"Rozwścieczyła Moskwę". Wymowny wpis Donalda Tuska
"Rozwścieczyć Moskwę, zaimponować Europie, uratować swój kraj po raz kolejny - taka jest Maia Sandu - napisał Donald Tusk w reakcji na niepełne wyniki głosowań w Mołdawii. Dotychczasowa prezydent jest coraz bliżej reelekcji, a kraj najpewniej wpisze do konstytucji jako cel strategiczny dążenie do eurointegracji. Kreml drwi z demokratycznego procesu. Wcześniej ujawniono, że mógł chcieć kupić głosy.
Świat reaguje na wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich i referendum w Mołdawii. Po przeliczeniu prawie 100 proc. głosów można stwierdzić, że I turę zdecydowanie wygrała dotychczasowa głowa państwa Maia Sandu. Praktycznie pewne także, że obywatele Mołdawii, choć z niewielką przewagą, opowiedzieli się za wpisaniem do konstytucji jako strategicznego celu dążenia do wejścia do Unii Europejskiej.
Głosowanie w Mołdawii. Donald Tusk reaguje na wyniki
Wybory i referendum w Mołdawii bacznie obserwował cały świat z uwagi na ich ogromną wagę i obawy przed ingerencją Kremla. Głosowania budziły wielkie zainteresowanie także nad Wisłą, dlatego gdy wszystko stało się już prawie oficjalne, głos zabrał premier Donald Tusk.
ZOBACZ: Mołdawia odpowiada Rosji. "Nie ma nic do zaoferowania"
"Rozwścieczyć Moskwę, zaimponować Europie, uratować swój kraj po raz kolejny - taka jest Maia Sandu. Wielki przywódca i odważny naród" - napisał w mediach społecznościowych.
Zareagować postanowił również przewodniczący ds. stosunków Europarlamentu z Mołdawią Siegfried Muresan, który zapewnił, że "dopilnuje, aby wola ludu wyrażona w referendum została uszanowana i aby kraj kontynuował swoją europejską drogę".
Do wyników odniósł się też rzecznik Komisji Europejskiej Peter Stano, który powiedział, że pokazują one, jak bardzo wymagająca jest walka z rosyjską ingerencją w proces wyborczy. - My musimy przestrzegać zasad, oni nie - ocenił.
Stano wskazał przy tym, że wybory w Mołdawii odbyły się "pod znaczącą presją ze strony Rosji, a sama ingerencja miała na celu destabilizację demokratycznego procesu".
W poniedziałek Bruksela zadeklarowała, że nadal będzie popierać członkostwo Mołdawii w UE, o czym mówiła także podczas ostatniej wizyty w Kiszyniowie przewodnicząca KE Ursula von der Leyen.
Kreml o wyborach i referendum w Mołdawii. "Ciężko wytłumaczalne"
To, co cieszy demokratyczny świat, jest jednak powodem do wielkich obaw w Moskwie, która wciąż nie pogodziła się z europejskimi aspiracjami i niepodległymi, suwerennymi decyzjami Mołdawii.
- To, co widzimy jest technicznie ciężko wytłumaczalnym wzrostem głosów popierających Sandu i orientację w kierunku UE - stwierdził rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow.
ZOBACZ: Mołdawia. Rośnie napięcie wokół Naddniestrza. Bliżej mu do Rosji
Zdaniem Pieskowa kampania wyborcza w Mołdawii nie była wolna, gdyż opozycji rzekomo odmówiono możliwości działania i była ona poddawana represjom ze strony władz.
- Byli prześladowani, wtrącani do więzień, przesłuchiwani, nie wpuszczani do kraju, media były zamykane, zasoby internetowe blokowane itd. – powiedział w poniedziałek rzecznik Kremla.
Wszystko stało się po tym, jak Maia Sandu oznajmiła, że kampania wyborcza i same wybory mierzyły się z "bezprecedensowym" obcym wpływem. Prezydent zapewniła przy tym, że są dowody na to, iż grupy przestępcze współpracujące z zagranicznymi siłami próbowały kupić 300 tys. głosów.
- Jeśli mówi, że nie otrzymała głosów z powodu pewnych grup przestępczych, musi przedstawić dowody. I byłoby miło, gdyby pani Sandu wyjaśniła tak dużą liczbę głosów, które sprzeciwiają się jej linii. Czy to również gangi przestępcze? Czy ma na myśli, że obywatele Mołdawii, którzy jej nie popierają, są związani z gangami przestępczymi? Jest tu wiele niuansów - kpił Pieskow.
Czytaj więcej