Tak umierał Matthew Perry. Media ujawniają dokumenty

Świat
Tak umierał Matthew Perry. Media ujawniają dokumenty
Evan Agostini/Invision/AP, File
Ujawniono fragmenty zeznań asystenta Matthew Perry'ego

Asystent Matthew Perry'ego był ostatnią osobą, która widziała go przed śmiercią. Z zeznań wynika, że na krótko przed zgonem mężczyzna podał aktorowi kilka dawek ketaminy. W ostatnich dniach swojego życia gwiazdor "Przyjaciół" miał rozpaczliwie poszukiwać narkotyku.

Asystent Matthew Perry'ego Kenneth Iwamasa zeznał, że w dniu śmierci gwiazdora "Przyjaciół" kilkukrotnie podał mu dożylne dawki ketaminy. Miał tego dokonać na osobiste polecenie aktora.

Nowe informacje ws. śmierci Matthew Perry'ego. Zeznania asystenta aktora

Z dokumentów sądowych wynika, że Iwamasa przyznał się, że pierwszą partię substancji wstrzyknął gwiazdorowi o 8:30. Cztery godziny później aktor miał poprosić o kolejną dawkę.

 

Następnej Perry zażądać miał już po 40 minutach. - Wstrzyknij mi dużą - miał powiedzieć swojemu asystentowi.

 

ZOBACZ: Zatrzymania po śmierci Matthew Perry'ego. W gronie osób są lekarze

 

Później aktor poprosił o przygotowaniu mu kąpieli w wannie z hydromasażem. Iwamasa miał spełnić jego polecenie, a następnie opuścić apartament aktora. Gdy wrócił, Matthew Perry już nie żył.

 

Według raportu z autopsji, artysta zmarł wskutek zażycia ketaminy, topiąc się w wannie w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Śmierć Matthew Perry'ego. Areszt dla pięciu osób

W czwartek prokuratura Los Angeles powiadomiła o aresztowaniu i postawieniu w stan oskarżenia pięciu osób, które miały przyczynić się do śmierci Matthew Perry'ego. Wskazała, że wykorzystywały one fakt, iż aktor był uzależniony od ketaminy.

 

Wśród oskarżonych jest dwóch lekarzy, osobisty asystent gwiazdora oraz dilerka narkotykowa Jasveen Sangha, znana jako "królowa ketaminy". Według śledczych Matthew Perry zgłosił się do nich, gdy klinika, w której się leczył, odmówiła przepisania mu większej dawki leku.

 

ZOBACZ: Gena Rowlands nie żyje. Miała 94 lata

 

Według raportów policyjnych, gwiazda "Przyjaciół" w swoich ostatnich dniach rozpaczliwie poszukiwała źródła, z którego mogłaby pozyskać narkotyk. Sangha miała sprzedać aktorowi 50 fiolek substancji za 11 tys. dolarów - w tym tę, którą zażył w dniu swojej śmierci.

Śledztwo ws. śmierci Matthew Perry'ego. Zorganizowana grupa wykorzystywała uzależnienie aktora

Urzędniczka amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami (DEA) Anne Milgram stwierdziła, że Perry chciał leczyć depresję i stany lękowe, co doprowadziło go ostatecznie do osób, które nie miały żadnych skrupułów, by wykorzystać jego problemy do swoich własnych celów. Co więcej, sprzedawali mu ketaminę po znacznie zawyżonej cenie. Za fiolkę wartą 12 dolarów Perry płacił im 2 tys. dolarów.

 

ZOBACZ: Kłopoty Elona Muska i J.K. Rowling. Olimpijka z Algierii chce ich ukarać

 

W ujawnionej wiadomości tekstowej napisanej przez jednego z oskarżonych lekarzy w kontekście aktora, czytamy: "Zastanawiam się, ile ten kretyn zapłaci". Po tym, jak informacje o zgonie Perry'ego pojawiły się w mediach, część grupy miała próbować zatuszować informacje na temat związków z aktorem.

 

Raporty medyczne wskazują, że uzależnienie z jakim zmagał się gwiazdor, stanowiło zagrożenie dla jego życia. Kilkukrotnie znajdywano go nieprzytomnego. Zaobserwowano też, że po podaniu ketaminy aktor traci zdolność wysławiania się, a nawet poruszania.

Paweł Sekmistrz / pbi / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie