Szpital stwierdził śmierć mózgu, chciał pobrać organy. Pacjent żył
40 minut - tyle ordynator Oddziału Neurologii Szpitala Kolejowego w Pruszkowie przekonywał panią Elizę Pasek, by zgodziła się przekazać organy jej męża do przeszczepu. Wg. niej dr R. miał stwierdzić u jej męża śmierć mózgu. Kobieta mimo to zdecydowała się przetransportować męża do szpitala MSWiA w Warszawie, gdzie śmierci mózgu nie stwierdzono, a przeprowadzono operację ratującą życie mężczyzny.
Dziś Andrzej Pasek żyje i funkcjonuje samodzielnie, a jego żona obwinia szpital, że gdyby nie jej decyzja – przyczyniłaby się do śmierci męża.
Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia 2018 roku. Andrzej Pasek kilka minut po godzinie 9:00 wrócił ze spaceru z psami. Źle się czuł — skarżył się na potworny ból głowy i zaczął wymiotować. W pewnym momencie jego żona zauważyła, że mężczyźnie opadł lewy kącik ust i wezwała pogotowie. Na miejscu lekarka stwierdziła udar krwotoczny i Andrzej Pasek został przewieziony do Szpitala Kolejowego w Pruszkowie. Stan mężczyzny z minuty na minutę zaczął się pogarszać.
ZOBACZ: Tragedia na przejściu dla pieszych. Nie żyje rowerzysta
Mąż był kontaktowy, ale powoli tracił przytomność. Około 15:00 dostałam od Ordynatora informację, że doszło do krwawienia z guza mózgu. Ja wcześniej nie dostałam informacji, że mąż ma guza – mówi Eliza Pasek, żona pana Andrzeja.
Lekarz stwierdził śmieć mózgu
Mężczyzna trafił na Oddział Intensywnej Terapii, gdzie został podłączony do aparatury podtrzymującej życie. 28 grudnia 2018 lekarz stwierdził śmierć mózgu.
Eliza Pasek: Zawołał mnie lekarz i powiedział, że jest jeszcze taka szansa, żebym ja mogła pomóc jakimś ludziom. Że jakbym zgodziła się, żeby pobrali od męża organy, to wtedy ileś osób byłoby mi wdzięcznych. Pamiętam jak mi to tłumaczył, że to jest tak, jak pobranie krwi. Że jest niska świadomość społeczna, że ludzie nie wiedzą, że to jest takie potrzebne, że trzeba te narządy oddawać.
Rozmowa ta odbyła się w obecności przyjaciółki rodziny – Karoliny Góźdź, która jest notariuszem: Wyszłyśmy stamtąd, ona zemdlała i powiedziała, że jak ona powie dzieciom, że oddała go na narządy.
Żona przeniosła męża do innej placówki. Odzyskał świadomość
Rozmowa lekarza z członkami rodziny o pobraniu organów do przeszczepu to właściwie rozmowa grzecznościowa, bo według polskiego prawa, aby lekarze mogli pobrać organy od zmarłego, nie potrzebują na to zgody. Osoby, które nie chcą, by pobrano od nich narządy po śmierci, powinny za życia wypełnić deklarację określającą swój sprzeciw. To zupełne odwrotnie niż myśli większość osób. Takiej deklaracji Pan Andrzej nigdy nie złożył.
ZOBACZ: Zwłoki w mieszkaniu wikariusza. "Nie było śladów walki"
Eliza Pasek zdecydowała się przenieść męża do innej placówki – mężczyzna trafił do szpitala MSWiA w Warszawie. Tam lekarze nie stwierdzili śmierci mózgu, a podjęli się operacji ratującej życie pana Andrzeja. Już dwa dni po zabiegu z mężczyzną był możliwy kontakt.
Dziś mężczyzna funkcjonuje samodzielnie, choć ma problemy ze wzrokiem i poruszaniem się, ale przede wszystkim chce się dowiedzieć — na jakiej podstawie została stwierdzona u niego śmierć mózgu i dlaczego lekarz naciskał na żonę Elizę, by jego organy zostały oddane do transplantacji.
"Gdyby pobrano organy, to byłby koniec"
Andrzej Pasek: Pewne procedury są zwyczajnie niedopracowane – czego ja jestem chyba najlepszym przykładem. Można skazać kogoś na śmierć, bo w momencie, gdyby pobrano by moje narządy to byłby koniec.
ZOBACZ: Zdemolowali stadion znanego klubu. "Dziękujemy za miłą wizytę"
Rodzina zwróciła się do prokuratury o wyjaśnienie sprawy i złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa między innymi narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia Pana Andrzeja. Sprawa jednak została umorzona.
Na jakiej podstawie została stwierdzona śmierć mózgowa? Gdzie podziała się dokumentacja w tej sprawie? Czy gdyby kobieta nie zdecydowała się na przeniesienie męża to dziś byłaby wdową?
Odpowiedzi na te pytania w programie „Państwo w Państwie” w materiale Leszka Dawidowicza.
Czytaj więcej