"Nie mają pojęcia, o czym mówimy". Szef MSZ Rosji o tzw. czerwonym przycisku

Świat Paweł Sekmistrz / polsatnews.pl
"Nie mają pojęcia, o czym mówimy". Szef MSZ Rosji o tzw. czerwonym przycisku
Evgenia Novozhenina/Pool Photo via AP
Siergiej Ławrow stwierdził, że Rosja nie chce wojny nuklearnej

- Jest w pełnej gotowości - mówił o broni masowego rażenia na antenie Sky News Arabia szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Dlaczego zatem Władimir Putin do tej pory nie użył swojego największego "straszaka"? Przedstawiciel kremlowskiej dyplomacji pospieszył z odpowiedzią.

- Rosja nie chce wojny nuklearnej i uważa, że rozmowy o tym, kiedy nacisnąć "czerwony przycisk" są niewłaściwe - stwierdził Siergiej Ławrow w wywiadzie udzielonym Sky News Arabia.

Dlaczego Rosja nie sięga po "czerwony przycisk"? Ławrow: To niepoważne

Rosyjski minister spraw zagranicznych stwierdził, że Kreml wciąż ma nadzieję, że wystosowywane przez rząd apele do zagranicznych przywódców osiągną zakładany efekt. - Wskazujemy na czerwone linie, mając nadzieję, że nasze wypowiedzi zostaną wysłuchane przez inteligentnych, decyzyjnych ludzi - stwierdził.

 

Jak zasugerował, byłoby niepoważnym wciskanie "czerwonego przycisku" tylko dlatego, że przeciwnicy nie chcą niezwłocznie spełnić stawianych żądań. - Jestem przekonany, że w takich sytuacjach decydenci mają pojęcie o tym, o czym mówimy. Nikt nie chce wojny nuklearnej - orzekł.

 

ZOBACZ: Kadyrow wysyła "prezent od Muska" na front. Dzień wcześniej auto nie działało

 

Jednocześnie Ławrow zapewnił, że Rosja wyposażona jest w broń atomową, a jej potencjalne użycie miałoby "poważne implikacje dla osób odpowiedzialnych za ukraiński reżim".

 

- Broń jest w pełnej gotowości bojowej - stwierdził kremlowski szef dyplomacji.

Rosja wielokrotnie straszyła użyciem broni atomowej

Choć Ławrow zdaje się złudnie krytykować groźby użycia broni nuklearnej, od czasu rozpoczęcia wojny w Ukrainie, przedstawiciele rosyjskich władz wielokrotnie posuwali się do takiej narracji.

 

Już w pierwszym dniu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę Władimir Putin powiedział, że każdy, kto spróbuje przeszkodzić Rosji lub będzie jej groził, poniesie "konsekwencje, których nigdy nie doświadczył w swojej historii".

 

Miesiąc po napaści "atomowym straszakiem" posługiwał się też rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. - Jeśli istnieje więc zagrożenie egzystencjalne dla Rosji, to można arsenału nuklearnego użyć zgodnie z naszymi założeniami bezpieczeństwa wewnętrznego - przestrzegał w rozmowie z CNN.

 

ZOBACZ: Kreml reaguje na rzekome słowa R. Sikorskiego. "Absurdalne stwierdzenie"

 

Trzy miesiące temu Putin oznajmił natomiast, że jego kraj rozważa wprowadzenie zmian w doktrynie dotyczącej użycia bomby atomowej. We wrześniu wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow orzekł, że prace są już na zaawansowanym etapie.

 

Ciężko zliczyć ile razy po nuklearne groźby sięgał też wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew. Były prezydent kraju odgrażał się również Polsce, grożąc że Warszawa otrzyma "swój przydział radioaktywnego pyłu".

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie