Kreml odciąga uwagę Rosjan od wojny w Ukrainie. Zamienił stolicę w strefę relaksu
Z dala od walk na ukraińskim froncie, władze Moskwy próbowały przekształcić rosyjską stolicę w letnią strefę relaksu - donosi Reuters. Wszystko stało się w momencie, gdy ok. 1000 km na południe od miasta toczy się największa wojna lądowa. Rosjanie wydają się być jednak świadomi tego, że wszystko jest iluzją. Wśród ludzi słychać zwłaszcza obawy i wielkie zmęczenie.
Ulice i place pełne gigantycznych donic z drzewami i kwiatami, program imprez plenerowych, przedstawień teatralnych, zielone bulwary i parki wypełnione po brzegi młodzieżą uprawiającą sport. Tak właśnie miała wyglądać i w dużej mierze wyglądała tego lata Moskwa.
Kreml odciąga uwagę od wojny w Ukrainie
Przy dźwiękach przyjemnej muzyki wykonywanej przez młodych ulicznych artystów łatwo miało być zapomnieć o tym, że we wschodniej Ukrainie siły rosyjskie uwikłane są w zaciekłe bitwy, zaś przed naporem Ukraińców broni się właśnie zajmowany przez nich obwód kurski.
ZOBACZ: Handluje z Putinem na potęgę. Do Kijowa przybył z "historyczną wizytą"
Z wywiadów, jakie dziennikarze Reutersa przeprowadzili z mieszkańcami miasta wynika jednak, że Rosjanie są głęboko zaniepokojeni walkami i trzeźwo oceniają swoją rzeczywistość jako odbiegającą od realiów, z którymi mierzy się część ich rodaków.
- Tak, żyjemy zrelaksowani, w nad wyraz spokojny sposób - usłyszeli z ust mieszkającej w Moskwie kobiety, która do kraju wróciła z Czarnogóry po rozpoczęciu wojny, nazywanej przez nią, zgodnie z propagandowym przekazem, "specjalną operacją wojskową".
Święto każdego dnia
Inny z mieszkańców Moskwy, Anton, relaksujący się z koleżanką na leżaku w parku, przyznał z kolei, że zdaje sobie sprawę z tego, iż wszystko, co go otacza, może być zainscenizowane.
- Widzę, że władze w Moskwie generalnie starają się organizować różne imprezy, takie jak festiwal "Moskwa 2030", aby jak najbardziej odwrócić uwagę ludzi, aby pokazać, że życie toczy się dalej, że życie jest świętem. W zasadzie jest to część wojny poznawczej - ocenił.
ZOBACZ: Atak ukraińskich dronów. Szef wywiadu wyjawił szczegóły
- Jak rozumiem, rządzący chcą też pokazać Ukrainie, że my świętujemy codziennie, podczas gdy inni ludzie są pakowani do autobusów i wysyłani na linię frontu pod przymusem - dodał.
Wielu Rosjan żyje w ciągłym strachu
Po drugiej stronie miasta, spotkana na ulicy mieszkanka Kurska, która przybyła na czwartkowe obchody z okazji Dnia Flagi Narodowej Rosji, wyraziła głębokie zaniepokojenie tym, co spotkało jej krewnych, których ewakuowano z Kurska po ofensywie Ukraińców.
- Sytuacja jest teraz bardzo trudna, trwa ewakuacja z terenów przygranicznych, aby ratować dzieci, aby ratować osoby starsze - relacjonowała.
Olga, emerytka spacerująca po parku powiedziała z kolei, że choć na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się wyglądać spokojnie, trudno zapomnieć jej o tym, że Ukraina próbowała zaatakować Moskwę dronami.
ZOBACZ: Potężny pożar w rosyjskim porcie. Zatonął prom z paliwem
- Zestrzelili je bez większego wysiłku. Ale chodzi o to, że w ogóle tutaj przyleciały - skarżyła się. Zapytana, czy czuje się spokojna, odpowiedziała: Oczywiście, że nie. Biorę leki. To z tego powodu dostałam zawału serca.
W pobliżu rzeki kobieta o imieniu Yana powiedziała, że strach był obecny z tyłu głowy od kilku lat, ale ona i jej mąż - podobnie jak wielu Rosjan - po prostu radzili sobie z różnymi rzeczami. - Nasze plany niewiele się zmieniły. Nasze plany to wychowanie dziecka, wykształcenie go i dalsze życie - ujawniła.