Mieszkańcy skarżą się na "patodeweloperkę". Sąd podjął decyzję
- Zwykły przykład patodeweloperki. Został stworzony projekt, który zdecydowanie przeczy wszelkim prawom budowlanym – alarmuje Kinga Dalska ze Szczecina. Wraz z innymi mieszkańcami bloku przy ulicy Szymanowskiego protestuje przeciw inwestycji dewelopera. Planuje on postawić wysoki budynek tuż obok istniejącego bloku. Materiał "Interwencji".
Jeszcze do niedawna emerytka Mirosława Czaplińska patrzyła z okna nie na plac budowy, a na zielony skwer.
- Mieszkam tutaj od 28 lat w cichej, spokojnej dzielnicy. Proszę zobaczyć, na co wyraził zgodę urząd miasta. W odległości ośmiu metrów od nas ma powstać budynek z garażem podziemnym, z dyskontem i trzykondygnacyjne mieszkania. Ten budynek zasłoni mi całkowicie światło – opowiada.
Ona i inni mieszkańcy bloku przy ulicy Szymanowskiego w Szczecinie protestują przeciwko nowej inwestycji. W budynku mieszka 30 rodzin. Z jednej strony deweloper buduje blok z marketem na dole, z drugiej parking - wszystko tuż pod oknami.
Kontrowersyjna inwestycja w Szczecinie. Mieszkańcy są wściekli
Żeby zrozumieć, jak do tego doszło, musimy cofnąć się do lat dziewięćdziesiątych, kiedy mieszkania zakładowe mieli tu pracownicy szczecińskich elektrowni.
- Wszystkie przedsiębiorstwa najchętniej za darmo oddawały te budynki, natomiast teren zawsze posiada pewną wartość, dlatego pojawiła się tendencja wydzielania gruntów po obrysie ściany budynku, zostawiając sobie ten pozostały teren, no bo może ktoś się kiedyś taki znajdzie, który by to kupił – opowiada Jerzy Krupowies, jeden z protestujących przeciwko budowie bloku.
- Do spółdzielni należy właśnie tylko budynek i działka znajdująca się pod budynkiem – wyjaśnia Natalia Alaba, pełnomocnik Spółdzielni Mieszkaniowej Śródmieście w Szczecinie i dodaje, że wszystko wkoło jest dewelopera.
ZOBACZ: Tragiczny finał wakacji w Turcji. Apel dzieci Polki nabrał rozgłosu
- Nie wiedziałam kupując mieszkanie, że teren, gdzie śmietnik jest i teren od frontu, nie należą do spółdzielni – zaznacza Ewa Barańska, lokatorka istniejącego bloku.
- Miastu przysługiwało prawo wykupu bezprzetargowego, z czego niestety nie skorzystało, chociażby żeby zachować ten historyczny układ urbanistyczny – dodaje Radosław Adamski z Rady Osiedla.
"Naginanie przepisów". Lokatorzy chcą cofnięcia pozwolenia na budowę
Teren mogłaby kupić również spółdzielnia. W takim wariancie zrzucić musieliby się lokatorzy.
- Mi wychodzi, że jeżeli ten budynek, to 50 tysięcy zł od mieszkania. Nim się zorientowaliśmy, że ten teren jest na sprzedaż, to już był przetarg, to już nie było o czym mówić – twierdzi lokatorka Mirosława Czaplińska.
- Mierząc ten teren mogłem tylko stwierdzić, że ja nie byłbym w stanie nic tutaj wybudować, bo przepisy techniczno-budowlane na to nie pozwolą. Jedyne co mogłoby tu powstać, to jednokondygnacyjny mały budyneczek. Z pierwszej wersji tej dokumentacji złożonej do urzędu miasta wyszło, że dla tego mojego mieszkania jest koło dwóch godzin dostępu światła słonecznego, a więc niezgodnie z przepisami. W drugiej wersji cień przesuwa się tak, że są zapewnione trzy wymagane godziny, pomimo że wymiary budynku się nie zmieniły – uważa Jerzy Krupowies.
ZOBACZ: Nie chcą wracać do domów. Wiedzą, że wielka woda powróci
- Wiemy, że wystąpiono o pozwolenie na budowę już kilka lat wcześniej i tego pozwolenia nie otrzymano. W momencie, kiedy znowu wystąpiono o to pozwolenie, zaczęło się, w naszej ocenie, naginanie przepisów. W najbardziej skrajnym miejscu, na samym środku muru oporowego, widać jak bardzo zostały naruszone przepisy związane z odległościami pomiędzy budynkami. Tamta odległość ma wynosić zaledwie sześć metrów, natomiast my uważamy, że tu powinno być 10 metrów pomiędzy budynkami. Całe pozwolenie na budowę powinno zostać cofnięte – dodaje Adam Pachucki, pełnomocnik jednego z mieszkańców bloku.
- W związku z tym, że istnieją poważne wątpliwości co do zgodności przedłożonych projektów budowlanych z przepisami prawa budowlanego, spółdzielnia zdecydowała się wystąpić ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – informuje Natalia Alaba, pełnomocnik Spółdzielni Mieszkaniowej Śródmieście w Szczecinie.
"Urząd nie miał innej możliwości". Budowa ruszyła
Deweloper otrzymał jednak wymagane prawem pozwolenia i rozpoczął budowę. O sporną inwestycję pytamy urzędników.
- Projekt był zgodny z planem zagospodarowania przestrzennego, w związku z czym urząd nie miał innej możliwości, jak wydać decyzję pozytywną, czyli pozwolenie na budowę. Również tę decyzję podtrzymał wojewoda zachodniopomorski - wyjaśnia Sylwia Cyza-Słomska z Urzędu Miasta Szczecin.
ZOBACZ: Na rodzinę spadł kolejny cios. Trwa walka o zdrowie Róży
Deweloper nie chce komentować sprawy. A co na to sąd? Towarzyszymy lokatorom podczas ogłoszenia wyroku, który może zatrzymać kontrowersyjną inwestycję.
Sąd po stronie mieszkańców Szymanowskiego
- Ogłaszam wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie uchyla zaskarżoną decyzję – orzekła Katarzyna Sokołowska z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnej w Szczecinie.
- Jestem bardzo szczęśliwa, miałam łzy w oczach, gdy sąd mówił o postanowieniu, że wycofuje. Wszystkie podnoszone przez nas punkty zostały uwzględnione – komentuje protestująca Mirosława Czaplińska.
Sąd zwrócił uwagę na szereg zastrzeżeń, które wcześniej nie zaniepokoiły analizujących wniosek o pozwolenie na budowę urzędników ze Szczecina.
ZOBACZ: Z domu zbieracza uciekają szczury. Sąsiedzi są przerażeni
- Musimy zapoznać się z tymi konkretnymi argumentami, żeby móc się do nich odnieść – komentuje Sylwia Cyza-Słomska z Urzędu Miasta Szczecin.
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego nie jest prawomocny, co formalnie nie wstrzymuje jeszcze prac budowlanych, ale robotników i maszyn już nie ma na placu przy ulicy Szymanowskiego.
- Mam nadzieję, że deweloper się wycofa ostatecznie, budować nie powinien tam wcale. Na pewno będzie się odwoływał do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Gardy nie opuścimy. Będziemy walczyć, jeżeli będzie taka potrzeba – zapowiada protestująca Kinga Dalska.
Czytaj więcej