Masz taki kod PIN? Lepiej go zmień, aby uniknąć kłopotów
Jeśli do naszych drzwi zapuka policjant i poprosi o sto złotych, bo jest w trakcie ważnego pościgu i zabrakło mu pieniędzy na paliwo, możemy jedynie zaśmiać się w niedowierzaniu. Wbrew pozorom cyberprzestępcy działają na dokładnie takiej samej zasadzie, podszywając się pod nasz bank, dostawcę internetu, gwiazdę lub platformę sprzedażową.
Ustalając nowe hasło dostępu, powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem. W codziennym biegu spraw często nie zwracamy na to należytej uwagi. Kod "12345", "1111" lub "1212" choć może brzmieć zabawnie, wciąż stanowi zabezpieczenie dla kont na stronach internetowych.
Również daty urodzin, ślubu, ważnych życiowych wydarzeń nigdy nie są dobrym zabezpieczeniem naszych poufnych danych. Są to informacje, które można z łatwością odnaleźć w m.in. mediach społecznościowych. Takie hasło można łatwo zgadnąć nawet w przypadku, gdy nie mamy dostępu do żadnych narzędzi informatycznych.
ZOBACZ: Widzisz mroczki przed oczami? Może to świadczyć o chorobie
Złamanie hasła to pestka
Programy do łamania hasła wykorzystują najczęściej metodę siłową, czyli wpisywanie tysięcy kombinacji, a następnie oczekiwanie na wynik pozytywny. Hasło złożone z sześciu cyfr lub małych liter, łamane jest od razu. Wprowadzenie tylko jednego symbolu lub dużej litery zwiększa ten czas o ponad 6 minut.
Właśnie dlatego hasła do kont bankowych składają się z ciągu losowych znaków, małych i dużych liter, a także znaków specjalnych. Odnalezienie takiego hasła współczesnym komputerom zajmie nawet 400 lat! Skąd, wobec tego rosnąca liczba cyberprzestępstw?
Socjotechnika, czyli hakowanie ludzi, a nie sprzętu
Przestępcy internetowi osiągnęli mistrzostwo w podszywaniu się do pod instytucje bankowe, przedstawicieli mediów społecznościowych lub osoby zajmujące się wsparciem technicznym. Schemat ich działania jest banalnie prosty i wykorzystuje ludzką nieuwagę.
W skrzynce pocztowej pojawia się wiadomość od naszego dostawcy prądu z informacją, iż mamy zaległą fakturę. W treści znajdujemy link, pod którym należy dokonać wpłaty. Na takie sytuacje trzeba zwracać szczególną uwagę.
ZOBACZ: Problemy z zasypianiem? U osób starszych może to zwiastować poważną chorobę
Oficjalna wiadomość będzie zawierać prawidłowy adres e-mail nadawcy, nazwę firmy i datę wystawienia faktury. Jeśli w treści wiadomości pojawia się link, który prowadzi do zewnętrznej strony, to powinna zapalić się nam czerwona lampka. To może być oszustwo.
Niestety nie zawsze taka wiadomość trafi do folderu "spam". Niewiele myśląc, klikamy w link i podajemy swoje dane potrzebne do przelewu. Takie strony potrafią nawet podawać się za nasz bank lub miejsce, z którego korzystamy, płacąc rachunki.
Nie podawaj takich danych
Żaden bank, dostawca internetu ani obsługa ze strony zakupowej nigdy nie poproszą nas o takie dane jak:
- hasło,
- login,
- data urodzenia,
- nazwisko panieńskie matki.
Są to informacje szczególnie wrażliwe, których pod żadnym pozorem nie wolno udostępniać osobom lub instytucjom, którym nie ufamy. Jeśli ktoś o nie zapyta, powinniśmy założyć, że mamy do czynienia z próbą oszustwa. W takich sytuacjach nie ma wyjątków. Podczas rozmów z przedstawicielami instytucji, najczęściej wystarczy podać numer umowy lub numer klienta.
Zasada ograniczonego zaufania obowiązuje w każdej sferze naszego życia, zwłaszcza teraz, gdy przestępstwa internetowe stają się coraz powszechniejsze.
Czytaj więcej