Drążą ogromny tunel pod Łodzią. Kamienice w ruinie

Polska
Drążą ogromny tunel pod Łodzią. Kamienice w ruinie
"Interwencja"
Tunel średnicowy pod Łodzią sprawił, że część mieszkańców kamienic przesiedlono do hoteli

Budowany przez PKP PLK tunel średnicowy pod Łodzią sprawił, że część mieszkańców kamienic przesiedlono do hoteli, a część bezpowrotnie straciła dobytek. Jeden z budynków zawalił się, inne pękają. Ludzie żyją w hotelach. Znają historię lokatorów kamienic, pod którymi tarcza już wydrążyła tunel - mieszkania mają falującą podłogę, popękane ściany i sufity. Materiał "Interwencji".

Lokatorzy kilku kamienic z centrum Łodzi od kilku tygodni przeżywają gehennę. Chodzi o mieszkańców budynków, pod którymi kolejarze drążą średnicowy tunel. Jedna z kamienic w centrum miasta na początku września runęła.

 

- Mówi się, że kamienica była w złym stanie, natomiast nikt o tym wcześniej nie informował - mówi jeden z mieszkańców zawalonego budynku. - Przerzucają się odpowiedzialnością, a my w tym wszystkim stoimy, czekamy i nie wiemy, co mamy robić - dodaje inny. 

 

- W celu wyjaśnienia katastrofy powołano specjalną komisję - zastrzega Rafał Wilgusiak z PKP PLK.

Łódź. Problemy przy inwestycji PKP. Zawalił się budynek, mieszkańcy w hotelach

Mieszkańców z kliku budynków na czas pracy olbrzymiej tarczy przesiedlono do hoteli. Mieli do swoich mieszkań wrócić po kilku dniach. Zabrali ze sobą tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Część lokatorów nie ma już do czego wrócić. Inni nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do swoich mieszkań.

 

- Z domu wyniosłam podkoszulki, krótkie spodnie, rzeczy osobiste. No i psa. Rybki zostały w akwarium. Pewnie nie żyją. Bez prądu pompka nie chodzi. Ryb było prawie sześćdziesiąt - opowiada Mariola Łazarczyk.

 

ZOBACZ: Luksusowy statek uwięziony w porcie. Pasażerowie mają poważny problem

 

- Tam, gdzie jest zasób komunalny, my wskazujemy lokale nowe. Nie mogą być one w gorszym stanie. W przypadku prywatnych lokali tam jest odpowiedzialność PKP PLK. Muszą one przekazać lokale na rzecz poszkodowanych - zastrzega Adam Wieczorek, wiceprezydent Łodzi.

 

- Wykonawca zaangażował największą agencję nieruchomości w Łodzi, aby znaleźć mieszkania dla tych, którzy nie będą mogli wrócić do swoich mieszkań. To jest procedura, proces musi potrwać - mówi Rafał Wilgusiak z PKP PLK.

Ekipa "Interwencji" spotkała się z mieszkańcami. Nie kryli oburzenia

- Powiedziano, że dostaniemy na wynajem mieszkania, które będą na rok, na pięć lat. Proponują nam prawie 3 tysiące zł czynszu za kawalerkę. Miałam tysiąc tam, miałam 60 metrów. A tu proponują kawalerkę - słyszymy od jednego z nich.

 

- Czujemy się jak mieszkańcy innego sortu. Nikt z nas nie wynajmie sobie na wolnym rynku takiego metrażu, jaki miał, bo nas nie stać - dodaje kolejny.

 

- Oni znajdują mieszkania, na jakie nas nie stać. Kolej mówi, że będzie nam dopłacać różnicę, ale nie wiemy przez ile lat. Chcemy na papierze, bo to jest ustne. Nie wiemy, na czym stoimy, nie wiemy nic - alarmują.

 

Do domów nie mogą wrócić mieszkańcy nie tylko zawalonej kamienicy, ale także kilku sąsiadujących z nią budynków. Popękały w nich ściany i istnieje poważne zagrożenie zawalenia się.

Z dnia na dzień stracili mieszkania. "Moje rzeczy zabetonowano"

Ludzie koczują w hotelach. Wśród nich jest Marek Kucharski. Mieszkał na parterze zburzonego budynku, stracił dosłownie wszystko.

 

- Jestem lokatorem tego mieszkania, które zapadło się pierwsze pod ziemię. I przysypane zostało trzema piętrami. Ja nie mam nic do odzyskania. Po tym zapadnięciu zaczęli beton wtłaczać. I moje rzeczy zabetonowano. Żadnej pomocy nie ma, jestem na zasiłku z MOPS, mam dochodu 600 zł - przyznaje.

 

W miejscu, gdzie runęła oficyna, cały czas leży gruz. Nie widać, aby były wykonywane jakiekolwiek prace. Czy ludzie wrócą do mieszkań z budynków przylegających do zawalonej kamienicy - nie wiadomo. Najpierw tarcza musi w tym miejscu skończyć drążyć tunel. Na ten moment jej praca jest wstrzymana.

 

Miasto musi bowiem rozebrać inną niezamieszkaną, zabytkową kamienicę, która się rozsypuje, a jest na trasie tarczy. - Mamy czekać, aż ruszy świder, a jak wyjdzie z rejonu, będą sprawdzać, czy to się nie zawali - tłumaczy lokatorka Alina Wojtasik.

Łódź. Przesiedlona mieszkania: Powiedzieli, że oni się tym nie zajmują

- Pojechaliśmy do PLK, to powiedziano, że oni to się zadośćuczynieniami nie zajmują, tylko miasto, żeby jechać do MOPS. Ludzie są w różnych sytuacjach, każdy grosz dla nas jest ważny. Człowiek zna historię Łodzi, jak jest zbudowana, że powstała na bagnach. Są rzeki podziemne, teren niestabilny - mówią przesiedleni mieszkańcy.

 

- Łódź jest miastem, który leży na ciekach wodnych, mamy pod Łodzią tunele z czasów carskich, ich nie ma na mapach. Tarcza jak idzie i natrafia na pustą przestrzeń, to robi się problem. Oczywiście gigantycznym błędem było nieprzygotowanie miasta na tak dużą inwestycję - ocenia Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, posłanka z Łodzi.

 

Rozżaleni też czują się mieszkańcy kamienic, pod którymi tarcza przechodziła ponad rok temu. Na skutek inwestycji PKP PLK pojawiły się szkody. Kolejarze wówczas obiecywali natychmiastowe naprawy i odszkodowania. Dotąd nikt się nie pofatygował, aby pomóc łodzianom. U Urszuli Cieślak, którą pierwszy raz odwiedziliśmy półtora roku temu, uszkodzenia powiększają się z każdym miesiącem. Podobnie jest u innych lokatorów.

 

- Od tego czasu zmieniło się wszystko na gorsze. Lecący sufit, faliste podłogi, podłogi pękające, ściany… Nikt się nie pojawił, nie naprawił. Cały czas piszą sąsiedzi maile, a PKP nie odpowiada - mówi Urszula Cieślak.

 

- Od zeszłego roku nic się nie dzieje, była omawiana kwestia remontu, ale nikt się tym tematem nie zainteresował. Pęknięcia się powiększają. Jak zaczęli pompować beton pod kamienicą, to wybrzuszenia się pojawiły na podłodze. Wózek zamiast jeździć prosto, to jeździ po falach - opowiada Marcin Gąsior, niepełnosprawny lokator jednego z budynków.

"Miasta nie interesuje, że boimy się tu mieszkać"

- Mieszkańcy, którzy mają ubezpieczenia prywatne, słyszą, że nie będą wypłacane pieniądze, bo to była szkoda zamierzona, że tutaj inwestor jest odpowiedzialny - dodaje Klaudia Domagała z Fundacji Kobiety Wolności i Niepodległości.

 

ZOBACZ: Nowe "małpki" przypominają mus dla dzieci. Alkotubki bulwersowały już wcześniej

 

Mieszkańcy komunalnej kamienicy obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Co prawda każdy budynek leżący nad trasą budowanego tunelu był wcześniej wzmacniany, mimo to pęknięcia ciągle się pojawiają.

 

- Miasta nie interesuje, że się boimy tu mieszkać. Zgłaszałam, że tynk spadł, to przyjechali panowie z PKP i powiedzieli, żebym zerwała szpachelką - wspomina Urszula Cieślak. - W nocy, jak jest cisza, słyszę, jak te ściany pękają - mówi pani Zofia.

 

- Mogę ze swojej strony zagwarantować, że sprawdzimy sytuację. Wykonawca pochyli się nad sprawą, a my go zobowiążemy, żeby dokonał ponownych oględzin – zapowiada Rafał Wilgusiak z PKP PLK.

 

- Absolutnie to nie powinno tak wyglądać, dochodzi tutaj pogarszający się stan zdrowia psychicznego jak i fizycznego lokatorów. Jak mamy wilgoć, to zaraz pojawi się astma. Uważam, że inwestycja nie jest dobrze przygotowana, że te budynki nie są dobrze zabezpieczone - ocenia Klaudia Domagała z Fundacji Kobiety Wolności i Niepodległości.

"Interwencja" / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie