Horror powodzian. "Sąsiadkę nurt zniósł na dach garażu"

Polska
Horror powodzian. "Sąsiadkę nurt zniósł na dach garażu"
"Interwencja"
Mieszkańcy opowiadają o katastrofalnej powodzi

Wstrząsające relacje z zalanego południa Polski. Ekipa "Interwencji" dotarła do Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego, które ucierpiały na skutek przerwania tamy. Woda dosłownie zmiotła te miejscowości - pozostały gruzy, szlam i błoto. Mieszkańcy mówią o zalanych domach, autach na drzewach i relacjonują akcje ratunkowe. Materiał "Interwencji".

- To jest 15 raz za moich czasów Mietkowie. W 1997 miałem metr i 15 cm wody, w domu na parterze mieszkam. I nie było wtedy tych ludzi do pomocy, myśmy wtedy jako mieszkańcy walczyli z tą wodą i żeśmy przegrali. Myślę, że teraz nie przegramy, proszę zobaczyć, wspaniali ludzie. To trzecia nieprzespana noc - powiedział ekipie "Interwencji" Roman Kwiatkowski, właściciel posesji, której groziło zalanie.

 

Tama na Bystrzycy trzyma. Mały Mietków ocalał. Tama w Stroniu ma ponad sto lat, do tej pory opierała się powodziom. Dała radę nawet w tę wielką w 1997 roku. W minioną niedzielę w południe żywioł ją pokonał. Miasto jest zrujnowane. Tak jak dom rodziców pana Marcina Kubowicza.

Powódź pokonała tamę w Stroniu. "Cały dobytek rodziców przepadł"

- Teraz zostały tylko wspomnienia, jak tutaj stawiałem pierwsze kroki, jak tutaj biegałem, na rowerku jeździłem… Rzeka przelewała się przez dach, szła ośmiometrowa fala, sąsiedzi z bloku widzieli jak ten dom znika pod wodą, nakryty był nią. Dom jest do zburzenia, nie nadaje się do remontu, praktycznie został zalany pod sufit. Cały dobytek rodziców przepadł, tak naprawdę mają tylko to, co mieli na sobie, jak wyszli. Wersalka unosiła się pod sufitem, więc była kołdra trochę czysta, to co się uniosło do góry to przetrwało, ale to co… dosłownie kołdra została - opowiada Marcin Kubowicz.

 

- Ulica Nadbrzeżna, kawałek stąd było przedszkole, plac zabaw… armagedon, nic nie zostało. Pojechaliśmy na tamę, w nocy zeszliśmy na dół, burmistrz o 23:00 mówił ponoć, że wszystko było okej. Tama puściła w niedzielę o 12:00 popołudniu. Wszystko zmiotło na dół, stadion, była jakaś nowa inwestycja zrobiona za 16 czy 18 milionów, wszystko zmyło - powiedział Patryk Zadrożny, mieszkaniec Stronia Śląskiego.

 

ZOBACZ: Szpital polowy w Nysie otwarty. Przyjęto pierwszych pacjentów

 

- Straszą, że te budynki idą do wyburzenia. Woda ponoć bardzo podmyła strasznie fundamenty, po wypompowaniu jej, jak siądzie budynek, to do wyburzenia. Tu ludzie nie będą mieli gdzie mieszkać - zaalarmował Patryk Zadrożny, inny mieszkaniec Stronia.

 

Materiał wideo z "Interwencji" dostępny tutaj.

 

- Sąsiadka na dachu cudem się uratowała, bo nurt ją zniósł na dach garażu, który był już przykryty wodą. Nurt był taki rwący, że cud, że ona przeżyła. Zdarte miała ciuchy, była w majtkach, w bieliźnie samej. Sześć godzin czekała na śmigłowiec, żeby ją podjęli, czekała w lodowatej górskiej wodzie - przekazał Marcin Kubowicz.

Krajobraz po przejściu fali powodziowej. "Wszystko było zalane"

Ekipa "Interwencji" próbuje dostać się do Lądka-Zdroju. Pozrywane drogi, niektóre zawalone grubą warstwą błota albo zatarasowane drzewami uniemożliwiają przejazd. Nawigacja wariuje, nie ma łączności.

 

Ostatecznie udaje się reporterom dotrzeć do miasta, czy też raczej do tego, co z niego zostało. Zawieszone na drzewach samochody mogą tylko dać wyobrażenie, z jaką siłą uderzyła w miasto woda po pęknięciu tamy.

 

- Wszystko było zalane, tak jak ten daszek, przykryło te wszystkie okna, rozlewisko i fale były potężne. Myśmy tu byli w epicentrum, w tej głównej fali uderzeniowej, w tym ataku. Z tej strony było około sześciu metrów wody, z tamtej było chyba z dziesięć – opowiada Krzysztof Szlaga, mieszkaniec Lądka-Zdroju.

Burmistrz Lądku-Zdrój po przejściu wielkiej wody: My się podniesiemy

W Lądku-Zdroju woda zerwała wszystkie mosty, pozostał tylko wiadukt kolejowy. Uroczy ryneczek, wizytówka kurortu jest całkowicie zrujnowany. Ekipa "Interwencji" rozmawiała z burmistrza miasta.

 

- My mówimy o tym, że miasta nie ma, ale ja podkreślam to wszędzie, są ludzie, których udało się uratować. My się podniesiemy, my musimy sobie z tym poradzić, udało się zachować zdrowie i życie, nie we wszystkich przypadkach, ale biorąc pod uwagę, jak wyglądała fala powodziowa, to jest cud, że ludzi udało się ewakuować, miasto wygląda jak wygląda - powiedział Tomasz Nowicki, burmistrz Lądka-Zdroju.

 

ZOBACZ: Pomoc dla dotkniętych powodzią. Minister finansów o szczegółach

 

- Zaskoczyło to nas bardzo mocno, jesteśmy przyzwyczajeni do skali, którą zobaczyliśmy w 1997 roku, ale przerwanie zapory w Stroniu było potworne. Dostawaliśmy takie informacje, że jest takie zagrożenie, ale nikt nie dowierzał, że ta zapora może ulec zniszczeniu - przyznał Borysław Zatoka, mieszkaniec Lądka.

 

- Bardzo prosimy o pomoc w Radachowie, tam są starsi ludzie, woda pitna, chleb… to wszystko jest zalane, wszystko pływa, nie ma dróg. Radochów jest poniżej Lądka-Zdroju. Jesteśmy odcięci, quadem przemierzaliśmy teren, żeby dostać się do auta i tu przyjechaliśmy do synowej rodziców - zaapelowała Dorota Stoch, mieszkanka Radochowa.

red / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie