Wycieczka stała się koszmarem. Życie turysty uratowało to, co miał w kieszeni

Świat
Wycieczka stała się koszmarem. Życie turysty uratowało to, co miał w kieszeni
flickr.com/Tony Armstrong-Sly/stuhillmedia
61-letni mężczyzna cudem odnaleziony przez ratowników górskich w szkockich Highlands

61-letni turysta był o krok od śmierci, gdy podczas górskiej wyprawy w Szkocji pośliznął się i złamał biodro. Ratownicy nie potrafili zlokalizować mężczyzny na rozległym terenie. W porę zauważono jeden z napisanych przed wycieczką komentarzy podróżnika na Facebooku, w którym pochwalił się, gdzie dokładnie się wybiera. 61-latek miał przy sobie gwizdek, którym umożliwił ratownikom odnalezienie.

61-letni lekarz rodzinny John Pike w lutym ubiegłego roku wybrał się na wyprawę przez szkockie Highlands. Obserwując zapierające dech w piersiach widoki i delektując się jednym z najpiękniejszych regionów górskich na świecie, nie zdawał sobie sprawy, że już wkrótce rozpocznie rozpaczliwą walkę o życie.

Szkocja. Dramat 61-latka w górach

Wyprawa rozpoczęła się o świcie. Mężczyzna opuścił pensjonat w Portree, w którym się zatrzymał i udał się na wędrówkę do jeziora Loch Coriusk. Łącznie z drogą powrotną, trasa miała wynosić 24 km. Doświadczony turysta obliczył, że całość zajmie mu ok. ośmiu godzin.

 

Dochodząc do rejonu jeziora zauważył, że trasa na urządzeniu GPS nie zgadza się z tym, co widzi przed sobą. Pike postanowił przejść przez skały, by zobaczyć, czy znajduje się na dobrym szlaku. Nieoczekiwanie pośliznął się na wilgotnej i oszronionej powierzchni i upadł, uderzając biodrem w ziemię

 

- Od razu odczułem silny ból. Pomyślałem, że nie oznacza to nic dobrego, ale doszedłem do wniosku, że skoro dopiero południe, zjem obiad i uspokoję się - opowiadał w rozmowie z BBC turysta.

 

ZOBACZ: Historyczny wyczyn Polaków. "Widzieliśmy wszystkie ośmiotysięczniki dookoła"

 

Wówczas 61-latek nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że złamał szyjkę kości udowej, co oznaczało, że jego wyprawa nad Loch Coriusk właśnie dobiegła końca. Mężczyzna próbował wstać, a gdy to się nie udało, czołgał się, próbując odnaleźć pomoc. W desperacji i nieopisanym bólu pokonał prawie trzy kilometry.

 

Gdy zapadła noc temperatura spadła do 1 st. Celsjusza. - Od razu wpadłem w panikę. To jasne, że zdawałem sobie sprawę, że mogę umrzeć - relacjonował w udzielonym wywiadzie Pike.

 

Próbując utrzymać ciepło na otwartym terenie i prosząc o pomoc w modlitwie, turysta żył nadzieją, że zjawi się ktoś, kto wyrwie go z opresji.

Rozpaczliwe poszukiwania 61-latka. Wskazówką wpis na Facebooku

Poszukiwania rozpoczęły się jednak dopiero następnego dnia, gdy właściciel pensjonatu odnotował, że 61-latek nie wymeldował się w recepcji. Policja skontaktowała się z córką zaginionego, która wskazała w aplikacji telefonicznej ostatnie zarejestrowane miejsce pobytu ojca.

 

Wiadomym było, że ruszył w góry, jednak poszukiwania na rozległym obszarze nie przynosiły efektu. Zwłaszcza, że mężczyzna ubrał się w ciemny strój, przez który skutecznie wtapiał się w otoczenie. Nadzieja powróciła, gdy 22-letni siostrzeniec mężczyzny powiadomił służby, że trafił na trop wuja.

 

ZOBACZ: Najniebezpieczniejsze wulkany w Europie. Kilka z nich zagraża Polsce

 

Wskazówką miał być komentarz opublikowany przez mężczyznę na Facebooku tuż przed wycieczką. "Jutro mój ostatni dzień. Zastanawiałem się, czy wybrać wyspę Raasay czy wędrówkę wzdłuż Glen Sligachan do Loch Coriusk. Obydwa kierunki są niesamowite, ale wybiorę wędrówkę!" - napisał Pike.

 

Dzięki wpisowi udało się zawęzić obszar poszukiwań, które trwały pomimo opadów śniegu, silnego wiatru i ujemnych temperatur. Mężczyzny prawdopodobnie nie udałoby się odnaleźć, gdyby nie gwizdek, który miał w kieszeni. Ratownicy usłyszeli jego dźwięk, który wskazał im drogę do wyziębionego mężczyzny.

Góry to nie zabawa. Jak zabezpieczyć się w razie potencjalnego zaginięcia?

Jessica Steinemann ze Szkockiego Ratownictwa Górskiego (SMR) przypomniała w rozmowie z BBC, jak ważne jest, by przed wędrówką w góry powiadomić, dokąd się idzie i o której spodziewany jest powrót. Ian Stewart, jeden z ratowników, którzy uratowali mężczyznę wskazuje, że warto pamiętać też o wyróżniającym się stroju.

 

- Po prostu ubierz się na pomarańczowo. Na głównej ulicy będziesz wyglądać krzykliwie, ale łatwo będzie cię znaleźć [jeśli zaginiesz - przyp.red.] - wskazał.

Paweł Sekmistrz / msm / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie