Pożar w Poznaniu. Szef PSP o rannych strażakach. "Martwią się o kolegów"

Polska
Pożar w Poznaniu. Szef PSP o rannych strażakach. "Martwią się o kolegów"
PAP/Jakub Kaczmarczyk/ Polsat News
Pożar kamienicy w Poznaniu. Komendant główny PSP przekazał, że jest kilka możliwych wersji przebiegu zdarzenia

- Strażacy poszkodowani w pożarze w Poznaniu czują się dobrze, ale martwią się o kolegów, którzy nadal pracują na miejscu zdarzenia - mówił w Polsat News szef Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Mariusz Feltynowski. Jak dodał, może być kilka scenariuszy, dlaczego w starym budynku pojawił się ogień, a następnie doszło do wybuchu. Przypomniał też, czego nie można przechowywać w piwnicach.

W niedzielnym pożarze kamienicy przy ulicy Kraszewskiego w Poznaniu zginęło dwóch strażaków, a kolejnych 11 zostało rannych. Jak przekazał na antenie Polsat News nadbryg. Mariusz Feltynowski, komendant główny PSP, poszkodowani mundurowi czują się dobrze, ale martwią się o kolegów, którzy nadal pracują na miejscu zdarzenia.

 

- Dwie osoby, które przetransportowano do szpitala specjalistycznego, są dobrze zabezpieczone. Jesteśmy w bieżących kontakcie z dyrektorem placówki. Już wczoraj znaleźli się w Siemianowicach Śląskich (leczy się tam oparzenia - red.) - poinformował.

Pożar kamienicy w Poznaniu. Budynek grozi zawaleniem

Do tej pory przyczyny wybuchu w piwnicy nie są znane. - Biegli sądowi oraz eksperci ds. badania przyczyn pożarów będą odpowiadać na to pytanie. My też robimy analizy za akcję, bo scenariuszy może być kilka, w zależności od tego czy mówić o wybuchu gazu, czy materiałów niebezpiecznych, które mogły być tam składowane - przekazał Feltynowski.

 

ZOBACZ: Hołd strażakom poległym w Poznaniu. Syreny zawyły w całej Polsce

 

Na razie jest niemożliwe, by służby weszły do piwnicy. - Kamienica grozi zawaleniem. Inspektor nadzoru budowlanego nie zezwolił na to, by grupa ratownicza dokonała stabilizacji tej części budynku, żeby zapewnić ewakuację naszych strażaków - poinformował komendant główny PSP.

 

Dodał, że służby około północy zaalarmował mieszkaniec kamienicy, który miał w swoim mieszkaniu zainstalowaną czujkę dymu. - Zaczęła wydawać sygnał akustyczny. To jest 86 decybeli, więc nawet śpiące osoby może obudzić. Zszedł do piwnicy, zobaczył, że wydobywa się dym. Po pięciu minutach od zgłoszenia straż pożarna była na miejscu - zapewnił.

Czujka dymu może uratować życie. Apel straży pożarnej

Jak kontynuował nadbryg. Feltynowski, w tym czasie mieszkańcy zaczęli sami się ewakuować. - Dlatego też bardzo zachęcamy do instalowania takich czujek, które kosztują od 20 do 50 złotych, a ratują życie - podkreślił. 

 

Pierwsza informacja, jaka dotarła do strażaków, dotyczyła pożaru piwnicy. - W wyniku wybuchu ogień rozprzestrzenił się na całą powierzchnię kamienicy. Więc również o tyle skomplikowało to działania ratowniczo-gaśnicze, że trzeba się było koncentrować, aby płomienie nie rozprzestrzeniły się na dwie sąsiednie kamienice, z których ewakuowano mieszkańców - zrelacjonował. 

 

Jak uściślił, fala detonacyjna "była tak duża, że ratownicy, którzy mieli być wprowadzani do środka, stali się poszkodowanymi i trzeba było dosłać kolejnych ratowników". - Dysponowano tam grupę poszukiwawczo-ratowniczą z Łodzi, również po to, żeby dokonać oceny stabilizacji konstrukcji budynku z dwóch stron - uzupełnił.

Czego nie można przechowywać w piwnicy? Lista jest długa

Feltynowski podkreślił, iż strażacy są zazwyczaj przygotowani na takie sytuacje. - W grupach specjalistycznych mamy nawet tarcze balistyczne. Jeżeli przygotowujemy się, że wchodzimy do pomieszczenia, w którym mogą być materiały niebezpieczne powodujące eksplozję, a przypominam, że jest zakaz przechowywania takich materiałów, jesteśmy w jakiś sposób do tego przygotowani - opisał. 

 

Jak zaznaczył, w piwnicach, na klatkach schodowych i strychach nie można przechowywać gazów palnych, cieczy palnych, materiałów wybuchowych, materiałów pirotechnicznych, a także takich materiałów, które w wyniku przetwarzania, składowania mogą spowodować pożar, w tym również pustych butli do biogazów.

 

ZOBACZ: Pożar kamienicy w Poznaniu. Nagranie z momentu wybuchu trafiło do sieci

 

Mariusz Feltynowski przekazał, że rodziny strażaków, którzy zginęli podczas akcji gaśniczej, otrzymają odszkodowanie. - I jeden, i drugi był bardzo doświadczony. Kilkanaście lat na służbie, w młodym wieku - 33 i 34 lata. Jeden z nich niestety osierocił dwójkę dzieci w wieku czterech i siedmiu lat - mówił. 

 

Obecnie strażacy przygotowują się do organizowania pogrzebów zmarłych. - Każdy z nas podczas ślubowania, deklaruje, że będzie ratować nawet z narażeniem życia, ale nikt nie spodziewa się, że de facto z tej akcji nie wróci - podsumował szef Państwowej Straży Pożarnej.

Agata Sucharska / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie