Rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. Ekspert: Izrael chce wciągnąć USA w wojnę
Izrael przygotowuje się do zadania ciosu Hezbollahowi, który ma odpowiadać za niedzielny atak na Wzgórza Golan. Kolejna operacja może jednak doprowadzić do eskalacji na Bliskim Wschodzie, a nawet włączenie do wojny światowego mocarstwa. - Benjamin Netanjahu stara się wciągnąć USA do wystąpienia przeciwko Iranowi - powiedział polsatnews.pl dr Jan Bury, były ambasador RP w Arabii Saudyjskiej.
W sobotę wieczorem pocisk, który uderzył w boisko piłkarskie w miejscowości Majdal Sham na Wzgórzach Golan zabił 12 dzieci i nastolatków. Władze w Tel Awiwie zapowiedziały "surową" odpowiedź na atak, za który obwiniły Hezbollah.
Wspierana przez Iran organizacja, która od miesięcy atakuje cele na terenie Izraela zaprzeczyła swojemu udziałowi. Jednak Siły Obronne Izraela (IDF) na miejscu miały znaleźć szczątki irańskiej rakiety Falaqu-1.
"Iran wydaje swoje pieniądze, umożliwiając swoim pełnomocnikom popełnianie aktów terroru wobec niewinnych cywilów" - stwierdzili izraelscy wojskowi.
Izrael przygotowuje się do operacji ofensywnej w Libanie
Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przekazał, że w niedzielę "premier Izraela Benjamin Netanjahu powrócił do Tel Awiwu ze Stanów Zjednoczonych, aby zwołać posiedzenie Gabinetu Bezpieczeństwa". Zgoda gabinetu jest wymagana do omówienia ofensywnych operacji wojskowych, a do takiej ma się teraz przygotowywać izraelska armia.
ZOBACZ: Izrael odpowiedział. Atak na cele w Libanie
Według izraelskich mediów, szef sztabu izraelskiej armii Herzi Halevi polecił "przygotowanie kilku możliwych planów operacji lądowej w Libanie".
Możliwa eskalacja na Bliskim Wschodzie. "Izrael chce wciągnąć USA do wojny"
Jak zauważa w rozmowie z Polsatnews.pl dr Jan Bury, były ambasador RP w Arabii Saudyjskiej, nie wszystko w tym przypadku może pójść po myśli izraelskich władz. - Hezbollah ma znacznie większy potencjał bojowy niż przed laty, szczególnie jeśli chodzi o systemy rakietowe i jest zdolny atakować cele na terytorium całego Izraela - powiedział.
Rozpoczęcie operacji niesie ze sobą ryzyko dużej eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie, rozlania się wojny na kolejne państwa regionu, a nawet bezpośrednie zaangażowanie światowego mocarstwa. Według eksperta "Netanjahu stara się wciągnąć USA do wystąpienia przeciwko Iranowi". - Izrael nie posiada na tyle dużego potencjału, żeby w pojedynkę toczyć wojnę przeciwko Teheranowi - stwierdził.
ZOBACZ: Rakiety spadły na boisko piłkarskie. Izrael oskarża Hezbollah i zapowiada odwet
Zdaniem byłego ambasadora wejście Stanów Zjednoczonych do wojny na Bliskim Schodzie jest realne. - Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny biorąc pod wagę uległość władz amerykańskim wobec władz izraelskich - ocenił.
Jak tłumaczył, Izraelowi na wykonanie tego planu pozostało jednak mało czasu. - Trwa odliczanie do wyborów w Stanach Zjednoczonych. Po nich, jeśli wygra Trump, to trudno powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja i czy będzie zainteresowany zaangażowaniem się w taki konflikt - stwierdził Bury.
Erdogan grozi Izraelowi. "To wybieg polityczny"
Espert skomentował też słowa prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który w niedzielnym przemówieniu nie wykluczył możliwości użycia siły militarnej wobec Izraela, który prowadzi działania wojenne w Strefie Gazy.
Zdaniem Burego stanowisko tureckiego przywódcy było bardziej "wybiegiem politycznym", niż realną groźbą.
- Przede wszystkim Erdogan stara się podkreślić przywódczą rolę Turcji w świecie muzułmańskim, o co od wielu lat rywalizuje z Arabią Saudyjską - stwierdził.
Tłumaczył, że Ankara nie podejmie działań militarnych. - Trudno sobie to wyobrazić z dwóch powodów, po pierwsze Turcja jest członkiem NATO, a po drugie taka projekcja siły byłaby technicznie trudna do realizacji - powiedział Bury, ale jak dodał niczego nie można wykluczyć w momencie, kiedy doszłoby do "dużej destabilizacji i eskalacji konfliktu na Bilskim Wschodzie".
Czytaj więcej