Wizyta Trumpa w McDonald's. Wyciekła wewnętrzna notatka, sieć się tłumaczy
Wizyta Donalda Trumpa w jednej z restauracji McDonald's wciąż budzi zainteresowanie. Media ujawniają, że wiele osób skrytykowało sieć za to, iż włącza się do prezydenckiej kampanii. W odpowiedzi na to firma wystosowała do swoich pracowników wewnętrzne pismo, w którym tłumaczy, iż nie popiera żadnego z kandydatów. Jest jednak dumna, że jej marka stanowi ważny element codziennego życia Amerykanów.
W miniony weekend świat obiegły zdjęcia i nagrania z jednej z restauracji McDonlad's w Pensylwanii, w której frytki smażył i serwował republikański kandydat na prezydenta Donald Trump. W przestrzeni publicznej od razu pojawiły się głosy, że popularna sieć otwarcie włączyła się w dobiegającą końca kampanię wyborczą, opowiadając się za wyborem byłego prezydenta.
Teraz okazuje się, że nie do końca była to prawda, o czym poinformowano w wewnętrznym piśmie rozesłanym do pracowników restauracji. Do treści notatki dotarła telewizja CNN.
Wybory USA 2024. Donald Trump smaży frytki, McDonald's musi się tłumaczyć
McDonald's postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące jego politycznego zaangażowania w wybory w USA, zapewniając swoich pracowników, że firma nie zaprosiła Trumpa do swojej filii w Pensylwanii i wcale nie prosiła się o uwagę, jaką udało jej się przyciągnąć. Władze sieci wskazały za to, że sprawa dowiodła tylko, iż McDonald's jest kluczową częścią codziennego życia zwykłych Amerykanów.
"Jak widzieliśmy, nasza marka była stałym tematem rozmów w tym wyborczym cyklu. Choć o to nie zabiegaliśmy, jest to świadectwo tego, jak bardzo McDonald's współgra z codziennością wielu Amerykanów" - napisano.
ZOBACZ: Kamala Harris chce podniesienia pensji. Zmiany po 15 latach
W liście podpisanym m.in. przez prezesa firmy Joe Erlingera podkreślono ponadto, że "nie popiera" ona kandydatów na urząd prezydenta i ma to zastosowanie także do tegorocznych wyborów prezydenckich.
"Nie jesteśmy czerwoni (kolor republikanów - red.) ani niebiescy (kolor demokratów - red.) - jesteśmy złoci" - czytamy.
Właściciel restauracji wyjaśnia. "Otwieramy drzwi dla wszystkich"
Przypomnijmy, że podczas ostatniego zainscenizowanego wydarzenia Donald Trump wcielił się w pracownika McDonald's, ale nie tylko on postanowił wykorzystać znaną markę do promocji swojej osoby. Kamala Harris wielokrotnie wspominała np. czasy, kiedy jako studentka była pracownicą jednej z restauracji w 1983 r.
Niektórzy klienci i pracownicy McDonald's nie ustają w krytyce firmy po tym, jak wpuściła na swoje zaplecze Trumpa, wskazując, że nie jest to odpowiednie miejsce na prowadzenie kampanii.
ZOBACZ: Donald Trump złożył życzenia Kamali Harris. Powiedział, co jej kupi
Przedsiębiorstwo wskazuje jednak na model franczyzowy, na jakim się opiera, tłumacząc, że nie ma wpływu na niektóre decyzje szefów poszczególnych lokali.
- Po zapoznaniu się z prośbą byłego prezydenta podeszliśmy do niej przez pryzmat jednej z naszych podstawowych wartości: otwieramy drzwi dla wszystkich - miał z kolei tłumaczyć Derek Giacomantonio.