Prezes PKOl miał korzystać z luksusowych usług. Twierdzi, że za wszystko płaci sam
Radosław Piesiewicz miał korzystać z usług VIP na lotnisku Chopina, a na igrzyska zamiast niezbędnych osób polecieli działacze związkowi - takie zarzuty pojawiają się w mediach po igrzyskach w Paryżu. Prezes PKOl odpiera je, a odpowiedzialność przerzuca na ministra sportu.
Chociaż igrzyska w Paryżu już dobiegły końca to w mediach nadal jest o nich głośno i to nie za sprawą sukcesów polskich sportowców.
ZOBACZ: Olimpijczycy pozbywają się smartfonów Samsunga, które dostali na igrzyskach
Coraz częściej poruszany jest temat Radosława Piesiewicza, czyli prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który miał zabrać do stolicy Francji swoją rodzinę. Padały sugestie, że za wszystko płacił PKOl.
Igrzyska w Paryżu. Prezes PKOl oskarżony o trwonienie publicznych pieniędzy
W mediach pojawiły się także doniesienia, że wielokrotnie korzystał z usług VIP na lotnisku Chopina. Od kwietnia 2023 roku miał to zrobić aż 35 razy i często towarzyszyli mu członkowie rodziny.
W tym czasie z usługi, która kosztuje ponad tysiąc złotych, nie skorzystał żaden sportowiec, nawet medaliści z igrzysk. W Polsat News Radosław Piesiewicz odniósł się do tych oskarżeń, a także powiedział, kto jest odpowiedzialny za słabe wyniki we Francji.
- Prezes Piesiewicz za tę kosztowną niezwykle odprawę płacił sam. Przelane są środki za moje dzieci - powiedział.
ZOBACZ: "Tę drużynę było stać na złoto". Tomasz Fornal o finale siatkówki na igrzyskach
Prezes dodał, że wszystkie osoby, których obecność nie była wymagana, płaciły za siebie. Podkreślił, że nie chciał marnować publicznych pieniędzy. Także z tego względu zdecydował się na podpisanie kontraktu z firmą Adidas, a nie 4F.
- Podpisaliśmy umowę z Adidasem bo zapłacił i dostarczył stroje. Nie chciałem korzystać ze środków publicznych - powiedział.
W trakcie rozmowy odniósł się także do zarzutów, które przedstawił mu minister sportu. Sławomir Nitras powiedział publicznie, że słabe wyniki w Paryżu to wina związków sportowych i Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który nie dopilnował tego, czy sportowcy mają dobre warunki.
Radosław Piesiewicz rzuca oskarżeniami
- Minister sportu, który jest odpowiedzialny za wyniki i przekazywanie środków, stara się oddalić odpowiedzialność. To jest chyba pierwszy minister w historii, który stara się, w nieudolny sposób, zwalić winę na wszystkich dookoła. Tylko żeby nie wziąć odpowiedzialności. Szkoda - powiedział.
Piesiewicz zaprosił także do wspólnej dyskusji, która ma pomóc rozwiązać problemy polskiego sportu. Powiedział, że we wrześniu zaproszenie na spotkanie otrzyma m.in. Andrzej Duda, Donald Tusk, Władysław Kosniak-Kamysz czy też sam Sławomir Nitras.
ZOBACZ: Kontrowersje po walce Julii Szeremety na igrzyskach. "Ludzie boją się o tym mówić"
Prezes PKOl dodał, że minister Nitras nie dołożył pieniędzy przed samymi igrzyskami, a to co otrzymali sportowcy, było niewielką kwotą.
- Dał w 2024 z budżetu państwa 1 130 000 zł. Na dzień przed wylotem. Minister nie dołożył nawet złotówki do niczego. Niech nie oszukuje opinii publicznej, ani rządu i premiera. Ci działacze, którzy polecieli na igrzyska polecieli za własne pieniądze - powiedział.
Dodał, że związkowcy nie polecieli tylko oglądać igrzyska, ale także spotkać się przedstawicielami międzynarodowych organizacji.
Premier komentuje propozycję prezesa PKOl
Do słów Piesiewicza we wtorek po południu odniósł się premier. - Chyba nie trzeba komentować prób przerzucania się odpowiedzialnością, to jest niepoważne. Każdy, kto zna się choć trochę na sporcie, wie, że ten cykl przygotowań do zdobycia medalu trwa latami. Niezależnie od tego, kto rządził kiedyś czy teraz trzeba się zastanowić, jak przebudować polski sport, żeby te pieniądze publiczne lepiej pracowały - powiedział Donald Tusk na konferencji prasowej.
- Czy pan prezes Piesiewicz jest najlepszym kandydatem do uzdrawiania sytuacji, jeśli chodzi o środki finansowe w polskim sporcie? Na razie postawię tu wielki znak zapytania - dodał.
Premier wyjaśnił, że "wszelkie środki, jakimi dysponuje ministerstwo sportu są transparentne i niczego nie można tam ukryć, bo obywatel może sprawdzić, na co została wydana każda złotówka". - My chcemy wyświetlić sytuację na styku spółki, PKOl, związki sportowe, kluby, bo to nie jest transparentny system i wszyscy o tym wiemy. Piesiewcz również będzie musiał wyjaśnić, co się stało z pieniędzmi przeznaczonymi na polski sport - mówił.
Czytaj więcej