"Osiedle zakazów" w Gliwicach. Nie wolno głośno mówić i grać w piłkę

Polska
"Osiedle zakazów" w Gliwicach. Nie wolno głośno mówić i grać w piłkę
Polsat News
W dzielnicy Łabędach w Gliwicach wprowadzono restrykcyjne zasady

- Dzieci chodzą, grają w piłkę, nie idzie odpocząć. A tu mąż sąsiadki ma nocki, nie może się wyspać - narzeka jedna z mieszkanek osiedla Łabędy w Gliwicach. Stanęły tam specjalne tabliczki wprowadzające m.in. "strefę ciszy". Większość mieszkańców nie jest jednak zadowolona ze zmian, o które wnioskowały dwie osoby. - Nie może tak być że parę osób rządzi całym osiedlem - usłyszał Polsat News.

W dzielnicy Łabędy w Gliwicach wprowadzono zasady w sprawie użytkowania wspólnej przestrzeni. W trawnik - na kilkuset metrach kwadratowych - wbito osiem tabliczek, niektóre obok siebie.

 

Wśród nich m.in. zakazy dotyczące wyprowadzania psów w konkretnych miejscach, ale też gry w piłkę. Oznaczenia wyznaczają także specjalne strefy ciszy, gdzie nie ma możliwości prowadzenia głośnych rozmów lub słuchania muzyki.

"Osiedle zakazów" w Gliwicach. Mieszkańcy mają mieszane uczucia

Wbrew temu, co dzieje się w okolicy, mieszkańcy nie są fanami wszechobecnej, głuchej ciszy. O to, by okolica sprawiała takie wrażenie, zadbali dwaj mieszkańcy osiedla, którzy skarżyli się na hałas. By ich zadowolić, zarząd wspólnoty mieszkaniowej zdecydował, by wprowadzić tabliczki, co też uczynił zarządca.

 

- Dzieci chodzą, grają w piłkę, nie idzie odpocząć. A tu mąż sąsiadki ma nocki, nie może się wyspać - tłumaczyła reporterowi Polsat News Jakubowi Zegadło jednak z mieszkanek osiedla, która popiera zmiany.

 

WIDEO: "Osiedle zakazów" w Gliwicach 

 

 

Spora część osób nie jest jednak zadowolona z postawienia tabliczek. Podkreślają, że "każdy kiedyś był dzieckiem", a te mają prawo do aktywności na dworze. - My się z nimi liczymy, oni też powinni się z nami liczyć - powiedział jeden z mężczyzn.

 

ZOBACZ: Włamał się do mieszkania sąsiada. Wyniósł cenne złote monety

 

- Nie może tak być że parę osób, dwie, rządzą całym osiedlem - podkreśliła Wanda Ratajczak, mieszkanka ulicy Olimpijskiej. Kobieta postanowiła stworzyć petycję o usunięcie tablic, które postawienie nie jest w żaden sposób umocowane w prawie. Podpisało się pod nią blisko 60 osób. W piśmie znalazła się też wyraźna prośba, by za montaż i demontaż zapłacili wnioskujący, a nie mieszkańcy.

Karolina Gawot / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie