Lasy Państwowe alarmują prokuraturę. Chodzi o posła Dariusza Mateckiego
Lasy Państwowe składają do dwóch prokuratur zawiadomienia o przestępstwie oszustwa. Sprawa dotyczy posła PiS Dariusza Mateckiego. Polityk, jeszcze jako radny, był zatrudniony w państwowej instytucji i zarobił w związku z tym ponad 320 tys. zł. Problem w tym, że - jak twierdzą obecne władze Lasów - w pracy pojawił się tylko pięć razy. Polityk odniósł się do tych zarzutów.
W prokuraturach w Warszawie i Szczecinie pojawiły się zawiadomienia o oszustwie, którego miał dopuścić się obecny poseł Dariusz Matecki, a także o niedopełnieniu obowiązków lub też przekroczeniu uprawnień przez jego zwierzchnika w czasach, gdy Lasy Państwowe znajdowały się pod zwierzchnictwem polityków partii Zbigniewa Ziobry - podaje TOK FM.
Wszystko przez to, że choć Matecki - obecnie polityk PiS, a wcześniej, przed fuzją ugrupowań, członek Suwerennej Polski - był związany umową z Lasami Państwowymi, miał skutecznie unikać wypełniania służbowych obowiązków. Mimo tego, i tak udało mu się zarobić ponad 320 tys. zł.
Kłopoty Dariusza Mateckiego. Lasy Państwowe zawiadamiają prokuraturę
Jak poinformowały Lasy Państwowe w oficjalnym oświadczeniu, Matecki rozpoczął pracę w Zespole Komunikacji Społecznej w Wydziale Komunikacji Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych (CILP) w maju 2020 roku. Zgodnie z umową praca miała być wykonywana na pełen etat, a jako miejsce jej wykonywania wyznaczono siedzibę CIPL w Warszawie.
ZOBACZ: Brak Tuska w Berlinie. Przypomniał "publiczne łajanie" Scholza przez Morawieckiego
Po zmianie władzy w LP rozpoczął się audyt, który miał wykazać liczne nieprawidłowości, do których dochodziło w ostatnich latach, także w kontekście pracy Dariusza Mateckiego. "Wykazała ona m.in., że Dariusz Matecki nie wykonywał żadnej pracy w siedzibie CILP w Warszawie i żaden z pracowników nie był świadkiem przejawu jego jakiejkolwiek aktywności zawodowej" - podano.
Po zakończeniu pracy w CILP były szczeciński radny również miał nie świadczyć pracy na rzecz swojego pracodawcy, co "wykazała przeprowadzona tam kontrola". Zawiadomienie złożone do warszawskiej prokuratury dotyczy stołecznego wątku sprawy.
Lasy Państwowe: Krocie za pracę, której nie było
Jak opisały Lasy, chodzi o zawarcie umów o pracę i nierealizowanie ich zapisów, otrzymywanie nienależnego wynagrodzenia za pracę, składek emerytalnych i rentowych, składek chorobowych i zdrowotnych oraz zaliczek na podatek dochodowy, a tym samym doprowadzenie Skarbu Państwa do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej wysokości ponad 320 tys. zł.
Obecny wiceszef LP Jerzy Fijas twierdzi, że Matecki w ciągu 2,5 roku pojawił się w pracy pięć razy, a w systemie poczty elektronicznej zalogował się osiem razy. Polsatnews.pl zwrócił się z prośbą o komentarz do warszawskiej Prokuratury Okręgowej, której rzecznik prok. Antoni Skiba potwierdził wpłynięcie zawiadomienia.
ZOBACZ: Ruch prokuratury ws. księdza Michała Olszewskiego. Zmiana zarzutów
- Długo szukaliśmy zawiadomienia, bo nie złożyły go Lasy Państwowe, tylko kancelaria przez nie wynajęta. Na tę chwilę zostało ono zadekretowane celem ustalenia właściwości rzeczowej i miejscowej. Weryfikujemy informacje, wystąpiliśmy o dodatkowe materiały i niewykluczone, że sprawa zostanie przekazana do innej prokuratury - powiedział.
Dariusz Matecki wylicza swoje zasługi. Zbigniew Ziobro broni polityka
Gdy na jaw wyszło, że LP alarmują prokuraturę, Matecki odniósł się do całej sprawy w mediach społecznościowych. "Dziesiątki zorganizowanych akcji, prowadzenie korespondencji z Metą (właścicielem Facebooka - red.) w zakresie ujednolicenia prowadzenia polityki medialnej na Facebooku, stały kontakt z samorządowcami, tworzenie aktów prawnych itd. Dziesiątki dokumentów dostarczonych do organów kontroli, w tym wewnętrzna korespondencja i dokumenty ze zrealizowanych zadań" - pisał w poście o swoich zasługach.
Sprawę zawiadomień skomentował także polityczny szef Dariusza Mateckiego - Zbigniew Ziobro. "Nie dziwi mnie, że atakują Dariusza Mateckiego – bo co robić, kiedy ktoś ma odwagę mówić prawdę? Skundlona władza boi się siły Internetu bardziej niż własnej nieudolności. #PrawdaBoli" – napisał na platformie X polityk.