Minister edukacji o lekcjach religii w szkołach: Pomogę katechetom

Polska
Minister edukacji o lekcjach religii w szkołach: Pomogę katechetom
PAP/Tomasz Waszczuk

Minister edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała podczas Campusu Polska, że pomoże "przekwalifikować się" świeckim katechetkom i katechetom w związku ze zmniejszeniem godzin lekcji religii w szkołach. W wydarzeniu wziął również udział minister finansów Andrzej Domański, który złożył obietnicę dotyczącą budowy elektrowni jądrowej w Polsce.

Podczas swojego wystąpienia na Campusie Polska, Barbara Nowacka wywołała temat zmniejszenia liczby godzin religii w szkołach.

Minister edukacji o lekcjach religii w szkołach

- Edukacją zajmuje się ministerstwo edukacji, a przez ministerstwo polski rząd. Episkopat zajmuje się formacją religijną. I to w szkole będziemy decydować razem ze społecznością lokalną, z rodzicami, z młodzieżą, z nauczycielami, jak wygląda kształtowanie pewnych zasad. Oczywiście jest konkordat, on wymusza na państwie polskim organizację lekcji religii, ale przeczytałam go parę razy i tam nie ma nic o dwóch godzinach (religii w tygodniu - red.) - powiedziała przypominając, że od września w tygodniu będzie jedna lekcja religii.

 

Minister edukacji zapowiedziała, że "chętnie zadba o każdego katechetę i katechetkę świecką". - Pomogę w przekwalifikowaniu się, pomogę w tym, żeby znaleźli możliwość pracy w szkole, bo to też bardzo często ludzie, którzy uczą innych przedmiotów - zapewniła. 

 

- Dajemy godzinę religii, bo spełniamy zapis w konkordacie, ale nic więcej niż jest tam zapisane. Nie widzę powodu, by było w szkole więcej religii niż biologii, chemii i historii - powiedziała Nowacka.

 

ZOBACZ: Katecheci piszą do prezydenta. Chcą interwencji w Trybunale Konstytucyjnym

 

Podczas spotkania minister edukacji została zapytana o sensowność robienia rankingów szkół. Nowacka oceniła, że to nie w rankingach jest problem, tylko w presji na wynik poszczególnych szkół. Stwierdziła, że w czasach jej edukacji też były rankingi, ale nikt nie wariował aż tak na tym punkcie, że musi iść do najlepszej szkoły i mieć jak najwyższe oceny, ani że już na początku klasy maturalnej trzeba powiedzieć, z czego się zdaje maturę.

 

- To akurat się zmieni, będzie czas na deklaracje maturalne przedmiotów maturalnych do 7 lutego, żeby właśnie wyeliminować drobną część tej presji zbyt wczesnej deklaracji, która (...) często w szkołach budziła takie zamieszanie. Ta informacja nie jest nikomu potrzebna wcześniej, jest potrzebna, żeby się dobrze przygotować - stwierdziła.

 

Minister powtórzyła, że rankingi nie są problemem, tylko trzeba rozsądnie wybierać, w których chce się brać udział. Wskazała przykład rankingu szkół przyjaznych LGBT. - Ten ranking nie tworzy niezdrowej konkurencji tylko dobrą konkurencję. I czasami może trzeba sobie zadać pytanie: w ogóle dla kogo młodzież ma się uczyć czy dla rodziców, dla nauczycieli, dla rankingu, czy po prostu dla wiedzy -powiedziała.

 

Oceniła, że nieszczęściem szkoły jest nadmiar ocen i niedosyt rozmów. Jej zdaniem, zamiast tego warto kłaść nacisk na docenianie kompetencji.

"Lepszą przyszłość ma się w głowie, a nie w ocenach"

Minister zauważyła, że w elitarnej szkole nie jest bardzo trudne mieć samych olimpijczyków i potem super wyniki, ale prawdziwym sukcesem jest uczyć w szkole np. w miejscu, gdzie jest biedniej lub jest niższy kapitał społeczny.

 

- I tam osiągnąć wzrost, tę edukacyjną wartość dodaną, to jest prawdziwy sukces. Pracujemy nad narzędziem - mam nadzieję, że od 2026 r. ono będzie, żeby było widać, nie która szkoła jest dobra, tylko która szkoła dobrze uczy - powiedziała.

 

Tłumaczyła, że chodzi o to, żeby ten postęp było widać u każdej uczennicy i ucznia, a nie tylko u tych zdolnych.

 

Minister edukacji była też pytana o problem korepetycji. Odpowiedziała, że plaga korepetycji, to kształtowanie nierówności. W jej ocenie, bierze się ona z przeładowanego programu, którego nikt bez wsparcia nie był w stanie dobrze przerobić i albo ktoś miał szczęście, że rodzice mieli czas lub pieniądze, albo tego szczęścia nie miał. - Ta stygmatyzacja zaczynała się bardzo wcześnie - dodała.

 

ZOBACZ: Minister komentuje nową listę lektur. "Awantura murowana"

 

- Ja jeszcze parę lat temu nie widziałam takiej manii korepetycji, bo to narasta z roku na rok. Naprawdę ludzie, o dobrej przyszłości dziecka nie decyduje piątka, decyduje umiejętność. Nie musi mieć szóstki z angielskiego, musi umieć w tym języku rozmawiać. Nie musi mieć najlepszej oceny z fizyki, chemii, biologii i geografii, tylko musi rozumieć, o co chodzi w tych przedmiotach i nie oszaleć od nadmiaru nauki - stwierdziła.

 

Zauważyła, że jest to też kwestia tego, z jaką presją żyją rodzice - kompletnie niesłuszną. Powiedziała, że mechanizm ograniczający prace domowe, który wprowadziła, powoduje, że część korepetycji jest bez sensu, bo "nie ma potrzeby iść do korepetytora, żeby zrobić 17 zadań".

 

- W momencie, kiedy wejdzie odchudzona podstawa programowa, ona wchodzi od 1 września, nauczyciel, nauczycielka będzie miał więcej czasu, ale potrzebna jest bardzo inwestycja w to, żeby do szkół pełnoskalowo wróciły koła zainteresowań - powiedziała.

 

Przyznała, że będzie trudno odzwyczaić wszystkich od korepetytomanii, ale program jest dostosowany do przeciętnego ucznia i nie ma potrzeby wydawania fortuny, bo - jak mówiła - "lepszą przyszłość ma się w głowie, a nie w ocenach".

Deklaracja ministra finansów ws. elektrowni jądrowej 

W wydarzeniu wziął również udział minister finansów Andrzej Domański, który ocenił, że ma absolutne przekonanie, że "poprzednie 35 lat to czas olbrzymiego sukcesu gospodarczego Polski". Zastrzegł jednak, że "te silniki wzrostu gospodarczego, które przez dekady napędzały Polskę, stają się coraz mniej wystarczające".

 

- Musimy znaleźć nowe motory wzrostu gospodarczego. De facto wiemy, w jaką stronę należy iść. Wiemy, że bez wątpienia transformacja energetyczna jest wyzwaniem numer jeden - podkreślił.

 

- Jeżeli mamy o 40-50 proc. wyższe ceny energii niż w Niemczech, Francji i Hiszpanii, to stanowi to olbrzymie wyzwanie dla polskiego przemysłu - dodał minister. Domański zwrócił uwagę na odnawialne źródła energii, energetykę jądrową, inwestycje w sieci, inwestycje w magazyny, taryfy dynamicznie. Zapewnił, że "wiemy, w jaką stronę iść, jak tę transformację energetyczną przeprowadzić".

 

ZOBACZ: Apel samorządowców do premiera ws. budowy elektrowni jądrowej

 

W ocenie szefa MF, drugim, niezwykle istotnym obszarem jest również cyfryzacja. - Wiemy, że te współczynniki, wskaźniki adaptacji rozwiązań IT, sztucznej inteligencji są w polskiej gospodarce, wśród polskich firm na bardzo niskim poziomie - zaznaczył. - Z tym również musimy walczyć, musimy te technologie mocniej angażować w procesy gospodarcze - dodał minister.

 

Wskazał również na nowy przemysł. - Oczywiście jesteśmy zainteresowani każdym miejscem pracy, ale nas interesują dobrze płatne miejsca pracy dla młodych ludzi". Wskazał, że "musimy dokonać transformacji naszej gospodarki w kierunku gospodarki bardziej opartej na wiedzy, wysokich technologiach, bo tylko w takiej gospodarce, w takim biznesie będą tworzone wysokopłatne miejsca pracy - podkreślił.

 

Szef MF poinformował także, że "w przyszłym roku przeznaczymy 4,6 mld zł na budowę elektrowni jądrowej". - Możemy zapewniać rozwiązania związane z odnawialnymi źródłami energii. Musimy dużo zainwestować w sieć, aby ta energia była efektywnie wykorzystywana - powiedział. - Wszystko wymaga środków, więc tutaj rola Ministerstwa Finansów - dodał Domański.

 

Minister został zapytany przez jednego z uczestników Campusu o to, kiedy Polska przyjmie walutę euro.

 

- Polska w tej chwili nie spełnia kryteriów wejścia do strefy euro. Zajmijmy się wzmocnieniem polskiej gospodarki, dzięki czemu będziemy spełniać kryteria konwergencji (…). W tej chwili jest to moim zdaniem temat zastępczy - odpowiedział Domański.

Specjalna nagroda dla Jerzego Buzka

Podczas wydarzenia na scenę wyszedł również Jerzy Buzek, który został uhonorowany nagrodą specjalną Campus Polska Przyszłości. Były premier jest pierwszą osobą, która została uhonorowana taką statuetką.

 

- Jerzy Buzek kształtował historię Polski – mówił o nim Adam Szłapka. Przypomniał, że Buzek był pierwszym Polakiem, który otrzymał wysokie stanowisko w Unii Europejskiej – został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

 

Buzek otrzymał długie owacje na stojąco od uczestników spotkania i wyraźnie wzruszony żartował, że "w laudacji zwykle się przesadza".

 

W rozmowie z uczestnikami Campusu Buzek mówił m.in. o tym, że obecny rząd bezwzględnie powinien dotrwać do końca obecnej kadencji. - Potrzeba pełnych czterech lat, nie wyobrażam sobie, by koalicja miała się wcześniej rozpaść. Musi trwać, by zmienić Polskę - podkreślił b. premier.

 

ZOBACZ: "Nie śmiałem marzyć". Jerzy Buzek wspomina akcesję do Unii Europejskiej

 

Jak przekonywał, "transformacja potrzebna jest też dziś, po 30 latach wolnego systemu". - Bo wiele rzeczy zostało zaprzepaszczonych. Transformacja opiera się na instytucjach i procedurach - argumentował. Przekonywał też młodych ludzi do zainteresowania polityką, wspólnego działania na rzecz wspólnego dobra i podawał przykłady, że wspólne działanie może zmieniać rzeczywistość.

 

- Wiele lat temu w PE nie było działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego – Rosjanie przykręcili w 2006, 2009 roku kurek z gazem. Dlatego powiedziałem: robimy wspólnotę energetyczną, będziemy kupować gaz na podstawie wspólnych zamówień. I to chwyciło - argumentował.

 

Wiele miejsca Buzek poświęcił kwestii "konieczności wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO". Podkreślił, że wówczas – a nie wcześniej – trzeba będzie zmienić traktaty unijne. - Musimy Ukrainie otworzyć drzwi nawet, jak nie są całkowicie przygotowani - ocenił b. premier. Według niego, jednak "nie będzie to łatwe".

 

- Będzie to trudne zadanie, dlatego, że oni (Ukraina – red. ) mają czarnoziem i jak coś na nim posieją, rośnie to jak na drożdżach. Ale to im nie może przeszkodzić. Musimy się umówić na pewne kwoty, które oni mogą wprowadzić na rynek europejski - zaznaczył.

 

Podkreślał też, że Polska "jest sygnalistą i sojusznikiem Ukrainy w obliczu napaści i wojny wywołanej przez Rosję. - Nie ma większego adwokata Ukrainy, niż Polska i dlatego nasze znaczenie w Unii jest większe, niż czasami możemy sobie to wyobrazić - stwierdził.

dk / polsatnews.pl/PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie