Premier jedzie na Dolny Śląsk. Coraz poważniejsza sytuacja
Premier Donald Tusk pojedzie w piątek do Wrocławia, aby wziąć udział w odprawie ze służbami - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu. Powodem wizyty będzie trudna sytuacja meteorologiczna i występujące zagrożenie powodziowe. Prognozy wskazują, że w najbliższych dniach sytuacja na południu Polski będzie bardzo trudna. Władze Wrocławia zwołały sztab kryzysowy i szykują się na każdą ewentualność.
Jak podano w wieczornym komunikacie CIR, odprawa premiera ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym odbędzie się o godzinie 8 rano. Tuż po niej szef rządu weźmie udział w konferencji prasowej, podczas której poinformuje o bieżącej sytuacji i ustaleniach.
Niż genueński w Polsce. Premier pojedzie do Wrocławia
Zaplanowana na piątek wizyta we Wrocławiu to niejedyne działania podejmowane przez władze centralne w związku z realną groźbą wystąpienia podtopień i powodzi. W czwartek w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji zorganizowano odprawę z udziałem przedstawiciela Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Minister Tomasz Siemoniak zaapelował do wojewodów o dyspozycyjność i wskazał na konieczność zapewnienia przepływu informacji między nimi, Państwową Strażą Pożarną i kierownictwem resortu.
ZOBACZ: Siedem województw zagrożonych ekstremalną pogodą. "Słuchaj poleceń służb"
- Działania powinny być zawsze adekwatne do zagrożenia. Proszę o to, żeby te wszystkie kanały komunikacji działały niezawodnie przez 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę - powiedział.
Południe Polski szykuje się na podtopienia i powodzie
Sytuacja pogodowa na południu Polski uległa znacznemu pogorszeniu wraz z wkroczeniem do naszego kraju niżu o nazwie Boris. Dla kilku województw, w tym m.in. województwa dolnośląskiego wydane zostały czerwone alerty najwyższego - trzeciego stopnia - przed ulewami. Obowiązywać mają przez cały najbliższy weekend, aż do poranka w poniedziałek 16 września.
Do mieszkańców Dolnego Śląska wysłany został dzisiaj także alert RCB, przestrzegający przed niebezpieczną aurą i nawołujący do stosowania się do poleceń służb.
W ostatnich dniach, w oparciu o prognozy synoptyków, obecne zagrożenie zaczęto porównywać z tym, jakiego mieszkańcy południa polski doświadczyli w 1997 r., kiedy to doszło do tzw. powodzi tysiąclecia.
Wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń przekazał w rozmowie z PAP, że wielkość opadów deszczu mającego spaść w najbliższych czterech dniach w regionie jest porównywalna do tej, jaka spadła przed kataklizmem sprzed 27 lat.
ZOBACZ: Nagła zmiana pogody. W Polsce spadł pierwszy śnieg
- Ale wówczas ten opad był w dużo krótszym okresie czasu, to była wówczas jedna doba – spadło 200-300 litrów na metr kwadratowy. W tej chwili mamy to rozłożone na trzy, cztery dni, a więc wydaje się, że zagrożenie jest dużo mniejsze - zastrzegł.
Również goszczący w czwartek w Polsat News ekspert IMGW Grzegorz Walijewski nieco uspokoił nastroje, wskazując, że w 1997 r. mieliśmy do czynienia z nieco innymi opadami oraz warunkami wyjściowymi, np. nawilgotnieniem gleby.