Liderka strajku kobiet ma kłopoty. Policja bada sprawę

Polska
Liderka strajku kobiet ma kłopoty. Policja bada sprawę
PAP/Rafał Guz
Marta Lempart przemawiała podczas protestu przed Sejmem

Policja poinformowała o wszczęciu czynności wyjaśniających w sprawie "wystąpienia jednej z liderek" wtorkowego protestu przed Sejmem. Chodzi o wykroczenie z art. 141, który określa karę za używanie "słów nieprzyzwoitych" w miejscu publicznym.

We wtorek przed Sejmem miała miejsce demonstracja, będąca pokłosiem odrzucenia przez Sejm większością głosów projektu dot. temat depenalizacji i dekryminalizacji pomocnictwa w przerywaniu ciąży do 12. tygodnia.

 

Policja przekazała, że zamierza przyjrzeć się wystąpieniu "jednej z liderek" i słowom, która padły podczas manifestacji. "(...) policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I prowadzą czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie z artykułu 141." - poinformowała w mediach społecznościowych stołeczna policja.

 

Artykuł 141. Kodeksu wykroczeń stanowi, że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany".

Protest przed Sejmem. Policja analizuje wypowiedzi Marty Lempart

Chodzi prawdopodobnie o słowa jednej z organizatorek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marty Lempart. W trakcie jej przemowy ze sceny nie brakowało mocnych stwierdzeń i haseł pod adresem rządzący, których nie będziemy przytaczać w tekście ze względu na liczne wulgaryzmy.

 

ZOBACZ: Protest w sprawie aborcji. Pod Sejmem zgromadził się tłum

 

W ostry sposób zwróciła się m.in. do szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza i posła Koalicji Obywatelskiej Romana Giertycha. Pierwszy z nich zagłosował przeciwko nowelizacji (jak większość posłów PSL), z kolei drugi - co nie jest zaskoczeniem, zważywszy na jego powszechnie znane poglądy - nie pojawił się na głosowaniu.

 

W swoich wypowiedziach aktywistka m.in. żądała dymisji Władysława Kosiniaka-Kamysza. - Nie chcemy hipokryty w rządzie - powiedziała Lempart. Stwierdziła też, że jeśli "elektorat się nie podoba", politycy partii powinni zrezygnować ze swoich stanowisk, bo "wybrały ich kobiety". Odniosła się w ten sposób do dużej mobilizacji tej płci w trakcie wyborów parlamentarnych w zeszłym roku. 

Karolina Gawot / sgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie