Mają sposób na nowoczesne fotoradary. Metoda na "Ukraińca"

Moto
Mają sposób na nowoczesne fotoradary. Metoda na "Ukraińca"
Freepik
Metoda "na Ukraińca" może doprowadzić do poważnych kłopotów

Polscy kierowcy znaleźli sposób na uniknięcie kar z fotoradarów. Metoda "na Ukraińca" staje się coraz popularniejsza, ale niesie ze sobą poważne konsekwencje prawne. Czy warto ryzykować?

Zaawansowane fotoradary używane przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego potrafią wykrywać wykroczenia popełniane przez motocyklistów poprzez wykonywanie zdjęć tylnej części pojazdu, na której widoczna jest tablica rejestracyjna.

 

Jednak zidentyfikowanie kierowców bywa problematyczne ze względu na kaski, które zasłaniają ich twarze. W takich sytuacjach właściciel motocykla otrzymuje wezwanie do wskazania osoby, która prowadziła jednoślad w chwili zarejestrowania naruszenia przepisów.

Milczenie kosztuje, czyli wysokie kary finansowe za niewskazanie kierowcy

Odmowa wskazania osoby kierującej jednośladem w chwili zarejestrowania naruszenia przepisów przez fotoradar pociąga za sobą surowe sankcje finansowe. Kwota grzywny waha się od 800 zł do aż 8000 zł, a jej ostateczna wysokość uzależniona jest od charakteru popełnionego wykroczenia.

 

W przypadku przekroczenia dopuszczalnej prędkości kara za niewskazanie sprawcy stanowi dwukrotność grzywny, jaka zostałaby nałożona na kierowcę, (przy czym nie może być niższa niż 800 zł).

 

ZOBACZ: Polacy wykupują używane auta - te modele cieszą się największą popularnością

 

Jeżeli działanie kierowcy skutkowało powstaniem zagrożenia dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym, uchylenie się od wskazania osoby prowadzącej motocykl wiąże się z mandatem w wysokości co najmniej 2000 zł.

 

Natomiast w sytuacji, gdy czyn kierującego nosi znamiona przestępstwa, na przykład spowodowania wypadku, właściciel jednośladu musi być przygotowany na grzywnę w wysokości co najmniej 4000 zł za odmowę ujawnienia danych sprawcy.

Metoda na "Ukraińca". Sposób na nowoczesne fotoradary

Niektórzy motocykliści opracowali metodę unikania konsekwencji wykroczeń zarejestrowanych przez nowoczesne fotoradary. Strategia zwana metodą na "Ukraińca" polega na dostarczeniu nieprawdziwych informacji o rzekomym kierowcy pochodzącym z Ukrainy, najlepiej takim, który nie przebywa na stałe w Polsce.

 

Organy ścigania mają związane ręce, ponieważ nie posiadają systemu wymiany informacji o kierowcach z krajami spoza Unii Europejskiej, takimi jak Ukraina, Białoruś czy Rosja.

 

ZOBACZ: Ładowanie auta elektrycznego w domu. Kwota może zaskoczyć

 

W rezultacie jeśli nie uda się ustalić rzeczywistego sprawcy wykroczenia, postępowanie jest umarzane, a winny unika odpowiedzialności. Ta nieetyczna praktyka wykorzystuje luki w systemie i utrudnia egzekwowanie prawa wobec nieuczciwych motocyklistów.

Konsekwencje stosowania metody "na Ukraińca" mogą sięgać o wiele dalej

Zgodnie z literą prawa, stosowanie metody na "Ukraińca" jest przestępstwem polegającym na składaniu fałszywych zeznań. Zgodnie z art. 233 Kodeksu karnego podanie nieprawdziwych danych w celu uniknięcia odpowiedzialności zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat trzech.

 

Motocykliści, którzy uciekają się do tego typu praktyk, muszą mieć świadomość, że oprócz grzywny za niewskazanie kierowcy, narażają się również na znacznie poważniejsze konsekwencje prawne. Ujawnienie oszustwa i skazanie za składanie fałszywych zeznań wiąże się bowiem z realną perspektywą kary więzienia.

 

ZOBACZ: Czy można dostać mandat za prowadzenie samochodu w okularach przeciwsłonecznych?

 

Omijanie przepisów i unikanie mandatów za wykroczenia drogowe może wydawać się kuszące. Jednak stosowanie nielegalnych metod to prosta droga do poważnych problemów z prawem.

 

Odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań skutecznie przeważa korzyści płynące z uniknięcia grzywny.

red / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie