonaniu, w działaniu komisji, jak i w braku nadzoru nad tą komisją".

 

- Wobec tych wszystkich, którzy przeinaczali fakty, dowody po to, żeby osiągać cele niepostawione przed podkomisją, ale cele polityczne - dodał.

"Manipulacja", "brak rzetelności"

W kwestii rzetelności szef MON zarzucił organowi prowadzonemu przez Macierewicza, że w jego skład wchodziły osoby, które nie miały wiedzy o lotnictwie. - Z analiz raportu wynika, że myliły podstawowe pojęcia i procedury - przekazał Kosiniak-Kamysz. 

 

Dochodziło do łamania ustawy o ochronie danych niejawnych. 

 

Szef MON zarzucił też podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza "manipulację", "brak rzetelności" i "brak wiarygodności".

 

- To jest coś, co się rzuca w oczy w nieprawdopodobny sposób. Cel był jeden: udowodnić tylko i wyłącznie swoją hipotezę wbrew wszystkim dowodom, wbrew faktom, kontynuować tę pracę po to, żeby się też uwłaszczać na działaniach podkomisji, żeby po prostu na tym zarabiać - zaznaczył Kosiniak-Kamysz.

 

Szef MON podkreślił też, że podkomisja smoleńska nie rozliczyła się jeszcze z wielu posiadanych przez nią materiałów. - Wiele materiałów, dowodów, dokumentów zostało zupełnie gdzie indziej ukryte, przeniesione, nie zostało przez członków podkomisji ujawnione - mówił Kosiniak-Kamysz. 

Skarb Państwa obciążony na miliony złotych

- Podkomisja smoleńska kosztowała Skarb Państwa ponad 81 mln zł - oświadczył szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał, że składa się na to 34,5 mln zł na funkcjonowanie tego organu, a 47 mln zł to wartość zniszczeń samolotu Tu-154 nr 102.

 

Zarzucił, że członkowie podkomisji m.in. omijali lub nie stosowali prawa zamówień publicznych, wypłacali "gigantyczne pensje i wynagrodzenia bez nadzoru", czy zawierali umowy eksperckie z osobami nie mającymi doświadczenia i kompetencji.

 

- Będzie zawiadomienie do prokuratury ws. wydatków podkomisji już po przyjęciu raportu końcowego - zapowiedział wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. 

 

Jak wyszczególnił, około milion złotych przeznaczono na ochronę Antoniego Macierewicza, około 17 mln zł - na ekspertyzy, zaś około 12,5 mln zł - na wydatki osobowe podkomisji.

 

ZOBACZ: Niecodzienna scena. Tak Antoni Macierewicz "zjednał" sobie strażników miejskich

 

- Jedyny dokument prawidłowo przygotowany przez podkomisję to plan wydatków - powiedział wiceszef MON.

 

Podkreślił, że po 10 sierpnia 2021 r., a więc już po przyjęciu uchwały i opublikowaniu raportu z prac podkomisji, wydatkowano 4,8 mln zł. 

 

Tomczyk omawiając wydatki poczynione przed podkomisję Macierewicza wyjawił, że ta "za wykonanie normalnych, zwyczajnych 626 zdjęć" zapłaciła 150 tys. zł. 

Spotkanie Macierewicza z Rosjaninem

Służby Kontrwywiadów Wojskowego przekazała na biurko szefów MON jawną informację dotyczącą spotkania Antoniego Macierewicza z Rosjaninem Aleksandrem Glaskowem.

 

W grudniu 2020 roku polityk miał odebrać od niego "nośnik USB zawierający materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej". Materiały te - zaznaczył wiceminister - zostały wstępnie ocenione przez Macierewicza jako interesujące, a opisany przez obywatela rosyjskiego przebieg zdarzeń z 10 kwietnia 2010 r. miał potwierdzać część dotychczasowych ustaleń tej podkomisji.

 

Tomczyk podkreślił, że tę samą informację co on, otrzymało od SKW także poprzednie kierownictwo resortu z Mariuszem Błaszczakiem na czele. 

 

Tomczyk przekazał, że z ustaleń służb wynika, że ten Rosjanin przekroczył granicę Polski 4 grudnia 2020 r. - wystartował z lotniska w Stambule i wylądował na lotnisku Chopina - a 15 grudnia wysłał wiadomość mailową do podkomisji i wyraził chęć spotkania z Macierewiczem.

 

ZOBACZ: Donald Tusk: Płacimy cenę za czasy, kiedy Antoni Macierewicz był szefem MON

 

Wiceszef MON poinformował, że do bezpośredniego spotkania doszło 16 grudnia 2020 r. w biurze poselskim Antoniego Macierewicza, a nie w oficjalnej siedzibie podkomisji, gdzie na spotkanie potrzebne jest pozwolenie Służby Kontrwywiadu Wojskowego dotyczące obcokrajowców.

 

- Dopiero 21 grudnia - czyli pięć dni później - Antoni Macierewicz o tej sprawie poinformował SKW, co w praktyce uniemożliwiło tej służbie ochronę kontrwywiadowczą - powiedział. Dodał, że analiza materiałów dostarczonych przez Glaskowa wskazywała na ich bardzo niską wiarygodność, a sam Rosjanin opuścił Polskę 26 grudnia 2020 r., przekraczając granicę z Obwodem Królewieckim przez piesze przejście graniczne.

Kontakt z człowiekiem, którego tożsamości nie znał

Tomczyk zarzucił też, że Macierewicz przez 3 lata (od 2016 do 2019 r. - red.) kontaktował się z pewnym człowiekiem, nie znając jego prawdziwej tożsamości i dopuszczając go do informacji o działalności podkomisji smoleńskiej. Jak mówił, chodzi o obywatela Wielkiej Brytanii, ukrywającego się pod danymi Roman Rostkiewicz.

 

- Brytyjczyk do 2019 r. posiadał wiedzę o prowadzonych pracach podkomisji, współpracował z ekspertami zagranicznymi, na terenie Londynu spotykał się z Antonim Macierewiczem oraz zobowiązał się do wykonania zadań na rzecz podkomisji - wykazywał wiceszef MON.

 

Zaznaczył, że z późniejszych ustaleń SKW wynikało, że Macierewicz nie znał prawdziwych danych osobowych rozmówcy i jego motywacji. Jak przekazał Tomczyk, SKW ustaliła, że pod fałszywym nazwiskiem Roman Roskiewicz krył się Andriej Bowbelski.

Tomczyk: Zagraniczni eksperci wskazali przyczynę

Tomczyk przywołał wypowiedź Antoniego Macierewicza o jego tezie dotyczącej brzozy i wypadku. "Nie było uderzenia skrzydła w brzozę. Nie było takiego wydarzenia" - mówił Macierewicz na zaprezentowanym podczas konferencji nagraniu.

 

W tym kontekście wiceszef MON przedstawił szczegóły sześciu analiz przygotowanych dla podkomisji smoleńskiej przez ekspertów zagranicznych. Na te dokumenty podkomisja przeznaczyła około 14 mln zł.

 

ZOBACZ: Miesięcznica smoleńska. Przepychanki pod pomnikiem. Jarosław Kaczyński otoczony

 

Były to ekspertyzy przygotowane przez National Institute for Aviation Researach (NIAR), Arnolda Franka Taylora, Görana Lilja, Christophera Protheroe, Christera Magnussona oraz Gregorego Szuladzińskiego. - Byli to jedyni eksperci, którzy legitymowali się badaniem katastrof, więc ich znaczenie jest ogromne - powiedział Tomczyk.

 

Ze wszystkich przedstawionych przez wiceszefa MON dokumentów wynika, że przyczyną katastrofy było uderzenie skrzydła w brzozę. Ekspertyzy kwestionują jednocześnie hipotezę o eksplozji na pokładzie.

"Raport powołującej się na wnioski NIAR podkomisji smoleńskiej jest z nimi sprzeczny"

Tomczyk porównywał raport podkomisji z raportem NIAR (Narodowego Instytutu Badań Lotniczych), które w wielu płaszczyznach miały być ze sobą sprzeczne.

 

Prezentowane przez wiceszefa MON wnioski dotyczyły takich kwestii jak trajektoria lotu, zniszczenie kadłuba czy uszkodzenie skrzydła samolotu.

 

W myśl jednego z wniosków powołującej się na NIAR podkomisji, część lewego skrzydła samolotu miała widoczne cechy wybuchu. Jednakże w raporcie Instytutu - jak informował Tomczyk - nie było wskazań na wybuch.

 

ZOBACZ: Podkomisja smoleńska: brak zgody Rosji na rekonstrukcję Tu-154M to utrudnianie śledztwa

 

Tomczyk mówił, że zamieszczony w raporcie podkomisji rysunek przedstawiający zniszczenie kadłuba samolotu, który rzekomo pochodzić miał z raportu końcowego NIAR, w rzeczywistości również nie pochodził z tego źródła.

 

Rysunek, którym posługiwała się komisja, miał - zdaniem Tomczyka - udowodnić, że występowała możliwość przeżycia pasażerów samolotu podczas katastrofy. Faktyczny raport końcowy NIAR ma jednak temu przeczyć.

 

Wiceminister powiedział, że przypadek ten stanowi przykład poświadczenia nieprawdy w dokumencie państwowym - zapowiedział w związku z tym złożenie zawiadomienia do prokuratury.

Zniszczone i zgubione części Tupolewa

Tomczyk podkreślił, że Macierewicz przekonywał, że w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zostały zniszczone żadne dokumenty ani materiały dowodowe.

 

- Pięć elementów części Tupolewa ze Smoleńska zostało zniszczonych, a 19 z tych elementów bezpowrotnie zagubiono. Pan minister Macierewicz (...) mówi, że to nieprawda, że żadne dowody nie zostały zagubione, żadne dowody nie zostały zniszczone. (...) To jest pismo Antoniego Macierewicza do zastępcy prokuratora generalnego Krzysztofa Urbaniaka z dnia 6 grudnia 2023 roku (...) W tym piśmie Macierewicz przyznaje, że nie tylko zgubił dowody, ale też oskarża Glenna Jorgensena, jednego z członków podkomisji, że ten jest w posiadaniu materiałów dowodowych - powiedział wiceminister.

 

ZOBACZ: Mariusz Błaszczak krytykuje rządowe wsparcie dla powodzian. "Żartują sobie?"

 

Wiceszef MON przekazał ponadto, że z korespondencji podkomisji z NIAR (National Institute for Aviation Research) wynika, że dowody w sprawie trafiły do MON - "na Klonową", a po przeprowadzce "na Kolską" - już ich nie było.

 

Według niego są dowody pokazujące, że "w sposób świadomy przed prokuraturą i przed opinią publiczną starano się ukryć kluczowe fakty, które dotyczyły dowodów, pochodzących wprost z prokuratury".

 

Według Tomczyka, ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak "był przez prokuraturę o wszystkim informowany", w tym był szczegółowo informowany przez SKW o nieprawidłowościach w działalności komisji.

"Macierewicz wywierał wpływ na członków podkomisji"

Wiceszef MON ocenił podczas prezentacji, że elementy ekspertyz miały pasować do hipotezy szefa podkomisji, jaką miał być wybuch w Tu-154 w Smoleńsku.

 

Przedstawił też fragment wiadomości, którą miał napisać ekspert, świadczącą o tym, że podkomisja miała nie zapłacić za ekspertyzy niepasujące do przyjętych założeń. - Wiosną 2020 r. stało się coraz bardziej oczywiste, że Macierewicz nie zapłaci, jeśli nie zgodzimy się na teorię podkomisji o materiałach wybuchowych i nie tylko - odczytał wiceszef MON.

 

Tomczyk dodał, że Macierewicz miał też samodzielnie zmieniać treść ekspertyz, prosząc o ich uznanie przez ekspertów. - Mówiąc wprost, Macierewicz wywierał wpływ na członków podkomisji - zaznaczył.

 

Artur Pokorski / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie