Ukraina zatopiła rosyjski okręt podwodny. "To jego ostatni rozdział"
Zatopienie rosyjskiego okrętu podwodnego u wybrzeży Krymu zmusi Rosję do ponownego rozważenia rozmieszczenia na półwyspie znacznych sił - uważa brytyjski wywiad. W sobotę Ukraina zaatakowała rosyjską jednostkę przy pomocy dronów. Okręt najprawdopodobniej nie był w pełni sprawny od czasu poprzedniego ataku Kijowa, który miał miejsce we wrześniu 2023 roku.
W sobotę, 3 sierpnia Ukraina zaatakowała okupowany Krym, prawdopodobnie zatapiając rosyjski okręt podwodny klasy Kilo "Rostów nad Donem", wchodzący w skład Floty Czarnomorskiej.
Rosja ma się czego obawiać. "Rosnące ryzyko"
W najnowszym raporcie brytyjskiego wywiadu czytamy, że zatopienie przez Ukrainę jednostki "zmusi Rosję do ponownego rozważenia rozmieszczenia znacznych sił morskich na półwyspie".
ZOBACZ: Pilna reakcja Putina na szturm przy granicy. Wydał polecenie
Z informacji brytyjskiego wywiadu wynika, że atak na rosyjski okręt podwodny przeprowadzono przy pomocy dronów, podczas gdy w nalocie na położony na Krymie Sewastopol wykorzystano rakiety ATACMS.
Według Brytyjczyków, zatopiona jednostka najprawdopodobniej nie została wcześniej całkowicie naprawiony po poprzednim ukraińskim ataku na Krym we wrześniu 2023 roku.
Rosja straciła potężny okręt. "To jego ostatni rozdział"
"Ten ostatni atak będzie najpewniej ostatnim rozdziałem w historii okrętu podwodnego "Rostów nad Donem", ponieważ bardziej opłacalne będzie zbudowanie nowego niż odbudowa i naprawa zniszczonego" - czytamy w raporcie.
Brytyjskie ministerstwo obrony uważa jednocześnie, że mało prawdopodobne jest, by zatopienie jednostki miało znaczący wpływ na morskie ataki Floty Czarnomorskiej na Ukrainę, jednakże - jak zaznacza - "atak ten uwypukla rosnące ryzyko dla sił rosyjskich na Krymie".
Ukraińskie siły przy okazji ataku na okręt uderzyły także na rosyjski system rakiet przeciwlotniczych S-400, położony na okupowanym półwyspie.
Czytaj więcej