Dramat Amerykanki. Musi oddać brązowy medal
Gimnastyczka Jordan Chiles musi oddać wywalczony na igrzyskach brązowy medal. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu zdecydował o unieważnieniu apelacji trenerki, dzięki której Amerykanka stanęła na podium. W konsekwencji Chiles ponownie spadła na piąte miejsce, a zamiast niej medalistką została Rumunka Any Barbosu.
Amerykanka Jordan Chiles pierwotnie uplasowała się na piątym miejscu w konkurencji ćwiczeń wolnych na tegorocznych igrzyskach olimpijskich. W obronie gimnastyczki stanęła jednak jej trenerka, Cecile Landi, która zakwestionowała przyznane zawodniczce punkty.
W jej ocenie Chiles powinna otrzymać wyższą ocenę za trudność wykonanych figur. Sędziowie przyjęli apelację i przyznali Amerykance dodatkowe 0,1 pkt, co dało jej awans ponad dwie rumuńskie zawodniczki i zapewniło brązowy medal.
W odpowiedzi Rumunia skierowała do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu wniosek o unieważnienie apelacji.
Igrzyska Olimpijskie 2024. Amerykanka jednak bez medalu
CAS ocenił, że strona amerykańska zgłosiła protest zbyt późno, czyli po przekroczeniu minuty, co jest niezgodne z przepisami Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej (FIG). Wobec tego zadecydowano o przywróceniu pierwotnej kolejności.
ZOBACZ: Będą zmiany na igrzyskach. Mają wycofać niektóre dyscypliny
Jordan Chiles ponownie znalazła się na miejscu piątym, a na podium wkroczyła Rumunka Any Barbosu. Tuż za nią znalazła się jej rodaczka Sabrina Maneca-Voinea.
Wkrótce później zdarzenie skomentował amerykański związek gimnastyczny USA Gymnastics, który oświadczył, że w jego ocenie złożona przez trenerkę apelacja była słuszna. Wyraził też "zdruzgotanie" i potępił wycelowane w Jordan Chiles ataki, które w ostatnim czasie zalały internet. Sama zawodniczka poinformowała, że "znika z mediów społecznościowych ze względu na swoje zdrowie psychiczne".
Czytaj więcej