Pozbawił matkę łazienki, kuchni i wody. Dramat 82-latki

Polska
Pozbawił matkę łazienki, kuchni i wody. Dramat 82-latki
Interwencja
Syn pozbawił 82-letnią panią Marię dostępu do kuchni, łazienki, odciął też wodę

82-letnia pani Maria żyje w dwóch niewielkich pomieszczeniach pozbawionych wody, kuchni i łazienki. Nie może nawet przygotować herbaty. Resztę budynku przed laty przekazała wraz z mężem synowi. A ten odciął jej prąd i centralne ogrzewanie. Nie udostępnia też łazienki. Matce pozostał wychodek obok stodoły. Materiał "Interwencji".

Po śmierci męża 82-letnia Maria Gardzioła ze wsi Pieniany na Zamojszczyźnie dzieli dom ze swoim dorosłym synem i jego rodziną. Reszta dzieci wyprowadziła się. Sytuacja rodzi wiele konfliktów, a sposób traktowania kobiety przez syna sprawił, iż zwróciła się ona do redakcji "Interwencji" z prośbą o pomoc.

Dramat 82-letniej seniorki. Syn odciął jej wodę

- Centralne odciął w październiku, no zrobiliśmy je. Później wyłączał mi światło. Raz przez trzy miesiące go nie miałam. Chodziłam do sąsiadów po wodę, prałam ręką. Światło założyliśmy, to później co? Trzeba wody. Zakręcił mi wodę raz, nie miałam przez trzy miesiące. Na korytarzu się myję, w misce myję. Za swoją potrzebą chodzę za garaż, naprzeciw stodoły. Jak zima, to też tak chodzę - opowiada Maria Gardzioła.

 

ZOBACZ: Nie radzą sobie z sąsiadem. Ludzie mają dość

 

- Odcinanie mediów, zastraszanie, krzyczenie. Jak ona wychodzi na podwórko, to nie może użytkować tych pomieszczeń, które są, tylko on jej musi wytyczyć, gdzie ona może sobie złożyć węgiel i czy w ogóle może po co pójść. Bo jeśli nie, to zaraz jakieś krzyki, jakieś  awantury. My przyjeżdżamy bardzo rzadko, bo kończy się to interwencją policji. Albo my jesteśmy ciągani po sądach, ewentualnie po policjach, żeby się tłumaczyć, po co my przyjechaliśmy do babci - mówi Paulina Wojtowicz, wnuczka pani Marii.

 

- On i jego żona mamę wyzywali, jak taty już nie było. Chodziła do nich w pole, pomagała i oni ją już wyzywali. Mówiłam: mamo coś trzeba z tym zrobić. "Nie, nie wtrącajcie się, ja wytrzymam, ja wytrzymam". No ale ile można było? Już jak odciął jej ogrzewanie, odciął prąd, to musieliśmy się wtrącić - dodaje Elżbieta Wójtowicz, córka pani Marii.

"Wszyscy się go boją"

Kobieta żyje w dwóch niewielkich pomieszczeniach pozbawionych kuchni i łazienki. Nie może ugotować nawet wody na herbatę, gdyż kuchenka stoi na należącym do syna korytarzu. Córce pani Marii udało się podłączyć prąd i zainstalować ogrzewanie.

 

ZOBACZ: Brud, hałas i kurz. Burmistrz: Nie jestem Chuckiem Norrisem

 

- Prąd myśmy podłączyli w tamtym roku. Oddzielnie przyłącze było robione i robił to elektryk z Zamościa, którego myśmy musieli przywieźć, bo tu się nikt nie chciał podjąć. Oni się wszyscy go boją, jeszcze do tego roku był sołtysem - opowiada Paulina Wojtowicz, wnuczka pani Marii.

 

Z synem pani Marii rozmawiała ekipa "Interwencji".

 

Reporter: A czemu pan mamie wodę odciął?

 

Syn pani Marii: A to u mamy woda była?

 

Reporter: No wie pan, ale ona płaci.

 

Syn pani Marii: No za co płaci? Ryczałtem za wodę?

 

Reporter: Nie wiem, ale ma rachunki na tę wodę, wie pan.

 

Syn pani Marii: Ma umowę, ma fakturę? Proszę pana, no to jest śmieszne.

 

Reporter: No dobrze, ale to staruszka bez wody, 82 lata?

 

Syn pani Marii: Staruszka bez wody.

 

Reporter: To już pan nie może zasponsorować tej wody, panie Andrzeju? Z własną mamą tak się kłócić?

 

Syn pani Marii: Z własną mamą, a jak własna mama mówi, bo ja się urodziłem w Łaszczowej, żebym wiedziała, to bym nie zabrała. Trzeba było mnie rzucić tam w to torfowisko. Tam są sumy.

 

Reporter: Przecież to nie może tak być, że mama zimą będzie gdzieś tam do wychodka chodziła. Zgadza się to panu?

 

Syn pani Marii: A może tak być, że ja co drugi dzień jeżdżę na policję, bezpodstawnie mnie oskarżono.

Pani Maria przekazała część domu synowi

25 lat temu pani Maria i jej mąż postanowili przekazać synowi połowę domu. To właśnie wtedy pierwszy raz dokonano podziału nieruchomości, który jednak był dość niefortunny.

 

- Ten podział został dokonany w czasie, kiedy pani Maria, jeszcze z żyjącym mężem, zapragnęła darować część swojej działki synowi. Wezwali geodetę, podzielili działkę na dwie wraz z częścią domu, ale przez środek jednego z pomieszczeń. A granica nieruchomości, jeżeli jest to odrębna działka, powinna przebiegać po ścianie oddzielenia pożarowego - tłumaczy Tomasz Leńczuk, pełnomocnik pani Marii.

 

ZOBACZ: "Przyszła wichura, ściany się przewróciły". Budowlaniec oszukuje kolejne osoby

 

- Przyszedł  geodeta i miał podzielić tę działkę po ojcu. On sobie wymyślił, że wytnie z mojego korytarza część, bo babcia nie ma, którędy wchodzić - dodaje drugi syn pani Marii.

 

Trzy lata temu pani Maria wystąpiła do sądu o wyznaczenie nowego podziału - sprawa wciąż trwa. Sąd zajmował się również sprawą znęcania się syna nad matką.

Podpisali ugodę. "Namówił nas prawnik"

- Tutejszy sąd wyrokiem z 21 stycznia 2022 roku warunkowo umorzył postępowanie karne wobec pana Andrzeja G. na okres dwóch lat tytułem próby. Postępowanie dotyczyło przestępstwa znęcania się. To nie jest wyrok skazujący, ale stwierdzono winę w zakresie popełnienia czynu na szkodę jego matki polegającego na znęcaniu się - informuje Maciej Cezary Czubak z Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim.

 

ZOBACZ: Zażądali 25 tys. za korzystanie z chodnika. "Takie praktyki to w PRL"

 

- Namówił nas prawnik na podpisanie ugody, chociaż nie trzeba było. Ja dopiero później zobaczyłam, że nie trzeba było ugody podpisywać, bo jak podpisaliśmy tę ugodę, to był spokój tydzień czasu i dalej się zaczęło - mówi Elżbieta Wojtowicz, córka pani Marii.

 

- Chcieliśmy odwiesić sprawę karną, bo dalej była niewdzięczność, to odcinanie mediów, awantury, ale to już nic nie dało. Sąd stwierdził, że to są uszczypliwości. Wezwalibyśmy pogotowie czy MOPS, to on by zszedł na dół i odkręcił wodę, pokazał, że ona ma wodę - mówi wnuczka Paulina Wojtowicz.

 

Reporter: Panie Andrzeju, odkręci pan jej tę wodę i będzie święty spokój.

 

Syn: Nie! Woda jest tylko moja.

 

Reporter: Ale to jest pana mama.

 

Syn: Proszę pana, nie bierz mnie pan na litość, tylko postaw się pan w mojej sytuacji.

 

Reporter: Nie, ja bym swojej nie zakręcił, to panu powiem.

 

Syn: No.

 

Wymiar sprawiedliwości w swoim przekonaniu wyczerpał możliwości pomocy dla pani Marii. Kobiecie będzie bardzo ciężko przetrwać zimę, ale w żadnym wypadku nie chce opuszczać swojego rodzinnego domu.

 

- Stare korzenie się nie przeszczepią. Ja jeszcze sobie węgla przyniosę, jeszcze daję sobie taką "radę", to mogę jeszcze tu siedzieć, nie? Trudno będzie bez wody. Nie będę palić, będę tak siedzieć. Może domarznę i będzie koniec - mówi pani Maria.

Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie