Islandia. Robił zdjęcia chwilę przed tragedią. Przeżył dzięki jednej decyzji
Scott Stevens i jego córka byli w jaskini na Islandii, chwilę przed tym jak się zawaliła. Mężczyzna wspomniał, że nie chciał blokować przejścia, dlatego zrezygnował z wymiany obiektywu i dodatkowych zdjęć. Chwilę po tym, jak wyszli usłyszeli huk i dźwięk, jakby "jaskinia pękła". W incydencie zginęła jedna osoba. - Staliśmy dokładnie w tym miejscu - wspomniał mężczyzna.
W niedzielę doszło do tragedii na Islandii. Częściowemu zawaleniu uległa jaskinia na lodowcu Breidamerkurjokull. Wówczas jedna osoba zginęła na miejscu, a kolejna z ciężkimi obrażeniami została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Reykjaviku. Jej stan jest określany jako stabilny.
Islandia. Byli w jaskini chwilę przed katastrofą
Amerykański turysta Scott Stevens i jego 10-letnia córka Wylde byli w grupie 23 turystów, którzy zwiedzali jaskinię w momencie wypadku. Mężczyzna przyznał w rozmowie z CNN, że miał wiele szczęścia. Na kilka minut przed tragedią robił zdjęcia swojej córce, chciał zmienić obiektyw, ale doszedł do wniosku, że zablokuje przejście na kilka minut, więc zrezygnował z tego pomysłu. Uczestnicy wyprawy byli podzieleni na dwie grupy, Stevens był w pierwszej z nich.
ZOBACZ: Odwołano akcję poszukiwawczą na Islandii. Popełniono kosztowny błąd
- Wiedziałem, że za mną jest kolejna grupa i nie chciałem wszystkich zatrzymywać, ponieważ tam idzie się w swego rodzaju pojedynczej linii. Pomyślałem więc, że byłoby niegrzecznie, gdybym kazał wszystkim stać tam, bo zmieniam obiektywy i zdecydowałem się tego nie robić, a potem po prostu wyszliśmy - powiedział.
Gdy tylko opuścili jaskinię usłyszeli głośny huk i dźwięki, jakby "pękała". - Wiedziałem, że gdybyśmy tam zostali i zmieniałbym obiektyw, to na 100 proc. bylibyśmy teraz martwi. Staliśmy dokładnie w tym miejscu - wspomniał.
Zawalenie się jaskini na Islandii. Nie żyje jedna osoba
Stevens przyznał, że myśli o mężczyźnie, który tam zginął. On również był amerykańskim turystą. - Był tam tylko na wakacjach i jestem pewien, że myślał, że wróci do domu dziś, jutro lub pojutrze. A teraz nie wróci - stwierdził w rozmowie z portalem.
Dodał, że gdy doszło do zawalenia się jaskini przewodnik, który był z pierwszą grupą ruszył na pomoc. - Gdy wrócił był zrozpaczony. Miał na sobie krew, myślę, że od zmarłego mężczyzny. Drugi przewodnik był równie wstrząśnięty. Obaj przeżyli traumę nie do uwierzenia - powiedział Stevens cytowany przez CNN.
Czytaj więcej