Róża Kozakowska wraca do Polski po dyskwalifikacji. "Jestem rozczarowana"

Polska Karolina Gawot / polsatnews.pl
Róża Kozakowska wraca do Polski po dyskwalifikacji. "Jestem rozczarowana"
Polski Komitet Paralimpijski/Bartłomiej Zborowski
Igrzyska Paralimpijskie Paryż 2024. Róża Kozakowska wraca do Polski

Róża Kozakowska po tym, jak odebrano jej złoty medal igrzysk paralimpijskich, wraca do Polski, by wyleczyć kontuzję. - Bolało mnie to, że ktoś z kibiców mógł pomyśleć, że zdyskwalifikowano mnie, bo chciałam oszukać. (...) A ja bym w życiu tak nie postąpiła - powiedziała. Dodała też, że jest rozczarowana ostatecznym werdyktem, jednak nie zamierza się poddawać.

W ostatnich dniach głośno jest o sprawie Polki - Róży Kozakowskiej. W piątek zapewniła sobie złoto igrzysk paralimpijskich w rzucie maczugą i pobiła rekord świata z wynikiem 31,30 m. Nie wiedziała jednak, że poszło jej aż tak dobrze i zdecydowała się na kolejną próbę - uzyskała 29,70 m. Podczas niej doszło jednak do kontuzji. 

 

Z powodu dolegliwości bólowych - na skutek wypadnięcia barku - zawodniczka zrezygnowała z dalszego udziału i została przewieziona do szpitala. Kozakowska - choć poturbowana - cieszyła się ze zwycięstwa, jednak chwile po północy z piątku na sobotę dowiedziała się, że została zdyskwalifikowana.

Róża Kozakowska zdyskwalifikowana, wraca do Polski. "Jestem rozczarowana"

Teraz polska sportsmenka zabrała głos - okazuje się, że wraca do Polski na leczenie. Z powodu kontuzji barku nie wystartowała planowo w Paryżu w konkursie pchnięcia kulą.

 

- W tym drugim konkursowym rzucie wyrwało mi po prostu bark. Rezonans wykazał, że zerwane są wszystkie więzadła, które trzymają kość i jest wylane sporo krwi. Więc niestety oznacza to dla mnie koniec igrzysk w Paryżu. Bardzo chciałam odbić sobie wszystko w konkursie pchnięcia kulą. Ale wiem, że choćbym wzięła wszelkie dostępne leki przeciwbólowe, wszelkie blokady i zagryzła zęby tak mocno jak nigdy, ręka nie pchnie tej kuli, bo nie mam w niej ani siły, ani czucia - powiedziała.

 

ZOBACZ: Polacy z kolejnym medalem na igrzyskach paralimpijskch. Genialny występ

 

Kozakowska przyznaje, że "przyjmuję tę kontuzję i dyskwalifikację na klatę". - Nie złamie mnie to. Oczywiście, jestem potwornie rozczarowana, ale też zadowolona z wyniku, bo rzuciłam najdalej, pobiłam rekord świata, dałam z siebie wszystko - zaznaczyła.

 

Polska sportsmenka zapewniła, że obecnie czuje się "jeszcze silniejsza i jeszcze bardziej zmotywowana". - Na pewno nie utracę ducha walki w życiu ani w sporcie. Niech o to nikt się nie martwi - mówiła.

 

- Pomyślałam, że Bóg poddał mnie próbie: medal czy wiara. Straciłam medal, ale to tylko kawałek żelaza, wiara we mnie zostaje. Ktoś inny może by się załamał, wyklinał. Ja przyjmuję wszystko ze spokojem. To jest mój krzyż, który niosę. Ból też mnie nie zabije, bo ja już w życiu tyle bólu doznałam i przeżyłam, więc i teraz sobie poradzę - podkreśliła.

Igrzyska paralimpijskie. Róża Kozakowska: W życiu bym tak nie postąpiła

Dyskwalifikacja zawodniczki wynikała z faktu, dostrzeżono nieprawidłowe parametrów sprzętu użytego podczas zawodów. Jak przekazał attache prasowy polskiej reprezentacji Michał Pol, miało chodzić o rozmiar poduszki pod głową Kozakowskiej. Polski Komitet Paralimpijski niezwłocznie odwołał się od tej decyzji, jednak apelacja została odrzucona.

 

ZOBACZ: Dwóch Polaków skazanych we Francji. Wyrok zapadł błyskawicznie

 

- Najbardziej bolało mnie to, że ktoś z kibiców w Polsce mógł pomyśleć, że zdyskwalifikowano mnie, bo chciałam oszukać. Zagrać nie fair, nielegalnie pomóc sobie w zwycięstwie. A ja bym w życiu tak nie postąpiła. Nigdy bym tak zdobytego medalu nie chciała. Chcę wygrywać czystą walką. Im cięższą i okupioną większym wysiłkiem, tym lepiej. Chcę być prawdziwym zwycięzcą, w sprawiedliwej walce. I znowu będę wygrywać. Nic się nie kończy. Muszę tylko wyzdrowieć - podsumowała Róża Kozakowska.

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie